Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Oto jeden dzień z życia elektryka na morzu. Elektryka, który być może kiedyś był radiooficerem.
Rzecz się dzieje na tym oto rosyjskim trawlerze, który pływa po Morzu Barentsa:

Po śniadaniu - praca w kabinie radio.

Jak widać na stole nie ma już klucza CW. Konsola radiowa została jednak bez zmian. Nie znam tego sprzętu, nie potrafię powiedzieć co to jest. Na wprost odbiornik wydaje się podobny do któregoś EKD, tego z panoramą.
Godzina dziewiąta - wizyta na mostku:

Głównym zadaniem elektryka jest naprawa i utrzymanie komputerów oraz innych urządzeń elektronicznych, wliczając w to odtwarzacze DVD, telefony i laptopy. Do zestawiania samych połączeń radiowych elektryk jest niepotrzebny.

Na burcie są także inni specjaliści - ślusarz, tokarz i spawacz, oto ich warsztat:



Elektryk zamówił u nich wykonanie złączy probierczych do testera, o takich:


Oto warsztat bohatera tej relacji:

Elektryk na rosyjskim statku, podobnie jak dawniej radiooficer na statkach polskich i zachodnich, wykonuje sporo pracy papierkowej, w przypadku tego trawlera są to także informacje wynikach połowów. Są wysyłane za pomocą radiotelegrafu. Typowa moc radiostacji KF do tej emisji - 500W.

Zlecenie - pilna naprawa echosondy. Jest to bardzo ważne urządzenie na trawlerach, obecne praktycznie od początku. Jeszcze w latach sześćdziesiątych na polskich trawlerach było kilka echosond.

Przyczyną awarii było zniszczenie kabla. Bardzo częsta awaria, popularnie przez polskich R/O nazywana okorowaniem kabla.

Także na polskich trawlerach przed wejściem do sieci był zainstalowany dodatkowy czujnik echosondy, by ułatwić połów ryb.

Kolejna awaria - brak komunikacji głosowej z działem maszynowym. Przyczyną było doziemienie spowodowane oderwanym bezpiecznikiem. Walka z doziemieniami była ustawicznym problemem dla statkowych elektryków.

Nasi koledzy, którzy pływają do dziś potwierdzą, że doziemienia były, są i prawdopodobnie będą.

Po naprawie krótka wizyta w "maszynie":


Później chwila na hobby - tworzenie wzmacniacza lampowego:

Zależnie od statku, radiooficer mógł mieć trochę spokoju, albo robotę praktycznie cały czas. Od wprowadzenia teleksu, wiadomości wysyłanych kluczem było coraz mniej. Tutaj elektryk zajmuje się utrzymaniem całej elektroniki i w przypadku awarii ma naprawdę sporo pracy i w pogotowiu musi być cały czas. Aby zabić nudę w tych krótkich chwilach przerwy w zadaniach, może zająć się swoim hobby.


Szykowanie wieczornego raportu na 21:30. Potem rozmowy na czymś w rodzaju "giełdy". Dość często słychać takie łączności w Polsce, na morskich paśmach 8MHz i 12MHz.

U góry niezłomny odbiornik EKD produkcji b.NRD. Na dole nieznany mi nadajnik główny. Na zegarach od dawna nie ma zaznaczonych stref ciszy radiowej.
Stary świat R/O pozostał już tylko we wspomnieniach.

edit - poprawiłem nazwę stanowiska z inżynier (przetłumaczone z angielskiego na źródłowej stronie) na elektryk, zgodnie z sugestią ludzi morza.


  PRZEJDŹ NA FORUM