Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tychCo piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu? | |
| | SP1NY | 25.09.2013 08:40:13 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Dąbki
Posty: 1465 #1608203 Od: 2010-8-5
| Z moich osobistych doświadczeń w porcie Jeddah. W pierwszej połowie lat 80-tych pływałem na statku "Zygmunt III Waza" obsługującym linię M.Czerwonego i Afryki Wschodniej. Oficjele, w tym czasie, nie plombowali nadajnika ale.... całe pomieszczenie radiostacji naklejając plombę na drzwi wejściowe. W myśl przepisów pomieszczenie radiostacji zawsze miało dwa wejścia - od strony korytarza w nadbudówce i wejście bezpośrednio z pokładu. Plombowane były tylko drzwi od strony nadbudówki Dlaczego nie plombowali drzwi od strony pokładu, tego nie wiem, może ich nie zauważali. Podczas postojów w porcie miałem przez te zewnętrzne drzwi swobodny dostęp do kabiny radio. Nie było już wtedy kongestii, ale postoje w portach trwały nieraz kilka ładnych dni. Dostęp do radiostacji był potrzebny nie do rozmów ale do odbierania telegramów "na blind" no i oczywiście "szmatławca" czyli gazetki Głos Marynarza i Rybaka.
_________________ 73, Mirek | | | Electra | 28.11.2024 06:13:11 |
|
| | | SP2LIG | 25.09.2013 08:41:55 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1608205 Od: 2009-3-16
Ilość edycji wpisu: 2 | Cyt" Polskie statki łączyły się niemal wyłącznie z polskimi stacjami brzegowymi. " koniec cytatu
Tak było jeżeli chodziło o łączności prywatne, natomiast jeżeli były do pilnej realizacji łączności służbowe to były łączone przez te obce stacje brzegowe gdzie była dobra słyszalność lub nie było kolejki. Najwięcej w użyciu przez polskie statki była stacje brzegowa Sheweningen Radio(być może pisownia jest inna). Tam zawsze rozmowy były realizowane z pozytywnym skutkiem. Dodam jeszcze ze polskie stacje brzegowe GR, SR, WwR miały też spore wzięcie u obcych armatorów ze względu na przystępną cenę, szczególnie często były oblegane przez rosyjskie statki co wydłużało kolejkę.
Wiele statków obcej bandery ale z polskimi załogami realizowało swoje łączności tak służbowe rzadziej prywatne właśnie przez polskie stacje brzegowe, myślę że tu rolę odgrywał lokalny patriotyzm. Armatorom ze względu na cenę też to pasowało, byłem na jednym niemiecki statku gdzie armator do kontaktu wskazał Sheweningen Radio. ___________ Greg SP2LIG
| | | SP2LIG | 25.09.2013 09:10:55 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1608211 Od: 2009-3-16
Ilość edycji wpisu: 2 | Moje wspomnienia z portu Jeddah są trochę inne ale też dotyczą R/O. W Arabi Saudyjskiej jest zakaz schodzenia na ląd dla wszystkich, komuniści byli pod szczególnym obstrzałem. Wprowadzili nas do portu błyskawicznie ale wyładunek 14 tys ton zboża trwał parę dni. R/O coś grzebał w pomieszczeniu radiostacji ze świetlówkami, jedna z nich pękła tak nieszczęśliwie że odłamek wpadł jemu do oka. Potrzebna była pomoc lekarska. Stary zgłosił powyższe agentowi i on miał zabrać R/O do lekarza. Po jakimś czasie okazało się to niemożliwe, ale przed naszym dziobem stał rosyjski statek z lekarzem na burcie i po negocjacjach z Saudyjczykami zezwolili pod eskortą policjanta pójść R/O na rosyjski statek po pomoc, oczywiście uzyskał ją. Reżim był okrutny prawie za każde przestępstwo np. pornografia(wystarczyło czasopismo z uśmiechniętą kobietą), alkohol(piwo) była kara publicznej chłosty na rynku. Pilot Norweg ostrzegł kapitana i załogę, jak stary poczęstował pilota piwem to on wszedł do kabiny nawigacyjnej i tam je szybko wypił żeby nikt nie widział. Było jeszcze wiele ciekawych wydarzeń ale to już nie na temat tego wątku. ___________ Greg SP2LIG | | | SP5XMI | 25.09.2013 21:16:05 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3444 #1608806 Od: 2012-12-16
| Wspomnienia jednego z Brytyjczyków dotyczące Syrii - wbrew pozorom mają wiele wspólnego. Przy tłumaczeniu postarałem się oddać nastrój i język.
"brytyjski_ro" pisze:
W 1959 r. pływałem na brytyjskim statku Tasso. Płynęliśmy do syryjskiego portu Latakia i już było wiadomo, że będzie dłuższy postój na żelazku na redzie. Na miejscu statek weszła grupa żołnierzy. Natychmiast wezwali radiooficera, czyli mnie, zaplombowali kabinę radio. Niestety mieliśmy na pokładzie chorego kolegę, który podczas ciężkiego sztormu miał dość paskudny wypadek i powoli dochodził do siebie. Nie mogliśmy jednak wyjść z nim na ląd. Stary organizował dla niego pomoc, by wrócił do kraju na pokładzie któregoś z naszych statków. Nie dało rady działać inaczej - trzeba było się porozumieć z kimś, a radiostację nam zaplombowali. Sytuacja nie była jednak beznadziejna. Sprzęt był leasingowany i oprócz kabiny radio miałem jeszcze niewielki magazynek z częściami zamiennymi oraz mikroskopijnym warsztatem. Z braku miejsca właśnie tam schowałem zdjęty niedawno odbiornik CR300, zamiast którego miałem teraz duet Mercury i Electra. CR300 był dawno spisany, ale inżynier nie miał jak go zabrać na złom. Lubiłem ten wysłużony odbiornik i było mi żal oddać go do magazynu Neptuna.
CR300 miał osobną przetwornicę, która również znalazła się w magazynku. Przeniosłem odbiornik, uruchomiłem. Antena główna była uziemiona przez przełącznik i nie mogłem jej użyć, więc podwiesiłem prowizoryczną antenę na 8MHz. Słuchałem telegramów, ostrzeżeń i rozmów. Nie mogłem jednak nadawać i coś musiałem z tym zrobić. Staremu bardzo zależało, a ja doskonale rozumiałem sytuację. W magazynku miałem mnóstwo części zamiennych. Każdy kto pływał jako pracownik Marconi ten wie, ile tego było. Z dostępnych części zrobiłem prymitywny nadajnik na dwóch lampach i zapasowym kwarcu na Portishead. Zasiliłem z przetwornicy od CR300. Jak miał 5W w antenie, to wszystko, przypuszczam, że mniej. Klucz już miałem, bo czujnie z kabiny radio zabrałem mojego buga zanim zaplombowali. Mimo tak małej mocy, udało się dowołać Portishead. Wysyłałem depeszę za depeszą, nadawałem szybko, by cała transmisja trwała jak najkrócej. W porcie znajdowały się statki pod banderą ZSRR, z których wyładowywano ciężki sprzęt oraz śmigłowce. Brytyjczycy nie byli popularni w Syrii w tym czasie. Za ten zaimprowizowany nadajnik dostałem od starego bardzo dobrą flachę. Nie wiem jak on to zrobił, ale uchronił mnie przed konsekwencjami nadawania w porcie.
_________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin | | | SP2LIG | 26.09.2013 11:55:06 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1609203 Od: 2009-3-16
Ilość edycji wpisu: 2 | Moje wspomnienie również będzie dotyczyło awaryjnego umożliwienia przeprowadzenia dwustronnej łączności statek - lad w sytuacji kiedy odbiornik statkowej radiostacji był total out of order.
Zamustrowałem w R-damie na statek bandery panamskiej ale własności greckiej. Statek był w czasie załadunku którego ładunkiem był dar UNICEF dla Angoli. Poprzednia załoga opuściła statek ze względu na brak zagwarantowania podstawowego bezpieczeństwa. Statek miał ważne papiery czyli klasę tylko przez tydzień i armator robił wszystko żeby w terminie 7 dni opuścić wody europejskie. Większość urządzeń na tym trupie była w fatalnym stanie. Z dwóch radarów działał na pół gwizdka tylko jeden, z dwóch ukf'ek działała tylko jedna, był duży problem z radiostacją. Po skompletowaniu załogi w wyznaczonym terminie statek opuścił R-dam. R/O był starszym panem z PLO gdzie miał do pomocy II R/O i asystenta, praca fizyczna raczej było jemu obca. Już w Kanale Angielskim jedyny sprawny radar dawał znać o sobie że niebawem pierdnie. Tak doczłapaliśmy się do Luandy stolicy Angoli. W Angoli wojna pomiędzy komunistami(wspierani wojskami kubańskimi) a patriotami co chcieli mieć wolny nieokupowany kraj. O jakimkolwiek serwisie nie mogło być mowy. Następny port to Lobito na południu Angoli, port spokojny bez tak widocznych tragicznych skutków wojny, również zero jakiegokolwiek serwisu. Po naszych usilnych domaganiach się od armatora usunięcia bardzo licznych usterek(część usunęliśmy sami)armator przekazał nam super dobrą informację że statek został skierowany do stoczni na remont w ..... Rio de Janerio. Tam czeka na nas dok i wszelkie usterki na pokładzie i w maszynie oraz radio będzie naprawione. Po w miarę spokojnym przejściu przez Atlantyk dostaliśmy informacje że z biegu wchodzimy na dok. Ten fakt okazał się prawdą, po minięciu pomnika Chrystusa lewą burtą(PB miej nas w swojej opiece) z biegu weszliśmy na dok gdzie błyskawicznie zostały zaspawane dziury w dnie podwójnym. Przedstawiciel armatora zebrał nasze wszelkie uwagi dotyczace usterek na statku i zapowiedział że wszystko będzie zrobione tu w Rio. Prawda okazała się niestety totalnie inna o godz 06 rano zeszliśmy z doku z poleceniem natychmiastowego po pobraniu bunkru udania się do Argentyny na rzekę Parana do portu Rosario celem załadowania całookrętowego ładunku jakim było zboże. Portami docelowymi dla tego ładunku było Manaus w interiorze brazylijskim(Amazonka z Rio Negro) i Iquitos w Peru, czyli wyprawa na Amazonkę. Takim niesprawnym trupem na te dwie wielkie rzeki wydawało się niemożliwe ale tylko wydawało się, nawigatorom szczęki opadły totalnie w dół.
Aj waj, ile było płaczu, zarzekali się jak żaba błota że tam nie popłyną z jednym radarem ,z jedną ukf'ka i niesprawna radiostacją, popłynęliśmy i dopłynęliśmy. Armator obiecał full sevis w Rosario. My mechanicy już przestaliśmy płakać pozostało się tylko śmiać. Ale tyłkami też ściskaliśmy z wątpliwej "radości", trzeba być szczerym. Po wyjściu z Rosario jeszcze na La Plata dał ciała drugi radar. Została ukf'ka i niesprawna okaleczona radiostacja. Szczęście od PB że generalnie z lewej strony w zależności od linii brzegowej mieliśmy ląd. Zmiana wody z koloru błękitnego na kolor żółty wskazał że już znajdujemy się w ujściu tego molocha jakim jest Amazonka. R/O zgłosił staremu że radiostacja totalnie padła i on nie bierze żadnej odpowiedzialności za łączność statek-ląd. Tak dopłynęliśmy do Manaus. W Manaus w wolnych od wachty czasie razem z moim kolegą II of Andrzejem udało nam się uruchomić nadajnik statkowy, odbiornik stawiał zawzięty opór i dalej był kaput.Po odładowaniu połowy ładunku popłynęliśmy w górę rzeki do portu Iqitos w Peru. W trzecim dniu żeglugi na mojej wachcie mój motorman(starszy człowiek) zaczął się dziwnie zachowywać(temperatura w siłowni dochodziła do 50 st, poręcze parzyły w dłonie). Blady usiadł na pompie i zaczął stękać i łapać powietrze. Błyskawicznie zorientowałem się że to może być zawał. Szybki telefon na mostek i akcja ratownicza była również błyskawiczna. Człowiek został wyniesiony z piekła jakim była siłownia okrętowa. Z radiostacji statkowej nie można był skorzystać a z powodów długów jaki ten statek miał na swoim koncie stacje brzegowe południówki nie chciały nas łączyć przez ukf. Kapitan ubłagał jedną łączność z agentem i przedstawił cała sprawę. Agent obiecał coś bliżej nieokreślonego załatwić. Załatwił tyle że chory ma zastać zabrany na ląd do kliniki ale dopiero ja będzie fizyczna możliwość podejścia motorówki pod burtę statku, byliśmy w dżungli. Miało to nastąpić po trzech dniach żeglugi w miejscowości Tabatinga gdzie zbiegały się trzy granice tj brazylijska, peruwiańska i kolumbijska. W międzyczasie usiłowałem razem z II of uruchomić odbiornik, niestety wiedza nasz okazała się za mała. Kiedyś w Antwerpii kupiłem sobie radiową nowość tj globalny odbiornik Sony ICF 7600 na którym odbierałem stacje nadające w j polskim m.in VoA, BBC, WE jak i stacje krótkofalarskie i CB. Radio to miałem również w tym rejsie. Wspomniałem o tym Andrzejowi i zrobiliśmy test z Gdynia Radio. On ustawił nadajnik (nie pamiętam częstotliwości a ja ustawiłem swoje radio. Zawołał GR jako "ogródek" wtajemniczeni wiedzą o co chodzi, GR nam odpowiedziała co ja słyszałem na swoim Sony tylko na orginalnej antenie teleskopowej. Powstała możliwość ratowania mojego motormana przez GR czyli bezpośrednio przez polskie Medical Radio. Zawołaliśmy starego i zaczęliśmy operację łączności. Kapitan z Andrzejem był przy nadajniku w radiostacji ja ze swoim Sony na pokładzie w bulaju. Na hasło Medical przesympatyczne dziewczyny z GR natychmiast przerwały kolejkę i połączyły nas z lekarzem dyżurnym i stary zdał całą relację polskiemu lekarzowi, lekarz w drugą stronę udzielił porad medycznych i polecił natychmiast jak tylko będzie można przekazać chorego na ląd do dalszego leczenia. To tak w telegraficznym skrócie podałem jak przebiegała akcja ratownicza życia ludzkiego za pomocą nadajnika statkowego i prywatnego odbiornika. Trzeba dodać że akcja skuteczna zakończona sukcesem, motorman przeżył. Po zdaniu chorego na ląd zaczęliśmy robić z Andrzejem przymiarki w celu uzyskania prywatnych łączności z domem. Nasz "ogródek" był już dobrze znany w GR i rozmowy oczywiście z lądu(też wtajemniczeni wiedzą o co chodzi)dochodziły w miarę propagacji do skutku, dodam ze propagacja była kaprysna. Raz było cacy ale tez był be, niekiedy rozmowy były niedokończone. Załoga była nam wdzięczna. Kapitan również odwdzięczył się dobrą butelasią.
Całość przygód w piekle Amazonki opisałem swego czasu w ŚR. Teraz opisałem tylko jedeną z licznych nie zawsze miłych przygód na Amazonce, spędziliśmy w tym piekle ok 7 miesięcy. Najbardziej zabójczą ze wszystkich plag tego padołu była wilgotność. ___________ Greg SP2LIG | | | SP5XMI | 27.09.2013 19:54:58 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3444 #1610533 Od: 2012-12-16
Ilość edycji wpisu: 1 | Greg wspomniał o Scheveningen Radio - stacja miała znak PCH, tu jest strona jej poświęcona. We wspomnieniach R/O podkreślali, że PCH miewała lepszy sygnał od GKA, zwłaszcza na północy, była od niej o wiele tańsza, a link głosowy dochodził do skutku prawie zawsze. Musieli mieć tam rewelacyjne warunki antenowe, zwłaszcza na 2MHz. Starsi R/O z floty rybackiej twierdzili, że im nakazano łączenie się przez polskie stacje brzegowe, ale widocznie to zależało od armatora i epoki. Z kolei R/O z floty handlowej w epoce urządzeń tranzystorowych mówili mi, że do bardzo pilnych spraw służbowych połączenia były zestawiane przez różne stacje, ale to do służbowych. Najwyraźniej do rozmów prywatnych GR i SR były po prostu najtańsze dla polskiej załogi, być może patriotyzm lokalny zadziałał. Niestety trudno znaleźć stawki i ceny różnych stacji, przynajmniej ja do takich materiałów jeszcze nie dotarłem. Mam tylko to, co R/O napisali na ten temat. A czy zdarzało się Wam korzystać ze stacji brzegowych byłego ZSRR? Brytyjskie źródła milczą na ten temat. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin | | | SP1NY | 27.09.2013 20:20:07 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Dąbki
Posty: 1465 #1610556 Od: 2010-8-5
| Nigdy nie korzystałem ze stacji brzegowych b. ZSRR. Oprócz wymienionych stacji, w latach 80-tych dosyć popularna wśród R/O PLO była szwajcarska (sic!) stacja Bern Radio HEB/HEC Oferowała zupełnie przyzwoite stawki za połączenia tfn. i miała bardzo dobry w pełni automatyczny serwis radioteleksowy. Był też bardzo dobrze słyszalna szczególnie na Bliskim i Dalekim Wschodzie. http://coastradio.intco.biz/switzerland/index.htm _________________ 73, Mirek | | | SP2LIG | 28.09.2013 08:36:22 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1610851 Od: 2009-3-16
| SP5XMI pisze: Greg wspomniał o Scheveningen Radio - stacja miała znak PCH, tu jest strona jej poświęcona. We wspomnieniach R/O podkreślali, że PCH miewała lepszy sygnał od GKA, zwłaszcza na północy, była od niej o wiele tańsza, a link głosowy dochodził do skutku prawie zawsze. Musieli mieć tam rewelacyjne warunki antenowe, zwłaszcza na 2MHz. Starsi R/O z floty rybackiej twierdzili, że im nakazano łączenie się przez polskie stacje brzegowe, ale widocznie to zależało od armatora i epoki. Z kolei R/O z floty handlowej w epoce urządzeń tranzystorowych mówili mi, że do bardzo pilnych spraw służbowych połączenia były zestawiane przez różne stacje, ale to do służbowych. Najwyraźniej do rozmów prywatnych GR i SR były po prostu najtańsze dla polskiej załogi, być może patriotyzm lokalny zadziałał. Niestety trudno znaleźć stawki i ceny różnych stacji, przynajmniej ja do takich materiałów jeszcze nie dotarłem. Mam tylko to, co R/O napisali na ten temat. A czy zdarzało się Wam korzystać ze stacji brzegowych byłego ZSRR? Brytyjskie źródła milczą na ten temat.
SP5XMI.
Marcin, do kompletu polskich stacji brzegowych trzeba doliczyć stację brzegowa Warszawa Radio, przez tą stację również były realizowane łączności tak polskich statków jak i obcych. Celowo nie podałem stacji Witowo Radio ona nie była często używana przez statki PMH, chyba że były w jej pobliżu tj Bałtyk, M Północne. ___________ Greg SP2LIG | | | SP5XMI | 28.09.2013 10:57:43 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3444 #1610913 Od: 2012-12-16
| Dzięki, Warszawa Radio to zdaje się z Radiówka nadawało, szkoda, bo dziś to są ruiny. Witowo pewnie służyło (i nadal służy) głównie rybakom na Bałtyku. To tu nieco inne pytanie związane ze sprzętem - morze to dość szczególne środowisko eksploatacji urządzeń elektronicznych, bardzo wymagające. Jak sprzęt z epoki lamp elektronowych wytrzymywał to? Mówię o soli i wilgoci, bo robi się upływność, a w urządzeniach lampowych rezystory siatkowe miewały rezystancje rzędu megaomów. Jeden z polskich R/O bardzo ciekawie wspominał mi o tym, że przed wyjściem z portu rozbierał główny radar i radiostację, czyścił moduły najpierw w wodzie z płynem, potem kilka razy płukał w wodzie demineralizowanej a potem dwa razy czyścił w spirytusie. Po porządnym wysuszeniu, montował z powrotem i w ten sposób unikał problemów na łowisku. Wśród wspomnień związanych z serwisem elektroniki pojawia się coś, co wydawało mi się nieprawdopodobne - odbiorniki główne EKV miały tranzystory mocowane na stalowych nóżkach ze złoceniem. Gdy korozja zeżarła stalowy drucik, tranzystor trzymał się jedynie na złotej rurce i odpadał. Wydawało mi się to jakimś wymysłem wyobraźni, dopóki nie pokazano mi podobnego modułu z odpadniętym tranzystorem RFT z innego urządzenia, zdaje się od jakiejś automatyki - moduł właśnie w takim stanie, mocno skorodowany. Wniosek - jeśli to jest prawdą, żaden sprzęt powszechnego użytku takich warunków na dłuższą metę nie wytrzyma! _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin | | | SP2LIG | 28.09.2013 12:05:45 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1610956 Od: 2009-3-16
| W-wa Radio była najpóźniej powstałą stacją brzegową czyli ostatnią czwartą ale najprędzej padła. Ostatnia padła Gdynia Radio, co do losów stacji Witowo Radio to nie mam wiedzy. ___________ Greg SP2LIG | | | SP5XMI | 28.09.2013 13:58:10 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3444 #1611005 Od: 2012-12-16
| Witowo działa do dziś, nadaje ostrzeżenia nawigacyjne na UKF i czasami ich słychać na 2182. Na UKF mają dobry sygnał. Skoro korozji nie da się uniknąć, to znaczy, że wprowadzono procedury przeglądu okresowego i wymiany poszczególnych części. Pewnie metalowego chassis nie opłacało się wymieniać. Z drugiej strony zachowało się trochę sprzętu morskiego i jakoś korozja całkiem nie zeżarła grubej blachy. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin | | | Electra | 28.11.2024 06:13:11 |
|
| | | SP2LIG | 28.09.2013 14:51:11 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1611036 Od: 2009-3-16
| Cyt "Były przypadki korodowania zegarków naręcznych dobrych marek." koniec cytatu.
Chciałby odnieść się do w/w rewelacji, celowo nie używam innego bardziej stosownego określenia żeby autor powyższego nie dostał zawału serca albo żebym nie był posadzony przez niego o jakąkolwiek złośliwość.
Z mojej wieloletniej praktyki w różnych strefach klimatycznych świata a szczególnie w strefie umiarkowanej i tropikalnej gdzie wilgotność jest wyjątkowo upierdliwą dla homo sapiens nigdy nie zauważyłem u siebie lub u innych członków załogi żeby był problem z zegarkami osobistymi spowodowanymi przez korozje na skutek działania wilgoci. Nawet tak wybitne i cenne marki jak Ruchla, Pobieda czy jakiś inny Sputnik nie poddawały się temu kataklizmowi. Owszem przestawały pracować jak zostały zanurzone razem z ręka w np. wodzie. Zdecydowanie bardziej szkodził im ludzki pot niż rzeczona wcześniej wilgoć. Mój osobisty czasomierz pośledniej marki jakim jest Doxa (wszelkie innych marek czasomierze również wychodziły zwycięsko w walce z wilgocią) przeżył w bardzo dobrej kondycji razem ze swoim właścicielem wiele innych kataklizmów w tym upierdliwą tropikalną wilgotność. Na dowód tego że w/w cytat ma się tak do realu jak przysłowiowy zeszłoroczny śnieg przytoczę przykład okrętowego chronometru który na statku generalnie jest od budowy do kasacji, jeżeli nie zaszkodzi jemu człowiek to wilgoć na pewno nie. Wilgoć natomiast ulubiła sobie wszystko to co jest wykonane z naturalnej skóry, wszelkie kurtki, paski, buty, portfele i inne tutaj nie wymienione. Wszystko wcześniej wymienione pokrywa się biało - szarym nalotem po dłuższym czasie wszystko co wykonane ze skóry zaczyna cuchnąć i butwieć. Taka jest m. in prawda o szkodliwej podstępnej działalności wilgoci. Można byłoby pisać wiele ale to nie jest na temat tego wątku. Stal niekonserwowana również poddaje się działaniu wilgoci.
Sorry dżentelmeni za OT ale czułem się w obowiązku wyprostować w/w cytat, tak zawsze wychodzi jak podaje się zasłyszane gdzieś morskie opowieści. ___________ Greg SP2LIG | | | SP5XMI | 28.09.2013 15:07:44 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3444 #1611040 Od: 2012-12-16
Ilość edycji wpisu: 1 | Ok, czyli z grubsza nie jest tak źle z korozją, a jak zatem jest z upływnością? Mowa głównie o układach lampowych. edit - poczują to także elektrycy, bo pomiar upływności da się zrobić megaomomierzem nawet prostym induktorowym. Wiem od kolegów, że na statkach bywał z tym problem, nieraz elektrycy szukali upływów. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin | | | SP1NY | 29.09.2013 00:35:22 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Dąbki
Posty: 1465 #1611516 Od: 2010-8-5
Ilość edycji wpisu: 3 | SP1AP pisze: Marcin, korozji radiowego sprzętu morskiego uniknąć wręcz niesposób. Samo oceaniczne powietrze zawiera w swej wilgoci tyle soli, że niejeden by w to nie uwierzył. Były przypadki korodowania zegarków naręcznych dobrych marek.
Big Zbig w każdym temacie oblatany - jak zawsze Otóż Panie Zbyszku, tak mniej więcej od pierwszej połowy lat 60-tych większość statków oceanicznych (przynajmniej tych w PLO) miała już klimatyzację. Nawet takie dziesięciaki jak ze zdjęcia które zamieścił Stanisław z Rybnika. Zaletą klimatyzacji ( MUSISZ TO WIEDZIEĆ], jest to że schładza powietrze, wadą (NIE MUSISZ TEGO WIEDZIEĆ) że je nadmiernie , osusza (woda cieknąca spod samochodów z klimą). W związku z tym atmosfera w pomieszczeniu radio na statku nie była poddawana wpływom owego "oceanicznego powietrza" jak sugerujesz w swoim poście. Atmosfera w kabinie radio była zazwyczaj: "chłodna i sucha". Często kabiny radio miały zainstalowane klimatyzatory o większej wydajności niż by to wynikało z kubatury pomieszczenia a to w celu skompensowania ciepła emitowanego szczególnie przez pracujący nadajnik. Mało tego, w tamtych czasach i na tamtych statkach oba wyjścia na skrzydła mostku były z reguły otwarte, zwłaszcza w tropikach, gdzie kryształki soli odkładały się niemal wszędzie ale najwięcej na zewnątrz. Na mostkach królował sprzęt warszawskiego Rawaru (radary) oraz Radmoru/Mors-a UKF-ki, echosondy, radionamierniki, rozgłośnie manewrowe itp. Możesz wierzyć lub nie, ale korozja solna czy elektrolityczna nie była jedną z głównych przyczyn awarii tych urządzeń a wręcz przeciwnie, była jedną z nielicznych. Dodam, że urządzenia te nie miały jakichś super szczelnych obudów, a druk na płytkach nie był powlekany złotem czy nawet srebrem, choć posrebrzane płytki spotykałem w niektórych urządzeniach. To są moje osobiste doświadczenia, ale może Ty miałeś inne
BTW, Odnośnie korodujących zegarków dobrych marek - może chodzi o Rolexy, Doxy i inne kupowane po 10-20$ w Singapurze czy HongKongu w latach 70-tych. Jeżeli tak to - potwierdzam
Wszelkie ruskie wytrzymywały korozyjnie bez problemów, niestety miały problemy ze szczelnością nawet od mocno spoconego nadgarstka, o czym wspominał Greg SP2LIG To też moje własne doświadczenia które miałem z zegarkiem "Slava". W pierwszym rejsie kupiłem tanie, mechaniczne Seiko "5" które służyło mi bezawaryjnie/bezkorozyjnie przez lata. W dalszym ciągu mam i używam kilka mechanicznych "piatek" które dokładnością niemal dorównują zegarkom kwarcowym.
I na koniec: Zbychu SP1AP - odpowiedz na pytanie: Czy kiedykolwiek, jakąkolwiek, jednostką pływającą posiadającą. jakikolwiek sprzęt radiowy, pływałeś, kiedykolwiek poza obszarem M.Bałtyckiego??? YES: NO:
_________________ 73, Mirek | | | SP1NY | 29.09.2013 00:56:37 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Dąbki
Posty: 1465 #1611522 Od: 2010-8-5
Ilość edycji wpisu: 1 | SP5XMI pisze:
Ok, czyli z grubsza nie jest tak źle z korozją, a jak zatem jest z upływnością? Mowa głównie o układach lampowych. edit - poczują to także elektrycy, bo pomiar upływności da się zrobić megaomomierzem nawet prostym induktorowym. Wiem od kolegów, że na statkach bywał z tym problem, nieraz elektrycy szukali upływów.
Problem upływności/doziemień na statkach był, jest i będzie. Miałem kilka ciekawych przypadków zasolenia anten czy fiderów radiostacji statkowej, niemniej z ich opisem powstrzymam się do momentu co Big Zbig SP1AP będzie miał do powiedzenia na ten temat. Lubi "żarówki" w swoich postach to niech ma: Zbyszek, czekamy co powiesz!!!!!
Co do doziemień na 220V to generalnie pochodzą one z nieszczelnych lamp oświetlających pokład. To tak generalnie, bo może być wiele innych (dziwnych) przyczyn takich doziemień.
Na GTR (MSB) czyli głównej tablicy rozdzielczej każdego współczesnego statku jest kilka (przynajmniej dwa) mierniki doziemień - jeden monitoruje sieć 220V drugi 440V. Są statki (specjalistyczne) które maja kilka separowanych szyn zasilania 440V. W takim układzie każda z szyn ma swój niezależny miernik doziemienia.
_________________ 73, Mirek | | | SP2LIG | 29.09.2013 07:59:00 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1611559 Od: 2009-3-16
| SP1AP pisze: Za odniesienie się do mego wpisu dziękuję, z zaznaczeniem, że autor odniesienia przyznał się do OT, co jest aż dziwne w jego przypadku jako osoby uważającej się za "Alfę i Omegę" nie tylko w tym temacie, bo z reguły umie tylko krytykować!
Aby uniknąć wszelkiej krytyki trzeba pisać na temat gdzie posiada się osobiste doświadczenie a nie historyjki zasłyszane typu morskie opowieści tylko po to żeby zaistnieć w wątku gdzie aż nadto widoczny jest brak jakiejkolwiek wiedzy. W tym i innych. ____________ Greg SP2LIG | | | SP1NY | 29.09.2013 09:55:56 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Dąbki
Posty: 1465 #1611627 Od: 2010-8-5
Ilość edycji wpisu: 1 | SP1AP pisze:
Szanowny kolego Mirku SP1NY, gdzie to się doszukałeś w moim poście, że pisałem o kabinach R/O? Bez nadmiernego egocentryzmu proszę, bo po morzach i oceanach pływają też szyprowie na kutrach rybackich, a także załogi dużych trawlerów, co często oglądam na bardzo pouczających filmach w TV na kanałach takich, jak np "NAT GEO WILD", "NATIONAL GEOGRAFIC" i innych.
No to, Zbyszku, proponuję zerknąć Tobie na początek tego wątku i jego temat Jak przeczytasz temat wątku ze zrozumieniem to może dojdziesz do wniosku że nie nie traktuje on o szyprach i kutrach rybackich _________________ 73, Mirek | | | SP1NY | 29.09.2013 10:44:42 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Dąbki
Posty: 1465 #1611669 Od: 2010-8-5
Ilość edycji wpisu: 2 | SP1AP pisze: Dziękuję, wynoszę się z tego wątku, bo zaczyna się "ujadanie", kto mądrzejszy. Nie mam przyjemności w tym uczestniczyć! Niektórzy uważają, że jak ktoś nie pływał, to już o pływaniu mu nie wolno pisać, więc sobie "pływajcie", droga wolna!
Oooooo!!!! Zbysiu się obraził, no i fajnie - przestanie śmiecić w temacie Big Zbig, jak ktoś nie zna telegrafii (którą bardzo lubisz) a by wypisywał w wątku o CW historyjki-bzdury zasłyszane z netu lub gdziekolwiek, jak byś zareagował????? Taka drobna analogia, ale chyba dosyć adekwatna
Zbigniewie, Radmor/MORS nie produkował sprzętu radiowego w oddzielnych specyfikacjach technicznych dla kutrów i statków oceanicznych.
_________________ 73, Mirek | | | SP2LIG | 29.09.2013 10:53:24 |
Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13101 #1611678 Od: 2009-3-16
| SP1AP pisze: Dziękuję, wynoszę się z tego wątku, bo zaczyna się "ujadanie", kto mądrzejszy. Nie mam przyjemności w tym uczestniczyć! Niektórzy uważają, że jak ktoś nie pływał, to już o pływaniu mu nie wolno pisać, więc sobie "pływajcie", droga wolna!
Gratulacje, bardzo mądre posuniecie, tak trzymać. ___________ Greg SP2LIG | | | SP1AP | 29.09.2013 13:56:47 |
Grupa: Użytkownik
QTH: Restricted Area
Posty: 5517 #1611819 Od: 2011-5-3
UŻYTKOWNIK ZABLOKOWANY | SP1NY pisze:
Zbigniewie, Radmor/MORS nie produkował sprzętu radiowego w oddzielnych specyfikacjach technicznych dla kutrów i statków oceanicznych.
Już skończyłem, ale nadal zauważam egocentryzm, angielscy i kanadyjscy szyprowie wcale nie muszą sie zaopatrywać w Radmorze! | | | Electra | 28.11.2024 06:13:11 |
|
|
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|