| |
SP5XMI | 01.01.2014 16:53:38 |

Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3445 #1701603 Od: 2012-12-16
Ilość edycji wpisu: 1 | Oto jeden dzień z życia elektryka na morzu. Elektryka, który być może kiedyś był radiooficerem. Rzecz się dzieje na tym oto rosyjskim trawlerze, który pływa po Morzu Barentsa:
 Po śniadaniu - praca w kabinie radio.
 Jak widać na stole nie ma już klucza CW. Konsola radiowa została jednak bez zmian. Nie znam tego sprzętu, nie potrafię powiedzieć co to jest. Na wprost odbiornik wydaje się podobny do któregoś EKD, tego z panoramą. Godzina dziewiąta - wizyta na mostku:
 Głównym zadaniem elektryka jest naprawa i utrzymanie komputerów oraz innych urządzeń elektronicznych, wliczając w to odtwarzacze DVD, telefony i laptopy. Do zestawiania samych połączeń radiowych elektryk jest niepotrzebny.
Na burcie są także inni specjaliści - ślusarz, tokarz i spawacz, oto ich warsztat:


Elektryk zamówił u nich wykonanie złączy probierczych do testera, o takich:

Oto warsztat bohatera tej relacji:
 Elektryk na rosyjskim statku, podobnie jak dawniej radiooficer na statkach polskich i zachodnich, wykonuje sporo pracy papierkowej, w przypadku tego trawlera są to także informacje wynikach połowów. Są wysyłane za pomocą radiotelegrafu. Typowa moc radiostacji KF do tej emisji - 500W.
Zlecenie - pilna naprawa echosondy. Jest to bardzo ważne urządzenie na trawlerach, obecne praktycznie od początku. Jeszcze w latach sześćdziesiątych na polskich trawlerach było kilka echosond.
 Przyczyną awarii było zniszczenie kabla. Bardzo częsta awaria, popularnie przez polskich R/O nazywana okorowaniem kabla.
 Także na polskich trawlerach przed wejściem do sieci był zainstalowany dodatkowy czujnik echosondy, by ułatwić połów ryb.
Kolejna awaria - brak komunikacji głosowej z działem maszynowym. Przyczyną było doziemienie spowodowane oderwanym bezpiecznikiem. Walka z doziemieniami była ustawicznym problemem dla statkowych elektryków.
 Nasi koledzy, którzy pływają do dziś potwierdzą, że doziemienia były, są i prawdopodobnie będą.
Po naprawie krótka wizyta w "maszynie":

Później chwila na hobby - tworzenie wzmacniacza lampowego:
 Zależnie od statku, radiooficer mógł mieć trochę spokoju, albo robotę praktycznie cały czas. Od wprowadzenia teleksu, wiadomości wysyłanych kluczem było coraz mniej. Tutaj elektryk zajmuje się utrzymaniem całej elektroniki i w przypadku awarii ma naprawdę sporo pracy i w pogotowiu musi być cały czas. Aby zabić nudę w tych krótkich chwilach przerwy w zadaniach, może zająć się swoim hobby.

Szykowanie wieczornego raportu na 21:30. Potem rozmowy na czymś w rodzaju "giełdy". Dość często słychać takie łączności w Polsce, na morskich paśmach 8MHz i 12MHz.
 U góry niezłomny odbiornik EKD produkcji b.NRD. Na dole nieznany mi nadajnik główny. Na zegarach od dawna nie ma zaznaczonych stref ciszy radiowej. Stary świat R/O pozostał już tylko we wspomnieniach.
edit - poprawiłem nazwę stanowiska z inżynier (przetłumaczone z angielskiego na źródłowej stronie) na elektryk, zgodnie z sugestią ludzi morza. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin |
| |
Electra | 26.05.2025 01:59:58 |

 |
|
| |
SP2LIG | 01.01.2014 18:16:25 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1701648 Od: 2009-3-16
| Dodam do tego postu w celu informacji i w drodze uwagi nie komentarza że we flocie polskiej jak i zachodniej zwyczajowy tytuł inżyniera z urzędu jest przynależny starszemu mechanikowi (chief engineer). Wszyscy inni specjaliści mimo wykształcenia wyższego nie posługują się potocznie tym tytułem. Jest to wynikiem przyjętego od zawsze standardu angielskiego tak w polskiej flocie handlowej jak i we flocie wojennej(szczególnie widoczne w umundurowaniu). Z tego co widać we flocie rosyjskiej są przyjęte i utarte inne zwyczaje. No cóż co kraj to inny obyczaj. ___________ Greg SP2LIG |
| |
SP5WA | 01.01.2014 19:50:58 |


Grupa: Użytkownik
QTH: Seven Seas
Posty: 1344 #1701703 Od: 2012-7-2
|
Nieudolność językowa Rosjanina wprowadza zamieszanie. Autor tego foto blogu jest po prostu elektrykiem. Ja pamiętam radziecką nazwę stanowiska "elektro-mechanik". Nie sądzę, żeby obecnie wymyślili inną. W "kapitalistycznej" flocie używa się określenia ETO (Electro-Technical Officer) zaś po polsku to nadal potocznie elektryk. Stąd też cały fotoreportaż nazwałbym: "Dzień z życia elektryka na statku". Oczywiście są to niuanse, których "szczur lądowy" czyli zwykły zjadacz chleba nie musi rozróżniać. Tylko zawodowców kłuje w uszy tak jak zgrzyt noża po szybie. BTW: a kto potrafi wskazać różnice pomiędzy: motorzysta - maszynista - motorniczy ?
_________________ --
73 es good DX, Bogdan, SP5WA (ex.SP5CPR/5N3CPR)
mailto:sp5wa.bogdan@gmail.com http://www.qrz.com/db/SP5WA ........... "You can never have too many antennas"

|
| |
SP5XMI | 02.01.2014 01:08:25 |

Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3445 #1701947 Od: 2012-12-16
| Dziękuję za cenne uwagi. Nie bardzo chciałem nazywać go ETO z racji na spore różnice w wiedzy. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale ETO oznacza konkretne umiejętności, którymi ta osoba się musiała wykazać. Jest to rosyjski statek, więc niekoniecznie uprawnienia, zakres obowiązków i umiejętności muszą się pokrywać. Zatem poprawiam na elektryka. Już to robię. Co do pytania to proste, motorzysta na statku, maszynista w pociągu a motorniczy w tramwaju. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin |
| |
SP2LIG | 02.01.2014 09:20:36 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1702044 Od: 2009-3-16
Ilość edycji wpisu: 1 | W rzeczonym foto linku jeszcze jedna rzecz ostro rzucająca się w oczy to liczne zatrudnianie kobiet na statkach w tym tak ciężkich jak rybackie, gdzie wiadomo że warunki socjalne były bardzo ograniczone. Było to lub jest nadal charakterystyczne dla statków sowieckich/rosyjskich.
Wskazanie na elektryka jako bohatera tego linku jest poprawne. Elektryk generalnie bywał służbowo w każdej części statku z racji swoich obowiązków. Faktem jest również to że R/O odpowiadał za sprawność i poprawny stan techniczny oprócz wszelkich środków łączności też za radary oraz za sprzet RTV. W kabinie CMK(centrala manewrowo-kontrolna)w naszej nomenklaturze w angielskie CR(control room)w siłowni okrętowej R/O mógł być co najwyżej gościem zaproszonym np. na coffee time. Oczywiście moje spostrzeżenia podparte są doświadczeniami we flocie polskiej jak i obcej(nie rosyjskiej). _____________ Greg SP2LIG |
| |
sq1fyi | 02.01.2014 10:15:50 |


Grupa: Użytkownik
QTH: Good village!
Posty: 206 #1702079 Od: 2011-4-20
| Greg zdziwiłbyś się ile kobiet teraz "pływa"  _________________ Igor |
| |
SP2LIG | 02.01.2014 11:58:57 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1702163 Od: 2009-3-16
| sq1fyi pisze: Greg zdziwiłbyś się ile kobiet teraz "pływa" 
SQ1FYI.
Igor, wyprowadź mnie z ciemności i rozwiń temat. Żeby nie odchodzić od tematu wątku to może na priv. ___________ Greg SP2LIG
|
| |
SP5WA | 02.01.2014 23:46:00 |


Grupa: Użytkownik
QTH: Seven Seas
Posty: 1344 #1702811 Od: 2012-7-2
Ilość edycji wpisu: 1 | ETO jest wynalazkiem ery post-radiooficerskiej (przepraszam za karkołomne określenie, Hi). Ale wróćmy do zasadniczego tematu. W polskiej flocie prawie wszyscy radiooficerowie byli absolwentami grupy radiowej wydz. elektrycznego Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni lub w Szczecinie (lata 60te) albo Wyższej Szkoły Morskiej tamże (lata 70. i 80.). Poza dyplomami z uczelni musieli zaliczyć egzaminy państwowe radiooperatorów II i I klasy. Stanowisko radiooficera było zawsze wymagane do obsadzenia w załodze statku bodajże powyżej 500 DWT w żegludze międzynarodowej. Wyobraźcie sobie mały statek z serii "bajkowców" np. m/s Rusałka pływający na linii europejskiej, gdy rejs Gdynia-Rotterdam-Gdynia trwał 7 dni, miał na burcie R/O. Na tzw. liniach długich (Wsch. Afryka, Indie, Daleki Wschód i wyspy Pacyfiku) R/O miał pomocnika: asystent R/O (absolwent po Szkole i z dyplomem II kl. ale nieopływany). Przecież ktoś musiał klepać na maszynie do pisania przez kalkę w 3. egzemplarzach codziennego "szmatławca" - Głos Marynarza a także kapitanowi robić za sekretarkę. Hi. R/O należał do elity statkowej. Z racji przepływu przez jego ręce i ucho wszelkich tajemnic statkowych był często honorowany miejscem przy stole w salonie kapitańskim. Kabinę mieszkalną też miał na poziomie kapitańskim. Obok radiokabina, z dobrą klimatyzacją co było bardzo istotne w tropiku, a więc biały kołnierzyk i czyste ręce - żyć nie umierać i wspomniany wcześniej motorzysta mógł tylko przeklinać w duchu dzień, w którym poszedł na wagary zamiast na lekcje w podstawówce  O obowiązkach służbowych R/O napisano już wcześniej. Zaznaczę, że w polskiej flocie równocześnie z R/O na burcie byli elektrycy. W zależności od strefy pływania i wielkości statku było ich trzech, dwóch lub jeden. Na wspomnianym m/s Rusałka był to elektromonter. Dzisiaj wygląda to na żart ale wówczas cała załoga na bajkowcu składała się początkowo z 18 osób http://www.plo.com.pl/flota/min381.jpg Na klasyczne dziesięciotysięczniki mustrowało trzech elektryków. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziesi%C4%99ciotysi%C4%99cznik ale tam początkowo załoga liczyła 47 osób. Podobnie jak R/O elektrycy byli głównie absolwentami wydz. elektrycznego szkoły morskiej. Elektrycy należeli do działu maszynowego, którym rządził starszy mechanik, do którego z konserwatywnym respektem zwracano się "panie inżynierze" choć potocznie przez załogę był nazywany chief'em (ale znam też określenie "prezes"). Teoretycznie R/O był zaliczany na statku do działu pokładowego ale w praktyce zawsze podkreślał swoją odrębność co było powszechnie akceptowane zarówno na burcie jak i w biurze armatora. Tak, to był "pan radio"... a w jego kabinie zawsze coś piszczało. ... ech nostalgia, SRI.
P.S. Off topic dla zmiany nastroju, bo to Nowy Rok więc proponuję następny mini Quiz: trymer na statku - co to mogło być? Gratuluję Marcinowi prawidłowej odpowiedzi na poprzednie pytanie. TNX.
_________________ --
73 es good DX, Bogdan, SP5WA (ex.SP5CPR/5N3CPR)
mailto:sp5wa.bogdan@gmail.com http://www.qrz.com/db/SP5WA ........... "You can never have too many antennas"

|
| |
SP1ST | 03.01.2014 08:08:37 |


Grupa: Użytkownik
QTH: kraina 44-ech wysp
Posty: 425 #1702930 Od: 2011-3-5
| Trymer, fachowiec od "sipy" przerzucał węgiel w zbiorniku bunkrowym tak żeby palacz miał węgiel w zasięgu swojej łopaty.
Kolejne pytanie: Co to była "zaworówa" i "szwajstug" _________________ Krzysztof, SP1ST D-STAR UZNAM Isl
|
| |
SP2LIG | 03.01.2014 09:33:52 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1703015 Od: 2009-3-16
| SP5MAD pisze:
Trymer na statku - pomocnik palacza.
Włodek, SP5MAD.
SP5MAD.
Włodek, zapomniałeś dodać że tylko na statku gdzie kotły były opalane węglem. ____________ Greg SP2LIG |
| |
SP2LIG | 03.01.2014 09:45:00 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1703027 Od: 2009-3-16
|
Krzysiek, zrobiłeś mi apetyt. _____________ Greg SP2LIG |
| |
Electra | 26.05.2025 01:59:58 |

 |
|
| |
SP2LIG | 03.01.2014 10:28:42 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1703072 Od: 2009-3-16
Ilość edycji wpisu: 1 | SP5WA pisze:
W polskiej flocie prawie wszyscy radiooficerowie byli absolwentami grupy radiowej wydz. elektrycznego Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni lub w Szczecinie (lata 60te) albo Wyższej Szkoły Morskiej tamże (lata 70. i 80.). Poza dyplomami z uczelni musieli zaliczyć egzaminy państwowe radiooperatorów II i I klasy.
Żeby powyższa informacja była ścisła trzeba dodać że R/O również produkowało studium pomaturalne w Kołobrzegu. Nazwy tej "uczelni" już nie pamiętam ani w jakim okresie miała lata prosperity, umarła śmiercią naturalną.
Dla ścisłości dodam że z urzędu przy stole kapitańskim swoje miejsca zajmowali kierownicy działów tj starszy mechanik, starszy oficer i intendent/ochmistrz. Radio nie był kierownikiem działu i zasiadał przy stole z nawigatorami(tak było w kompaniach w których pracowałem), w zależności od ilości osób mechanicy mieli swój stół razem z elektrykiem. W PŻM panowały bardziej demokratyczne/ludzkie obyczaje jak w PLO, często można było spotkać statki gdzie były wspólne messy i wspólne salony, aczkolwiek był podział na stoły tj kapitański, oficerskie i załogowe. ____________ Greg SP2LIG |
| |
SP5XMI | 03.01.2014 12:50:41 |

Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3445 #1703270 Od: 2012-12-16
Ilość edycji wpisu: 2 | Oto cytat z jednego z byłych R/O:
były_ro pisze:
Mniej więcej od początku lat 70. do połowy 80. istniało w Kołobrzegu Pomaturalne Studium Zawodowe Radiokomunikacji Morskiej. Ja jestem absolwentem tego Studium. Szkoliło ono ludzi na potrzeby przedsiębiorstw rybołówstwa dalekomorskiego, ale wielu jego absolwentów trafiało też do pracy we flocie handlowej. Na zakończenie szkoły zdawało się taki sam egzamin przed tą samą komisją, która egzaminowała absolwentów Wyższej Szkoły Morskiej. Ponieważ szkoła była finansowana nie tylko przez ministerstwo, ale w znacznej mierze również przez ówczesne Zjednoczenie Gospodarki Rybnej, mieliśmy doskonałe wyposażenie.
Dalej są wspomnienia ze świetnie wyposażonej sali do nauki telegrafii oraz ogólnie dobre opinie na temat wyposażenia szkoły.
Strona poświęcona jednemu z byłych "bajkowców" wspomnianym przez Bogdana jest na przykład tu. Oto Rusałka w pełnej krasie:

Tu mam pytanie do ludzi morza - jak liczną załogę miałby dziś taki drobnicowiec poniżej 1000 DWT? Kto musiałby dziś być na burcie?
A na dziesięciotysięczniku jak to dziś wygląda? Bo nie ma dziś ani ochmistrza ani R/O, załoga w dziale maszynowym jest mocno zredukowana...
Co do zaworówy to mam pewne podejrzenia związane z podobnym nieco żargonem kolejarzy i jak sądzę jest to związane z alkoholem. Ale to tylko moje przypuszczenia.
edit - na Rusałce i podobnych statkach sprzęt w kabinie R/O był polski, były to odbiorniki serii OK (jeden miał OMNK) i nadajniki główne serii Wieloryb. Mewa pojawiła się nieco później i zrobiono retrofit wywalając nadajniki główne CW Elektromekano/Wieloryb i montując panele z Mewą, dwoma EKV i nadajnikiem awaryjnym Radmor. Wtedy jeszcze było sporo ruchu na CW ale na świecie sukcesywnie wprowadzano SSB i telex. Jeśli wierzyć relacjom byłych R/O i ludzi morza, to polskie statki nie tylko było dobrze słychać (świetnie zlokalizowana kabina radio, stąd krótki fider), ale także o wiele częściej niż we flocie brytyjskiej załogi korzystały z nich z połączeń radiotelefonicznych. W odróżnieniu od usług Portishead, to było niedrogie, godzina brudnej roboty odpowiadała zazwyczaj minucie połączenia, czasem taniej - zatem co kilka dni roboty można było zamówić rozmowę do domu. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin |
| |
SP2LIG | 03.01.2014 13:30:54 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1703300 Od: 2009-3-16
| SP5XMI pisze:
Tu mam pytanie do ludzi morza - jak liczną załogę miałby dziś taki drobnicowiec poniżej 1000 DWT? Kto musiałby dziś być na burcie?
A na dziesięciotysięczniku jak to dziś wygląda? Bo nie ma dziś ani ochmistrza ani R/O, załoga w dziale maszynowym jest mocno zredukowana...
Co do zaworówy to mam pewne podejrzenia związane z podobnym nieco żargonem kolejarzy i jak sądzę jest to związane z alkoholem. Ale to tylko moje przypuszczenia.
Na małych statkach ilość załogi jest określona w przepisach bandery. Np. byłem na statku bandery maltańskiej starszym mechanikiem i wszystko było cacy do pierwszej inspekcji. Inspektor dopatrzył się w przepisach bandery ze na statkach pod wzmiankowaną banderą o mocy maszyn takiej jaka była na rzeczonym statku przepisy przewidują dwóch oficerów mechaników. No i co ? Statek zastał aresztowany do czasu uzeupełnienia załogi maszynowej przez armatora do stanu wynikającego z przepisów bandery.
Na burcie konieczny jest: Cpt,C/M, C/E i AB. Na małych statkach są możliwe stanowiska mieszane np. Cpt/C/E, tak było swego czasu na statkach bandery niemieckiej. Już niestety nie pamiętam czy pierwszego czy drugiego rejestru.
Zaworówa to nic innego jak zwykła kiełbasa owinięta w papierowe serwetki przebite wykałaczkami położona na zaworze parowym, po kilkunastu minutach była gotowa do konsumpcji. Zdecydowanie lepsza od najlepszej z grilla. Na statkach motorowych zaworówa już nie była tą zaworówą z parowców. ____________ Greg SP2LIG |
| |
sq1fyi | 03.01.2014 13:42:29 |


Grupa: Użytkownik
QTH: Good village!
Posty: 206 #1703318 Od: 2011-4-20
| Minimalną ilość załogi określa tzw. minimum safe manning. Ciężko jest określić, w zależności od wielkości statku, bo na to składa się też wiele czynników. Np.na "Emma Maersk"(GRT Lekko ponad 170 000) jest to 16 osób (jako minimum), ale zamustrowanych jest trochę więcej. Natomiast na moim wynalazku o GRT ok 30000 jest 52.Tylko, że mój ma inne przeznaczenie.
Mirek sp1ny jest jak się nie mylę po Kołobrzegu. Kiedyś to się nazywało Technikum Rybołówstwa Morskiego, teraz pod nazwą Zespół Szkół Morskich. _________________ Igor |
| |
SP2LIG | 03.01.2014 13:42:47 |



Grupa: Użytkownik
QTH: GDYNIA
Posty: 13123 #1703320 Od: 2009-3-16
Ilość edycji wpisu: 1 | Dodam jeszcze że na małych statkach np. Ms Boruta i Ms Rokita oba były statkami PŻM'u nie było R/O łącznością zajmował się II of. Radiostacja była na mostku, nie było kabiny radio. ____________ Greg SP2LIG |
| |
SP5XMI | 03.01.2014 14:10:48 |

Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3445 #1703369 Od: 2012-12-16
| Trochę poczytałem o potrzebach związanych z komunikacją na morzu i znalazłem dość ciekawe spostrzeżenie. W kilku dość szczególnych przypadkach (duże platformy wiertnicze, operacje z wieloma statkami, okolice Nigerii z piratami itp) nadal zatrudnia się kogoś w rodzaju R/O. Oczywiście nie korzysta on z CW, a raczej z komputerowych środków komunikacji satelitarnej oraz głosowej na UKF i MF/HF. Jego zadaniem jest koordynacja łączności przy skomplikowanych operacjach obejmujących kontakt z wieloma stacjami jednocześnie. Dla C/M i Cpt to wielka zaleta, bo poza odciążeniem z organizacją łączności (tu chodzi o coś w rodzaju dispatchingu, ogarnianie całego ruchu) mają na burcie osobę, która im pomaga z częścią papierologii stosowanej. Z drugiej strony znalazłem też ciekawe wspomnienie byłego R/O, który wspomina z nostalgią swojego nauczyciela - starszy ten człowiek pływał jako R/O na brytyjskich statkach do lat siedemdziesiątych. Prawdopodobnie to był najszczęśliwszy okres dla dawnych radiooficerów. Autor wspomnień omawia przejście z AM na SSB, spadek liczby QTC razem ze stopniowym wprowadzaniem teleksów oraz głosowych terminali satelitarnych. Zszedł z burty i zajął się serwisowaniem sprzętu łączności na lądzie. _________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin |
| |
sq1fyi | 03.01.2014 14:27:30 |


Grupa: Użytkownik
QTH: Good village!
Posty: 206 #1703387 Od: 2011-4-20
| sq1fyi pisze: W takiej postaci o jakiej tu piszecie, na statkach cargo, zgadza się. Na jednostkach offshorowych (platformach, statkach specjalistycznych, itp.) jest radiooperator (czasami nazywany radio oficerem). Czesto jest to lokalny gosciu co by ogarniał temat tubylców, potrafiacych wjechać w środek poważnej operacji. Oganizuje ruch na danym obszarze, prowadzi komunikacje z helikopterami, przekazuje najważniejsze informacje - na ostatnim kontrakcie w Nigerii najczestszym tematem ostrzegawczym bylo piractwo. Glownie działa na UKF, ale zawsze też nasluchuje ustalonej freq.na KF, osobno poza wymogiem GMDSS.
Dodatkowo ma inne zadania, ale to już zależy od kompanii.
Pozdrawiam Igor
_________________ Igor |
| |
SP5XMI | 03.01.2014 14:47:46 |

Grupa: Użytkownik
QTH: Warszawa
Posty: 3445 #1703399 Od: 2012-12-16
| Tak właśnie, dzięki za przypomnienie, w zasadzie powinienem to zacytować sam, by dać kompletny obraz. Igorze dzięki za przypomnienie, szukałem tego wcześniej, ale gdzieś mi umknęło, szukałem nawet w koszu, bo może admini się zdenerwowali na jakiś offtop i wyrzucili. Ale na szczęście nie, to tylko gapa ze mnie 
_________________ Sent from Marconi Oceanspan with 3x807 in the finals. Pozdrawiam, SP5XMI Marcin |
| |
SP1ST | 03.01.2014 15:09:58 |


Grupa: Użytkownik
QTH: kraina 44-ech wysp
Posty: 425 #1703423 Od: 2011-3-5
Ilość edycji wpisu: 1 | Zaworówa, to kiełbasa Baltonowska zwyczajna obsypana posiekaną cebulką i czosnkiem. Zawijało się ją w pergamin lub sreberko z opakowania czekolady. Tak przygotowane zawiniątko kładło się na zawór parowy i po jakimś czasie .... palce lizać. Załoga kotłowni schodząc na wachtę najpierw zawijała do pentry nocnej po kiełbasę.
Szwajstug, to biały bawełniany potnik.
Marcin jeśli chcesz to mogę podesłać najnowszy cotygodniowy biuletyn o piractwie.PDF
PS już wysłałem na (mm-....@....) _________________ Krzysztof, SP1ST D-STAR UZNAM Isl
|
| |
Electra | 26.05.2025 01:59:58 |

 |
|