@SM0JHF Heniu! Ja chciałbym się wypowiedzieć raczej z drugiej strony eteru jako ten który te ekspedycje odbiera na swoim sprzecie i usiłuje "zrobić" aby otrzymac kartę. no i tu zaczynaja sie przysłowiowe "schody" bo to co sie wyrabia na częstotliwościach pracy to jest DOPIERO trolowanie! Przeszkadzacze, "policjanci pasmowi", gwizdacze "stawiacze nosnej" i cała reszta "kopyciarzy" po kilkanaście kilowatów. A tu człowiek, romantyk krótkofalarstwa usiłuje na zasadzie fair play dobić sie do takich stacji na rezonansowej delcie plus 260 Wat CW bo tyle ma Drake TR4CW.Owszem o ile na wyspie przy radiu siedzi operator a nie dupa wołowa to sie czasami udaje. Jesli wyposażenie antenowo odbiorcze ekspedycji jest słabsze plus "młody" niedoświadczony operator to zapomnij...(!) Najsilniejsi się dobiją a reszta niestety obejdzie się smakiem. Wiele ekspedycji słuchałem i wołałem na licencyjnej mocy ale... Pierdolnik jaki zwykle bywa w takich razach skutecznie pozbawia mozliwości dobicia sie do takich ekspedycji. Owszem na poczatku mnie to denerwowało ale teraz to mi sie smiac po prostu chce. Leci ekspedycja z jakiegoś "Pierdziszewa" na Atlantyku CW oczywiście królowa emisji, QRG poczatek pasma plus 10 kHz pile up-u, luminarze krótkofalarstwa i stare wygi jeden przez drugiego wołaja a nagle 59 + 60db wyskakuje Filip z konopii i wali otwartym tekstem "Idiot" po czym eter na pięć sekund milknie aby po chwili znowu ożyć ze zdwojoną siłą. Śmiałem sie z tego przeszło godzine i nie mogłem przestać bo znakomita większość nie wiedziała do kogo to było i wzięła to do siebie... No to możesz sobie wyobrazić co sie działo. Inna sytuacja, pasmo 3,5 MHz w nocy, trzecia czwarta rano, chodzi jakaś ekspedycja na CW nagle... 59 +40 jakas nobliwa włoska zona krótkofalowca przy właczonym VOXie rozdarła sie jak przysłowiowe stare gacie w praniu, przy czym trwało to jakieś 7 minut i wyzywała go od najgorszych przy czym słowo "cretino" powtarzało sie najczęściej. A teraz kolejny idiota, no ten to mnie naprawdę wkur* i już miałem otworzyc nadajnik i gościa "wyprostować" ale dałem spokój. Tym razem fonia na 3,5 MHz chodzi jakaż rzadka stacja ana niej jakichs dwóch"wołaczy" komentuje. Dobra1 Pół biedy wolno wam jestesmy krótkofalowcami tylko jeden z drugim kretyn zapomniał że ma załaczony Facebook i mesenger a kiedy ktoś pisze to owe "bum" rozwala głośniki w promieniu 300 km co najmniej wszystkim co słuchają. Siedzi człowiek w słuchawkach bo dzieciaki spia i słucha stacji z drugiego końca świata a tu nagle 60 ponad 9 jakis idiota otwiera nadajnik i "robi bum". Noż k* mać! Oczywiście słuchawki nie pomagają bo to "bum słychać w połowie mieszkania! Dlatego stwierdzam że już mi się nie chce walczyć o DXa bo owszem żebym tylko musiał sie przebijać przez pół świata na pile upie, ale niestety coraz częsciej okazuje się że jeszcze muszę walczyć z idiotami co nie stosuja zasad fair play i tego co nazywamy ham spiritem. Jestem ponad trzydzieści lat w eterze , z tego licencję mam od roku 1987.Tyle lat sie mówi o dobrym wychowaniu o zasadach... nic się nie zmieniło. No ale w porównaniu z latami poprzednimi nie jest też gorzej. Tylko wpisy na DX clustrach, obraźliwe, podszywanie się pod innych mnie mierzi osobiście. To jest dopiero wstyd! Mało jednemu z drugim że obraża innych w eterze i przeszkadza to jeszcze wypisuje brednie wystawiajac naw wszystkim świadectwo. Po prostu szkoda gadać.Ja podobnie jak i wiekszość "zrobiłem licencję"aby odpocząć od kłopotów, z fajnymi ludzmi pogadać, konstruowac urządzenia itd. itp. No ale jak widzę co się wyrabia mam po prostu dosyć. Dlatego Kolego Heniu nauczycielu krótkofalarstwa skoro Ty jeszcze masz wene twórczą ichce Ci się publikować dla innych może byłby czas napisać książke o zasadach krótkofalarstwa? O ham spiricie , o sytuacjach wziętych z życia, o kulturze, o szacunku dla innych. O tym PO CO tak naprawdę to hobby jest, bo nie każdy wie jak widać po wpisach na clusterach.Bo nie wiem jak Ty ale ja mam dość. dość chamstwa , trolowania i tego całego gówna co rozlewa sie po pasmach.Trzeba zacząć zwracać uwagę na kulturę bo zaczyna się źle dziać. Tyle w temacie. _________________ Pijmy piwo jedzmy śledzie , będziem silni jak niedzwiedzie!
Dwa razy pisałem na tym forum stawiając pytanie o motywację, którą kierują się organizatorzy i uczestnicy ekspedycji radiowych. Nikt z własnym doświadczeniem nie zapalił tu kaganka wiedzy i pewnie umrę nieoświecony. Radioamatorstwem zainteresowałem się 60 lat temu i nie udało mi się rozgryźć tej pilnie strzeżonej tajemnicy. Radioamatorzy praktykujący tę gałąź naszego hobby zachowują się jak członkowie loży masońskiej, lub kościoła scjentologów, i chronią swoje tajemnice przed ogółem. Ocenia się, że na świecie jest około trzech milionów legalnych radioamatorów, ze znakami wywoławczymi i odpowiednimi zezwoleniami. Kilkanaście tysięcy z nich aktywnie poluje na ekspedycje. Zgaduję, że tych, którzy jeżdżą na takie ekspedycje jest pewnie w sumie parę setek. Wiem, że w Polsce jest kilkudziesięciu kolegów, którzy uczestniczyli w ekspedycjach radiowych. I nikt nie chce zdradzić tego, co ich ciągnie do takich wyjazdów. Szczególnie intryguje mnie Projekt TAAF SPDXpedition opisany w biuletynie SPDXClubu CQDX 121 z lipca 2007 roku. Nigdzie nie znalazłem podsumowania i wrażeń z tego znaczącego przedsięwzięcia. Ogólnie, nieproporcjonalnie dużo uwagi poświęca się ekspedycjom na portalach i w publikacjach, choć tak naprawdę zainteresowanych nimi jest jeden procent wszystkich radioamatorów. Nawet PZK publikuje więcej informacji o ekspedycjach, niż o swojej działalności pożytku publicznego, choć upomina się o ten jeden procent (podatku). O tej ekspedycji z roku 2007 nie znalazłem jednak informacji.
Jakieś dwadzieścia lat temu chciałem odwiedzić Wyspy Zielonego Przylądka na Atlantyku, na zachód od Senegalu. Zainspirowała mnie do takiej wizyty muzyka z tego archipelagu. Usłyszałem w Sztokholmie na żywo Cesarię Evorę i potem odkryłem jak pociągająca jest tamtejsza tradycja muzyczna. Chciałem zostać na wyspach kilka tygodni, więc poprosiłem o zezwolenie na nadawanie z tego kraju. Dodatkowo, dowiedziałem się, że lokalny radioamator w Mindelo potrzebuje pomocy przy zainstalowaniu anteny w nowym domu. Namówiłem kolegę ze Sztokholmu, aby poleciał ze mną. Carlos, D44AC, był bardzo wdzięczny za pomoc i później przez kilka lat był dość aktywny. Ale nie była to żadna ekspedycja — ja zwiedziłem 4 wyspy archipelagu, spotkałem kilku lokalnych muzyków, trochę ponadawałem na falach krótkich i poznałem dwóch lokalnych radioamatorów. https://dxnews.com/pulu_d44ac_mindelo_cabo-verde_cape-verde/ https://sm0jhf.wordpress.com/the-uk/ Practical Wireless 2001 June https://sm0jhf.wordpress.com/cq/ CQ 2004 May
Nigdy nie uczestniczyłem w ekspedycji, ale w grudniu 2004, gdy byłem w mieście Chennai na wschodzie Indii, poleciałem na kilka dni do Port Blair na Wyspach Andamanach. Odwiedziłem tam grupę radioamatorów z Indii, którzy jak zrozumiałem, przylecieli tam na ekspedycję dieksową. Dowiedziałem się od nich jakie były cele tej imprezy. Pierwszym było nadawanie z rejonu uznanego jako osobna jednostka w programie kolekcjonowania tzw. krajów, lub podmiotów, znanym jako DXCC - czyli klub setki dieksów. Drugim celem było przekonanie administracji państwowej, która miała podejście do radia jak z czasów brytyjskich sprzed wojny światowej, że nie jest to takie groźne. Trzecim celem było zaprezentowanie amatorskiej łączności radiowej w lokalnej szkole indyjskiej marynarki wojennej. Na wyspach Andamanach jest baza floty indyjskiej i duży ośrodek szkolenia oficerów. Odbyło się kilka spotkań z kadetami, i nawet na jednym z nich zostałem poproszony o opisanie praktycznych korzyści jakie daje takie hobby. Wróciłem do Chennai 25 grudnia i następnego dnia obudziły mnie wstrząsy całego hotelu. Po kilku godzinach dotarła do nas pierwsza fala tsunami. Baza marynarki na Andamanach została zniszczona i przez kilka dni niemal jedyną łączność zapewniali członkowie owej ekspedycji. Ilustrowane wspomnienia opublikowane są m.in. na portalu SP3KEY http://www.sp3key.com/jhf/vu4/index.html a także drukiem, m.in. https://sm0jhf.wordpress.com/cq/ CQ 2005 April oraz https://sm0jhf.wordpress.com/the-uk/ Practical Wireless 2006 January.
Moje podejście do ekspedycji stało się mniej sceptyczne. Ekspedycje radiowe mogą mieć sens i przynosić korzyść zarówno lokalnym społecznościom jak i radioamatorom w ogóle. Niewyobrażalnie nudne musi być jednak siedzenie przy radiostacji przez kilka dni, a nawet tygodni, i użeranie się z tłumem w eterze. Setki osób godzinami krzyczą do mikrofonów, niektórzy dostają amoku, wielu z nich z premedytacją przeszkadza w odbiorze.
Nie wiem o co chodzi, a podobno jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ale gdzie są te „piniądze” w ekspedycjach radiowych? Coś mnie ominęło, coś przeoczyłem?
Ktoś wspomniał, że ludzie jadą na ekspedycje, aby umożliwić innym zaliczenie jakiegoś kraju, wyspy lub czegokolwiek. Nie wierzę w taki altruizm, nie wierzę, że dorośli ludzie, szczególnie z Ameryki, wydają tysiące dolarów aby sprawić przyjemność innym, anonimowym radioamatorom na całym świecie. Taką wersję w Ameryce nazywa „bullshit”.
Ktoś na forum zarzucał mi, że chciałbym zabronić ekspedycji. Nic takiego. Odwrotnie, jestem liberalny i uważam, że nie powinno zabraniać się niczego. Resztę można pozostawić darwnizmowi.
Ktoś inny zalecał pisanie instrukcji postępowania w eterze. Takich instrukcji jest mnóstwo, ale nie czytają ich ci, którzy powinni. Tak jak publikowanie kodeksu drogowego nie zmniejsza ilości oszołomów ścigających się w terenie zabudowanym, jazdy po pijaku czy zwykłego wyprzedzania na podwójnej ciągłej linii. Oni wiedzą, że to jest nielegalne, karalne i niebezpieczne. Czy trzeba ciągle pisać nowe instrukcje, że nie wyrzuca się śmieci do lasu i nie pali się nimi w piecach?
Społeczeństwo radioamatorów starzeje się i wymiera. Nowi radioamatorzy zostają indoktrynowani, że nasze hobby polega na kupowaniu skomplikowanych aparatów i wymianie „five-nine” z jak największą ilością wycieczkowiczów na bezludnych wyspach. Miarą umiejętności radioamatora stała się liczba wymienionych 5x9 ze stacjami w różnych miejscach według listy wyżej wymienionego klubu setki dieksów. Kilku facetów napędza ruch na pasmach radioamatorskich na całym świecie. Oni decydują, że jakaś rafa będzie celem wypraw, albo że zakon średniowiecznych rycerzy jest państwem. Absolutnym skandalem było uznanie za osobny kraj, w roku 1970, latarni morskiej po szwedzkiej stronie malutkiej skały o nazwie Märket, wystającej z Bałtyku koło Szwecji. Piętnaście lat później linię graniczną zmieniono i obecnie latarnia morska leży już po stronie należącej do fińskiego archipelagu Å,land. https://dxnews.com/market-reef-mistake/
Gdy miałem naście lat, popularne było wśród rówieśników zbieranie etykietek od pudełek z zapałkami i kapsli od piwa. Dzisiaj tysiące radioamatorów zachowują się jak dwunastoletni chłopcy zbierający bardzo kosztowne pocztówki. Ja osobiście wolę mieć jedno pudełko dobrych zapałek, niż sto etykietek i jedną butelkę dobrego piwa, niż sto kapsli. Wolę porozmawiać przez kilka minut z misjonarzem na Nowej Gwinei, niż „zaliczyć” ekspedycję w tym samym miejscu na dwunastu pasmach wszelkimi emisjami.
Mam wrażenie, że niemal całkowicie zanikły elementy radioamatorstwa, które były racjonalnymi podstawami tego hobby. Rozwój własnej wiedzy i umiejętności, eksperymentowanie z techniką radiową, bezinteresowną komunikacją z innymi o podobnych zainteresowaniach — to wszystko staje się nieaktualne. Od nas samych zależy przyszłość.
Nie zdziwię się, jeśli moje opinie zostaną zakwalifikowane jako „mowa nienawiści”.
Jeśli nie pojawi się jakaś racjonalna odpowiedź na moje pytanie, to daję przedwyborczą obietnicę, że zamknę temat.
Gdy miałem naście lat, popularne było wśród rówieśników zbieranie etykietek od pudełek z zapałkami i kapsli od piwa. Dzisiaj tysiące radioamatorów zachowują się jak dwunastoletni chłopcy zbierający bardzo kosztowne pocztówki. Ja osobiście wolę mieć jedno pudełko dobrych zapałek, niż sto etykietek i jedną butelkę dobrego piwa, niż sto kapsli. Wolę porozmawiać przez kilka minut z misjonarzem na Nowej Gwinei, niż „zaliczyć” ekspedycję w tym samym miejscu na dwunastu pasmach wszelkimi emisjami.
Ale to samo można powiedzieć o zawodach a nawet o... dyplomach. O wszelkiej maści stacjach okolicznościowych także. Polowanie na stacje dyplomowe, okolicznościowe, uczestniczenie w zawodach a nawet ściganie ekspedycji - to wszystko nie wyklucza tego co jest w tym hobby najważniejsze, czyli satysfakcja z radioamatorstwa.
A to na jakim kto jest poziomie wiedzy i umiejętności, czy sam tylko zarabia kable, może sam też buduje anteny, a nawet lutuje jakieś proste oprzyrządowanie... - to jest mniej istotne. Świat się zmienił, kiedyś ludzie jeździli dorożką, dziś podróżują samochodem. Wczorajsze nigdy nie wróci. Piszesz, że "społeczeństwo radioamatorów starzeje się i wymiera" - to jest smutny fakt, ale jedynym lekarstwem na to może być tylko przyciąganie i zarażanie rzesz młodych-nowych. Jednocześnie trzeba ich instruować w zasadach dobrego wychowania na radiu i poprawnego DXowania... to jest niezmiernie ważne i całkowicie się zgadzam. A reszta niech się dzieje sama.
Napisałeś też, że "Nowi radioamatorzy zostają indoktrynowani, że nasze hobby polega na kupowaniu skomplikowanych aparatów i wymianie „five-nine” z jak największą ilością wycieczkowiczów na bezludnych wyspach. Miarą umiejętności radioamatora stała się liczba wymienionych 5x9 ze stacjami w różnych miejscach według listy wyżej wymienionego klubu setki dieksów." - a nie było kiedyś tak, że starzy radioamatorzy byli indoktrynowani, że nasze hobby polega na samodzielnym zalutowaniu radia od najmniejszych podzespołów, nauce telegrafii i titania? Czy miarą umiejętności radioamatora nie stawała się liczba słów CW na minutę i to jak skomplikowany radionadajnik na lampach był sam w stanie zrobić? Nie wiem, nie żyłem w tych czasach - może tak było, może nie. Ciężko mi się wypowiadać. Ale jestem pewien, że w tym hobby zawsze każdy znajdzie coś dla siebie, i nie mierzę innych swoją własną miarą mi się podoba jedno, to innemu drugie, i to jest właśnie najfajniejsze.
Świat się zmienia my też. A motywacja - każdy ma swoją. Chyba chodzi o samorealizację.
Za pomocą radia człowiek od zawsze pokonywał bariery, i nawet może nie tylko te zewnętrzne, ale także i swoje własne. _________________ Nic co radioamatorskie, nie jest mi obce! :-)
@ SP8TZ Zostają indoktrynowani... A według Ciebie dlaczego się tak dzieje? Odpowiem Ci. Bo to sie jedno z drugim wiąże zarówno co mówi Henryk jak i Ty. Kiedyś zeby zaistnieć w eterze trzeba było oprócz licencji samemu zrobić radio. Owszem były częsci , czasem nawet schematy( SP5WW), no i jakoś szło. A w USA ?? Owszem mozna było zrobic sobie radio z kit-u1 kupawałeś karton części i instrukcję obsługi no ipo trzech tygodniac ( z przerwami na nauke lub pracę) miałeś radio! Polacy robili wspaniałe urządzenia dla wojska , dla Żeglugi, Pogotowia , Policji itd itp. ale żadej pożal sie Boże decydent nie pomyślał zeby zaprojektować profesjonalnie i zrobić radio dla amatorów... wyprawy DX-owe?! w tamtym czasie?! Duzym naprawdę dużym fartem było pojechać na Antarktydę jako łacznościowiec, inaczej zapomnij. Tego nie mogę zrozumieć, Ruscy dla amatorów mieli odbiorniki do składania, Wegrzy opracowali trx Delta A, NRD nawet miało trx SSB /CW ostatnio nawet naprawiałem takie pudło. Tylko Polacy jak zwykle za murzynami za przeproszeniem. Jacyś nawiedzeni "ideolodzy" cały czas piedzielili jak to sie "romantycznie " robiło na RBM ce cała Europe i temu podobne brednie. Radioamator mał miec postawę ideologiczną i być po własciwej stronie a gdy trzeba to "z piersi i z pieśni". Siedzę w tym radio ponad cztery dychy i JEDNO się nie zmieniło. Cały czas jakiś "reformator" próbuje mnie indoktrynować. Po prostu śmiech na sali. _________________ Pijmy piwo jedzmy śledzie , będziem silni jak niedzwiedzie!