Ekspedycje radiowe |
Gdy miałem naście lat, popularne było wśród rówieśników zbieranie etykietek od pudełek z zapałkami i kapsli od piwa. Dzisiaj tysiące radioamatorów zachowują się jak dwunastoletni chłopcy zbierający bardzo kosztowne pocztówki. Ja osobiście wolę mieć jedno pudełko dobrych zapałek, niż sto etykietek i jedną butelkę dobrego piwa, niż sto kapsli. Wolę porozmawiać przez kilka minut z misjonarzem na Nowej Gwinei, niż „zaliczyć” ekspedycję w tym samym miejscu na dwunastu pasmach wszelkimi emisjami. Ale to samo można powiedzieć o zawodach a nawet o... dyplomach. O wszelkiej maści stacjach okolicznościowych także. Polowanie na stacje dyplomowe, okolicznościowe, uczestniczenie w zawodach a nawet ściganie ekspedycji - to wszystko nie wyklucza tego co jest w tym hobby najważniejsze, czyli satysfakcja z radioamatorstwa. A to na jakim kto jest poziomie wiedzy i umiejętności, czy sam tylko zarabia kable, może sam też buduje anteny, a nawet lutuje jakieś proste oprzyrządowanie... - to jest mniej istotne. Świat się zmienił, kiedyś ludzie jeździli dorożką, dziś podróżują samochodem. Wczorajsze nigdy nie wróci. Piszesz, że "społeczeństwo radioamatorów starzeje się i wymiera" - to jest smutny fakt, ale jedynym lekarstwem na to może być tylko przyciąganie i zarażanie rzesz młodych-nowych. Jednocześnie trzeba ich instruować w zasadach dobrego wychowania na radiu i poprawnego DXowania... to jest niezmiernie ważne i całkowicie się zgadzam. A reszta niech się dzieje sama. Napisałeś też, że "Nowi radioamatorzy zostają indoktrynowani, że nasze hobby polega na kupowaniu skomplikowanych aparatów i wymianie „five-nine” z jak największą ilością wycieczkowiczów na bezludnych wyspach. Miarą umiejętności radioamatora stała się liczba wymienionych 5x9 ze stacjami w różnych miejscach według listy wyżej wymienionego klubu setki dieksów." - a nie było kiedyś tak, że starzy radioamatorzy byli indoktrynowani, że nasze hobby polega na samodzielnym zalutowaniu radia od najmniejszych podzespołów, nauce telegrafii i titania? Czy miarą umiejętności radioamatora nie stawała się liczba słów CW na minutę i to jak skomplikowany radionadajnik na lampach był sam w stanie zrobić? Nie wiem, nie żyłem w tych czasach - może tak było, może nie. Ciężko mi się wypowiadać. Ale jestem pewien, że w tym hobby zawsze każdy znajdzie coś dla siebie, i nie mierzę innych swoją własną miarą mi się podoba jedno, to innemu drugie, i to jest właśnie najfajniejsze. Świat się zmienia my też. A motywacja - każdy ma swoją. Chyba chodzi o samorealizację. Za pomocą radia człowiek od zawsze pokonywał bariery, i nawet może nie tylko te zewnętrzne, ale także i swoje własne. |