NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » INNE » ZŁAMANIE FOSY

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Złamanie fosy

- Kulisy kontrwywiadu Solidarności Walczącej
  
sq6acm
04.04.2012 20:54:27
poziom 5



Grupa: Użytkownik

QTH: JO80RU

Posty: 587 #911921
Od: 2008-7-20
Witam

Kolejny materiał historyczno-radiowy

Żargon SB
Do dziś nikt z działaczy SW nie potrafi wyjaśnić skąd się wzięła "fosa" i od kiedy SB zaczęła jej używać. Tej nazwy-kryptonimu używali esbecy w eterze, kiedy chcieli zdyscyplinować co bardziej gadatliwych funkcjonariuszy. "Mów fosą – nie normalnie" – czasami można było usłyszeć w trakcie nasłuchu radiowego, gdy któremuś z esbeków zdarzało się przekazać jawną, niekodowaną informację.
"Fosa" składała się z kombinacji kilku elementów:
– kody cyfrowe – oznaczające typowe, sproceduralizowane czynności, przykładowo:
300 – początek akcji (obserwacji),
301 – tak jest/przyjąłem – początek akcji (potwierdzenie),
310 i 311 – odpowiednio jak wyżej, jeśli "figurant" porusza się samochodem
400 – koniec akcji (obserwacji) na dziś,
415 – w prawo,
421 – w lewo,
412 – prosto.
Do określania kierunków, zwłaszcza na skrzyżowaniach, używano też metody opartej na tarczy zegarowej, bardzo podobnej do stosowanej w lotnictwie lub żeglarstwie. Metoda "zegarowa" była bardziej intuicyjna i jednocześnie precyzyjniej pozwalała określać kierunki, np. na godzinie dwunastej – zero – pięć znaczyło: prawie prosto, ale lekko w prawo (pod kątem do aktualnego kierunku jazdy);
– żargon/slang oznaczający różne rzeczy lub czynności; stosowane na początku kryptonimy wywodziły się ze świata medycznego, np.:
"ordynator" – oficer dowodzący akcją z siedziby biura operacyjnego (bazy)
"sanitariusze" – prowadzący obserwację esbecy (pracownicy wydziału "B")
"karetka" – cywilny samochód esbecki, później jakikolwiek pojazd, ogólnie samochód
"pacjent" – podopieczny, czyli inaczej obserwowana osoba
"figurant" – sporadycznie używane zamiast "pacjent", częściej przez MO; w zależności od kontekstu: ogólnie – obserwowana osoba, w przypadku obserwacji mszy świętych: każda osoba duchowna (ksiądz, kleryk), a jeśli obserwacja dotyczyła konkretnego "figuranta" duchownego mógł być wyróżniany jako "pierwszy"
"krzyż", "krzyżyk" – kościół, ale w Trójmieście krzyż znaczyło skrzyżowanie (bez względu na rzeczywisty kształt skrzyżowania), np. "daje do krzyża" – dojeżdża do skrzyżowania
"bożnica" – kościół, używane przez tzw. czwórkę (IV Departament SB, IV Wydział MO – czyli specjaliści od rozpracowywania Kościoła)
"impreza" – najczęściej msza święta, czasami namierzone spotkanie konspiratorów
"przyśpiewki" – występowały, kiedy wierni śpiewali "Boże coś Polskę..."
"paczka" – osoba
"połówka" – ogólnie: osoba towarzysząca płci przeciwnej do osoby śledzonej, domyślnie: żona/kobieta, później także szerzej: inna/druga osoba, wspólnik
"ćwiartka" – dziecko
"pamiątki" – zdjęcia, dokumentacja fotograficzna
"obcinać" – rozglądać się, sprawdzać czy nie jest się śledzonym, obserwowanym
"brykać" – zachowywać się w sposób utrudniający obserwację, uciekać, gubić "ogon"
"przepalić" – spłoszyć, ostrzec kogoś przez zbyt nachalną, nieuważną, dekonspirującą się obserwację, np. "tylko nie przepal, nie przepal!"
"na patykach", "na patyczkach" – na piechotę
"kolorki", "kolory" – światła sygnalizacji ulicznej, np. "daje 77 do kolorków"
"ciota" – do tyłu, cofanie, zawracanie samochodem
"kraty"/"kratki" – okna, często w połączeniu "kratki palą" lub "kratki zgaszone"; pod koniec dnia, kiedy obserwowana osoba wracała do swojego mieszkania i "kratki gasły", kierujący obserwacją funkcjonariusz ogłaszał "400"
"kwadrat" – w zależności od kontekstu: w połączeniu z numerem wskazywał zakodowany rejon miasta, bez numeru: podwórko, kwartał ulic, dający się wyróżnić obszar o kształcie prostokąta, kwadratu, czasami, w połączeniu z przymiotnikiem, wskazywał jakiś konkretny, charakterystyczny obiekt w najbliższej okolicy, np. "biały kwadrat" (duży "Super-Sam"), "pieczarki", "biali" lub "białe czapki" – drogówka (Wydział Ruchu Drogowego MO), często wykorzystywana do operacji "wiązania", tj. zatrzymania obserwowanych osób poruszających się samochodem
"altana" – przyczepa kempingowa służąca do prowadzenia obserwacji
"żelazny" – dworzec kolejowy PKP, kolej, czasami także tramwaj
"gumowy" – dworzec PKS
"firma" – SB, ogólnie resort – MSW
"fabryka" – siedziba resortu, np. we Wrocławiu budynki MSW przy pl. Muzealnym (ale np. wrocławska MO używała żargonowo określenia "fabryka" do określenia lokalizacji komisariatu dzielnicowego Wrocław-Fabryczna na Pilczycach)
"serce" – bateria (akumulator) przenośnego radiotelefonu (od 1989 r. zaczęły być używane radiotelefony ręczne produkcji zachodniej)
"recepta" – notatka, raport z obserwacji, np.: "dawaj pilnie recepty na fabrykę"
"kogut" – najczęściej taksówka, ale mógł tak też być nazywany inny samochód z "kogutem" na dachu, np. karetka pogotowia ratunkowego, samochód straży pożarnej, samochód pogotowia energetycznego itp., a nawet oznakowany radiowóz MO.
"półki" – przejścia pomiędzy klatkami schodowymi na strychach, szczególnie w nowych wieżowcach;
– kryptonimy oznaczające charakterystyczne punkty/lokalizacje w mieście, np. w przypadku Wrocławia:
"Giewont" – budynek "Poltegor" przy ul. Powstańców Śląskich (na 22 piętrze były pomieszczenia wykorzystywane przez MSW)
"Biały" – hotel "Wrocław", gdzie znajdowało się zaplecze techniczne SB (garaże samochodowe oraz "technika operacyjna")
"Rotunda" – hotel "Panorama"
"Szary" lub "Stary" – hotel "Monopol"
"Kambuz" – knajpa "Savoy" przy placu Kościuszki, miejsce spotkań funkcjonariuszy MSW
"Bonanza" – domek letniskowy Kornela Morawieckiego w Pęgowie ("Kornelówka")
"Długa", "zjazd na Długiej" – parking przy ul. Wielkiej, w bezpośrednim sąsiedztwie Akademii Ekonomicznej, gdzie często zjeżdżały się "karetki" obstawy na przerwę lub roboczą naradę operacyjną; była tam też dosyć długo zaparkowana "altana"
"Świerk" – ówczesna ul. Świerczewskiego (obecnie Piłsudskiego)
"Kopyto" – ul. Szewska
"Tadeusz" – ul. Tadeusza Kościuszki
"Tarcza" – plac Grunwaldzki, "na tarczy" – na pl. Grunwaldzkim
"Antena" – ośrodek/budynki Polskiego Radia i Telewizji; we Wrocławiu zabudowania przy ul. Karkonoskiej
"Rondel" – rondo, we Wrocławiu domyślnie rondo Powstańców Śląskich, przy mieszkaniu Hanny Łukowskiej-Karniej, ogólnie znaczyło też dowolne skrzyżowanie z ruchem okrężnym
"Warkocze" – autostrada, np. "daje 412 od Białego do warkoczy"1
"zjazd na wodę/nad wodę", "wyspa", "między mostami" – zabudowania MSW przy ul. Księcia Witolda, m.in. jedna z siedzib SB oraz jednostka ZOMO; często wykorzystywane miejsce zjazdu ekipy obserwacyjnej w celu przeprowadzenia narady, a także okolica, w której funkcjonariusze parkowali swoje prywatne samochody
"Garaże" – baza samochodowa MSW na ul. Zelwerowicza, gdzie zjeżdżały "karetki" SB w celu tankowania paliwa w znajdującej się tam resortowej stacji benzynowej; także warsztaty samochodowe i garaże (później garaże SB wyprowadzono w okolice bardziej dyskretną, znajdująca się z dala od oficjalnych budynków MO/MSW, tj. do hotelu "Wrocław")
"Matysiaki", "u Matysiaków" – obszar przy ul. Sokolniczej przy izbie wytrzeźwień w bezpośrednim sąsiedztwie "garaży" na Zelwerowicza, m.in. okolica parkowania prywatnych samochodów funkcjonariuszy
"Baszta" – siedziba milicyjnego klubu sportowego "Gwardia" przy ówczesnej ul. Nowotki (obecnie ul. Krupnicza), gdzie znajdowały się pomieszczenia wykorzystywane przez SB, w tym węzeł łączności radiowej
"Wieża" – areszt śledczy, ogólnie: budynki sądu i prokuratury przy skrzyżowaniu Podwala i ul. Sądowej
"Konie" – siedziba zakładów sportowych przy ul. Komandorskiej
"Koło" – tramwaj linii "0" (zero), "do koła" – oznaczało, że śledzona osoba udaje się w kierunku tramwaju "0", "daje kołem" – jedzie tramwajem linii "0"
"Getto" – osiedle Kozanów, gdzie mieszkało bardzo wielu funkcjonariuszy MSW różnego szczebla, a także innych funkcjonariuszy ówczesnej władzy
"Apteka", "Tawerna" – konspiracyjne lokalne operacyjne
"Kamień" – Plac Kościuszki (rondo, na środku którego znajduje się pomnik... do dziś z kotwicą Solidarności Walczącej).
Według relacji Andrzeja Kołodzieja, w Trójmieście wydział obserwacji "B" stosował analogiczne metody komunikacji, jednak w znacznie mniejszym stopniu posługiwano się kryptonimami ustalonych miejsc. Wynikało to przede wszystkim ze specyfiki topograficznej Trójmiasta. Do określania kierunku skrętu od głównej osi komunikacyjnej używano dwóch typowych komunikatów:
"do wody", "daje do wody" – skręca w stronę morza,
"do lasu", "daje do lasu" – zasadniczo skręca w stronę przeciwną do Zatoki Gdańskiej, choć czasami w zależności od położenia i konkretnej sytuacji mogło oznaczać inny kierunek, jawnie wyznaczony lokalizacją lasu.
Tereny leśne przecinające obszary zurbanizowane Gdańska, Gdyni i Sopotu stanowiły istotę owej lokalnej specyfiki Trójmiasta. Różne rodzaje skrzyżowań i wiele dróg odchodzących od głównej dwupasmowej magistrali komunikacyjnej Trójmiasta wymuszały stosowanie bardziej precyzyjnego sposobu określania kierunków niż "412", "415", "421", stąd wydział "B" stosował praktycznie wyłącznie "zegarową" metodę informowania o kierunku przemieszczania się "figuranta". Jednak ten de facto jawny sposób określania kierunków był używany przez SB także w innych miastach, a w początkowym okresie (pierwsza połowa lat osiemdziesiątych) także we Wrocławiu.
Jak łatwo zauważyć, slang radiowy SB był dosyć intuicyjny, silnie kontekstowy – niektóre słowa zmieniały znaczenie w zależności od sytuacji. Słownictwo nie było zamknięte i było często adaptowane ad hoc do lokalnych potrzeb. Ale dla osoby dobrze znającej miasto, kwestią czasu spędzonego przy nasłuchu było odgadnięcie niektórych kryptonimów czy nawet tego kontekstowego żargonu i całego języka kodowego "fosa". Jaki był zatem sens stosowania takiego slangu?
"Fosa" była swoistą podstawową "fortyfikacją" obronną SB i była pierwotnie opracowana jako pierwsza linia obrony przeciwko działaniom kontrwywiadowczym obcych państw. Zapewniała ochronę przeciwko zrozumieniu korespondencji radiowej przez obcokrajowców, dla których polski jest językiem wyuczonym.
Wprowadzenie stanu wojennego i zmiana proporcji w zainteresowaniach wydziału obserwacyjnego "B" spowodowały, że głównym obiektem śledzenia stali się rodzimi działacze opozycji, a nie obcokrajowcy czy pracownicy zagranicznych placówek dyplomatycznych.

Metody śledzenia przez SB
Zgodnie z powyższym słownikiem, podsłuchana we Wrocławiu korespondencja radiowa kodowana "fosą": "Do świerka na kolorkach 415 do kamienia" komunikowała wszystkim uczestnikom obserwacji (i zespołowi rozpoznania radiowego SW), że śledzona osoba – pojazd, jadąc ul. Świerczewskiego skręca na światłach w prawo do pl. Kościuszki...
Taka komunikacja esbeków była niezbędna, ponieważ technika prowadzenia obserwacji polegała (i w dalszym ciągu polega) na współpracy wielu pojazdów oraz zespołu kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu funkcjonariuszy, którzy przemieszczają się wraz z obserwowanym "figurantem". Przy czym, w odróżnieniu od sytuacji znanych ze scenariuszy filmowych, samochody i ludzie biorący udział w obserwacji podejrzanej osoby znajdowali się nie z tyłu, ale przede wszystkim z przodu i z boków. Np. cywilny radiowóz stojący na światłach obserwował w lusterku śledzony samochód i komunikował pozostałym radiowozom biorącym udział w akcji, jak będzie jechać obserwowany "figurant". Łączność radiowa była więc niezbędnym elementem taktyki polegającej na "przekazywaniu" sobie przez funkcjonariuszy śledzonej osoby, tak aby unikać sytuacji łatwych do zaobserwowania, że ciągle z tyłu znajduje się ten sam samochód lub tajniak.
Taka obserwacja miała charakter dynamiczny: brało w niej udział kilka "karetek" (nie mniej niż trzy samochody), a funkcjonariusze biorący w niej udział, także kobiety, często zamieniali się, podążając wraz z obserwowanym "figurantem" – raz znajdując się przed, raz obok, rzadziej z tyłu. Zdarzało się, że tajniacy zmieniali swój wizerunek – przebierali się, "przekładali" numery rejestracyjne w samochodach, wreszcie zmieniali nawet samochody, czasami używając do obserwacji aut prywatnych – najczęściej "maluchów" fiatów126p. Jedną z rozpoznanych przez SW technik mających uśpić czujność obserwowanych było wykorzystywanie samochodów oznaczonych za pomocą tzw. koguta jako "taxi". Jednak na początku używane przez SB samochody łatwo było rozpoznać: były to przeważnie duże fiaty 125p w charakterystycznym dla resortu, niebieskim kolorze... Często były wyposażone w równie charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny atrybut dekonspirujący radiowóz – specyficzną antenę radiotelefonu, która różniła się od typowej anteny radioodbiornika samochodowego.
Jednak z upływem czasu, wraz rozwojem podziemia, rozpracowywaniem technik działania SB przez kontrwywiad SW, metody SB ulegały modyfikacji i doskonaleniu: poszerzono park samochodowy – pojawiły się nowe auta, w różnej kolorystyce (najczęściej szare, ale były też zielone), z samochodów zaczęły znikać charakterystyczne antenki.
W późniejszym okresie, dzięki systematycznej obserwacji, kontrwywiad SW dorobił się listy "trefnych" samochodów, używanych do śledzenia przez bezpiekę. Lista ta składała się z unikatowych cech podejrzanych samochodów: numerów rejestracyjnych, marki i koloru karoserii. Była permanentnie aktualizowana i weryfikowana przez eliminowanie rzeczywiście przypadkowych, jednokrotnie zaobserwowanych samochodów.
Najwcześniejsze doświadczenia z drugiej połowy lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych pozwoliły już po wprowadzeniu stanu wojennego i rozpoczęciu nasłuchów radiowych przez RKS, a następnie SW (ta sama ekipa!), analizować i tłumaczyć komunikację radiową szyfrowaną "fosą". Prekursorem tej analizy i szczegółowego zbierania wszelkich informacji o pracy SB był jeszcze w okresie RKS-u Jan Pawłowski (Jan Gajos) – późniejszy szef nasłuchu i kontrwywiadu Solidarności Walczącej. Wspólnie z Hanną Łukowską-Karniej, która "ciągnęła" za sobą "ogon", analizował odtworzoną na podstawie jej relacji trasę przemieszczania się, i odsłuchując nagrane wcześniej rozmowy, dopasowywał do działań zespołu SB prowadzącego obserwację. Metodą żmudnej analizy i dedukcji zostały złamane w ten sposób numery kodowe typowych i powtarzalnych czynności, a także rozszyfrowano kryptonimy i lokalizacje takie jak "Tawerna", "Apteka", "Szary", "Biały", "Długa", "Kopyto" itd. Najwięcej trudności sprawiało rozszyfrowanie używanego przez SB systemu oznaczania lokalizacji za pomocą kwadratów. Przyczyną były najprawdopodobniej okresowe zmiany systemu numerowania kwadratów.
To właśnie znajomość technik obserwacyjnych i sposobów działania wydziału obserwacji, jaka otworzyła się przed zespołem Jana Pawłowskiego po złamaniu "fosy", stanowiły – obok przestrzegania zasad konspiracji – drugi ważny fundament bezpieczeństwa w prowadzonej działalności podziemnej: dzięki podsłuchowi rozmów prowadzonych przez SB uświadomiono sobie, jak trudno jest skutecznie i faktycznie zgubić ogon, kiedy śledzenie prowadzone jest przez kilka samochodów i kilkunastu tajniaków.

Ludzie i technika
Najprostsze i najskuteczniejsze metody gubienia "ogonów" to np. spacer jednokierunkową ulicą "pod prąd" dozwolonego ruchu samochodów albo spacer w terenie objętym zakazem ruchu lub uniemożliwiającym wjechanie samochodem. Andrzej Kołodziej wspomina, że w Trójmieście najprostszą i najszybszą metodą zgubienia obstawy SB było wejście w najbliższe tereny leśne. Była to metoda bardzo skuteczna i kiedy funkcjonariusze orientowali się, że śledzony figurant zmierza w stronę lasu, starali się nie dopuścić do takiej możliwości, a w nasłuchu radiowym słychać było wtedy nerwową, jawnie prowadzoną komunikację, żeby obserwowaną osobę "odciąć od lasu".
W ocenie dawnych działaczy SW przebija zgodna ocena, że poziom prowadzonych działań operacyjnych przez funkcjonariuszy z Wrocławia był wyraźnie wyższy niż w pozostałych ośrodkach Polski (np. w Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, a nawet Trójmieście i Warszawie).
Rozpoznanie przez wrocławskich działaczy SW "obstawy" w czasie wyjazdów w teren, do innych miast, po wrocławskiej "szkole" obserwacji SB, było naprawdę proste. Analogicznie: ekipy przyjeżdżające z innych miast Polski za obstawianymi "figurantami" do Wrocławia, pracowały w sposób wyraźnie mniej dyskretny i... profesjonalny, niż wrocławska bezpieka. Różnica w sposobie prowadzenia korespondencji radiowej była wyraźna i nasłuch od razu rozpoznawał, że w terenie działają funkcjonariusze "na występach gościnnych". Po części mógł to tłumaczyć brak znajomości topografii miasta przez przyjezdnych funkcjonariuszy, ale było to też spowodowane znacznie niższym poziomem dyscypliny, wynikającym z codziennych przyzwyczajeń pracy w środowisku niewymagającym takich starań, jak we Wrocławiu. Dawało się wtedy usłyszeć, obok numeracji kwadratów, jawne nazwy ulic i placów, dzięki czemu zespół Pawłowskiego zdobywał materiał porównawczy do analiz nad systemem kodowania kwadratów. Jednak kiedy wydawało się, że już udało się rozpracować algorytm oznaczania kwadratów, wydedukowana na podstawie trasy przemieszczania lokalizacja absolutnie nie pasowała do "odszyfrowanej" za pomocą odgadniętego algorytmu. Ostatecznie uznano, że system numeracji kwadratów jest okresowo zmieniany.
Odchodząc z tego świata, Jan zabrał ze sobą większość z tajemnic kontrwywiadu SW, z którymi nigdy już się z nami nie podzieli, tak że dziś już nie sposób jednoznacznie określić np. ile osób zaangażowanych było w działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze SW. Trudno też ustalić dokładnie, kto przestrajał odbiorniki, opracował konstrukcje konwerterów radiowych i kto wreszcie produkował je na skalę seryjną... Nie ulega wątpliwości, że to środowisko Politechniki Wrocławskiej miało nie tylko wiedzę techniczną, ale i dysponowało potencjałem wykonawczym niezbędnym do zapewnienia infrastruktury technicznej dla zespołu nasłuchowego SW.
Natomiast wiadomo, że same nasłuchy prowadzone przez kontrwywiad SW były w dwóch podstawowych formach: 1. Stacjonarnie – w mieszkaniach konspiratorów, czasami z wykorzystaniem zewnętrznych instalacji antenowych; były automatycznie nagrywane w celu późniejszej analizy i sporządzania raportów, co miało i tę zaletę, że można było prowadzić nasłuch bez bezpośredniego dozoru. Rozmowy mogły być nagrywane podczas nieobecności słuchającego, kiedy ten np. przebywał w pracy.
2. W terenie – w celu zabezpieczenia spotkań konspiracyjnych; nie nagrywano wtedy komunikacji radiowej SB.
Współpracowniczką Pawłowskiego, bezpośrednio pracującą przy obsłudze urządzeń nasłuchowych, była Ludwika Ogorzelec – dziś znana artystka-rzeźbiarka mieszkająca na stałe we Francji.
Zaczynała od drukowania, m.in. "Z Dnia na Dzień" i (od pierwszego numeru) "Solidarności Walczącej". Do organizacji Solidarność Walcząca trafiła dzięki poleceniu śp. profesor ASP Alfredy Poznańskiej, która – notabene – z całą swoją rodziną współpracowała z SW. W piwnicznej pracowni pani profesor zlokalizowana była jedna z wielu podziemnych drukarni Wrocławia, w której Ludwika drukowała najdłużej. Jesienią 1983 r. rozpoczęła się współpraca z Janem w kontrwywiadzie SW – żmudna i odpowiedzialna praca przy nasłuchu SB. Ludwika szybko została prawą ręką Pawłowskiego, prowadząc obsługę urządzeń nasłuchowych przez 24 godziny na dobę. Na początku notatki i zapiski zawierające fragmenty rozmów i inne zasłyszane informacje były robione w trakcie nasłuchu, po które w nocy (często ok. 3 nad ranem) przyjeżdżała Hanka Łukowska-Karniej. Z biegiem czasu, dzięki zdobywanym doświadczeniom Ludwika potrafiła szybko orientować się, kogo SB obserwuje i gdzie rozgrywa się inwigilacja. Jan nie wtajemniczał nikogo ze swoich współpracowników w wiele spraw, ale – jak wspomina Ludwika – nauczył ją rozumieć esbeckie grypsowanie w eterze. Czasami, kiedy chcieli się z Janem upewnić co do słuszności analiz, Ludwika ubierała się w ekscentryczną sukienkę, brała bukiet kwiatów albo płyty i udając zwariowaną artystkę w drodze na imprezę, szła w namierzone okolice objęte obstawą SB. Zwykle po rozpoznaniu radiowym identyfikacja samochodów i ludzi nie była trudna, a znudzeni funkcjonariusze często grali w karty.
Dla potrzeb przeprowadzenia uzgodnień telefonicznych takich operacji, zakładając ryzyko podsłuchu SB, kontrwywiad radiowy dorobił się własnego żargonu, kamuflującego prawdziwy sens przekazywanych informacji. I tak Ludwika umawiała się na odwiedziny z "mężem" (Jan) i "dzieckiem" (skaner). Kiedyś w przeddzień jakiegoś oficjalnego święta partyjno-państwowego trzeba było odwołać umówioną akcję z powodu dużej liczby patroli na mieście, intensywności legitymowania i przeszukiwania toreb przechodniów – co potwierdzała aktywność służb w eterze, ujawniona właśnie za pomocą skanera. Informacja przekazana przez telefon odwoływała spotkanie, ponieważ "ten bachor strasznie wrzeszczy".
Mozolna praca Ludwiki w nasłuchu radiowym trwała do czerwca 1985 roku, kiedy otworzyła się przed nią możliwość wyjazdu do Francji. Poprosiła wtedy o spotkanie z Morawieckim w celu uzyskania zwolnienia z pełnienia dotychczasowych obowiązków w organizacji i pozwolenia na wyjazd. Kornel zaproponował jej objęcie obowiązków przedstawiciela SW we Francji oraz przekazał kontakty na Zachodzie. Ludwika w Paryżu pełniła funkcję niejawnego przedstawiciela SW. Bardzo chciała powrócić do Polski i nie chciała "palić mostów" w przypadku namierzenia przez SB jej rzeczywistej roli w podziemiu. Po przyjeździe do Francji związanej z SW Ewy Kubasiewicz wprowadziła ją w krąg swoich współpracowników i nawiązanych kontaktów. Przyjazd Ewy bardzo ucieszył Ludwikę, bo pozwoliło jej to szerzej zajmować się sprawami pomocy technicznej dla podziemia.
Nasłuchy radiowe pasm MO i SB prowadzone były na różnym sprzęcie. We Wrocławiu zdarzał się nawet oryginalny sprzęt łącznościowy MO z demobilu. Jednak na początku w większości przypadków były to zwykłe odbiorniki radiowe, przestrojone na częstotliwości pracy służb MSW.
Stosowano też zewnętrzne konwertery częstotliwości w formie przystawek od odbiorników.
Stacjonarne nasłuchy SB prowadzono z prywatnych mieszkań, czasami wykorzystywano zewnętrzne instalacje antenowe. Do podsłuchiwania SB w terenie wykorzystywano też odpowiednio przystosowane odbiorniki radiowe w samochodach niektórych działaczy. Wyposażenie takie nie służyło jednak do rozpracowywania działań SB, a wykorzystywane było w charakterze indywidualnego środka bezpieczeństwa – słyszane krótkie, szyfrowane kodowo rozmowy potwierdzały obecność SB w pobliżu.
Skanery radiowe w SW na szerszą skalę zaczęto wykorzystywać stosunkowo późno – przesyłki w konspiracyjnych transportach SW pojawiły się dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych2. Starano się, aby w sprzęt były wyposażone poszczególne oddziały organizacji, a także, aby korzystali z możliwości nasłuchu najważniejsi działacze.
Skaner (ang. scanner) to specjalistyczny, szerokopasmowy odbiornik radiowy z podziałem na podzakresy pasm, sterowany mikroprocesorowo, tzn. do zmiany i ustawienia częstotliwości służy nie "analogowe" pokrętło, a numeryczna klawiatura, za pomocą której sterowana jest tzw. synteza częstotliwości.
Skanery radiowe miały możliwość zwykle zaprogramowania kilkunastu do kilkuset częstotliwości w pamięci i następnie umożliwiały sprawdzanie czy na tych częstotliwościach prowadzona jest korespondencja radiowa. W przypadku, kiedy częstotliwość była zajęta przez rozmowę proces sprawdzania innych częstotliwości (czyli skanowania) był wstrzymywany. Skanery stanowiły więc zupełnie nową jakość w prowadzeniu nasłuchów – monitorowanie kilku kanałów jednocześnie, a nawet więcej za pomocą jednego urządzenia nie stanowiło najmniejszego problemu. Ponadto w porównaniu do tradycyjnych odbiorników skanery radiowe cechowały znacznie lepsza czułość i selektywność. Dodatkowo, w odróżnieniu od zwykłych odbiorników radiofonicznych, były wyposażone w układ tzw. blokady szumów.
Skanery radiowe były sprzętem profesjonalnym, wykorzystywanym także przez ówczesne służby wywiadowcze państw zachodnich, a w porównaniu do urządzeń łączności radiowej MSW był to sprzęt nokautujący technologicznie ówczesne wyposażenie SB i MO.
Ponieważ SW w drugiej połowie lat osiemdziesiątych była intensywnie zaangażowana w operacje transgraniczne z opozycją w Czechosłowacji, często korzystano z możliwości podsłuchiwania skanerem także rozmów WOP. Nieformalny ośrodek przerzutowy, swoistą bazę dla "przemytników kontrabandy opozycyjnej" stanowił dom doktora Romaniszyna w Bielicach (Kotlina Kłodzka), gdzie przez pewien czas ukrywał się m.in. późniejszy prezydent Havel. Od pewnego momentu funkcjonariusze WOP prowadzili stałą obserwację tej posesji, ale dzięki skanerowi obserwowani dokładnie wiedzieli, co się dzieje – łącznie ze szczegółami, jak reagowali dowódcy, kiedy po długotrwałej obserwacji i pieczołowitym liczeniu wszystkich przyjezdnych okazywało się, że z budynku wychodzi znacznie więcej osób, niż się wcześniej doliczono...
W Trójmieście nie stosowano zewnętrznych instalacji antenowych, ponieważ wykorzystywano lokalną specyfikę topograficzną terenu: w wielu przypadkach osiedla mieszkaniowe znajdowały się w kotlinach, dodatkowo odseparowanych terenami leśnymi, co naturalnie ograniczało zasięg komunikacji radiowej. W takiej sytuacji dobry odbiór jedynie na standardowej antenie helikalnej oznaczał, że wydział obserwacji znajduje się gdzieś w pobliżu, na terenie osiedla. Dzięki tej metodzie Odział SW w Trójmieście dokładnie wiedział, których osiedli należy unikać prewencyjnie (m.in. Przymorze i Zaspa), ze względu na stałe nasycenie esbecją. Były to miejsca zamieszkania znanych działaczy Solidarności

"Szkoła" nasłuchu radiowego SW
Analizując skuteczność działań kontrwywiadowczych SW trzeba wspomnieć o roli, jaką odegrała SW w osłonie innych organizacji, ale też w rozpowszechnieniu podsłuchiwania aparatu represji, jako metody prewencyjno-obronnej. Sporządzane raporty z działań wydziału "B" – "obserwacji" kolportowano nie tylko wśród działaczy SW, ale starano się przekazywać informacje do zagrożonych – obserwowanych osób. Informacje takie we Wrocławiu docierały w różnej formie m.in. do struktur RKS, NSZ oraz MKO/MKU3.
Jednak mimo wielu udanych ostrzeżeń nasłuch miał świadomość, że nie zawsze odpowiednie informacje dotrą na czas. Z kolei doświadczenia przy próbie nawiązywania kontaktów z przewodniczącym SW wskazywały również na zagrożenie agenturą, co oznaczało, że osoby przekazujące ostrzeżenia do innych struktur narażone są na niebezpieczeństwo. Ale po ujawnieniu źródła informacji o agencie w MRKS, najwyraźniej zinfiltrowanego więcej niż jednym agentem, SB miała świadomość prowadzenia przez SW działalności kontrwywiadowczej4. W takiej sytuacji przekazywanie ostrzeżeń z podaniem nasłuchu radiowego jako źródła nie mogło już wyrządzić większych szkód, natomiast miało szansę uchronić śledzone przez SB osoby – zarówno doraźnie jak i na przyszłość. Liczono bowiem, że podanie źródła informacji nie tylko będzie ją uwiarygodniać (przez co zwiększała się szansa na poważne potraktowanie takiego ostrzeżenia!), ale spowoduje refleksję ostrzeżonego nad przestrzeganiem konspiracyjnego BHP. Jednym z wielu wówczas ostrzeżonych przez SW działaczy podziemia był obecny prezydent Wrocławia – Rafał Dutkiewicz. Problemem były, siłą rzeczy, ograniczone możliwości dotarcia do właściwych osób czy środowisk. SW była organizacją o charakterze kadrowym – elitarną, a kontrwywiad był swoistą elitą elity – i nie mógł być bezpośrednio angażowany w przekazywanie ostrzeżeń...
Rozwiązanie tych dychotomicznych sprzeczności wydawało się proste – zdecentralizowanie nasłuchu – tzn. wyposażenie poszczególnych komórek SW w "osobiste" urządzenia nasłuchowe, tak aby bezpośrednio zainteresowani mogli dbać o własne bezpieczeństwo. W wyniku tej decyzji podjęto praktycznie seryjną produkcję konwerterów do podsłuchu MO i SB. Do gotowych urządzeń dołączana była wydrukowana na matrycy białkowej ulotka z krótką instrukcją obsługi, opisująca m.in. sposób zrobienia anteny z odcinka drutu i funkcje przełączników.
Konwertery produkowane we Wrocławiu przekazywane były do innych ośrodków i oddziałów SW, ale też trafiały do wielu struktur podziemnych poza Solidarnością Walczącą. Jednak pomimo rozpowszechnienia konwerterów i nasłuchu jako metody prewencyjnej należy wątpić, że odegrały one istotnie liczącą się rolę w ochronie działalności konspiracyjnej przez wyposażonych w przystawki działaczy.
Pracujący radioodbiornik z konwerterem miał największą szansę spełnić swoje zadanie – tj. ostrzec słuchacza o pracujących w okolicy esbekach – w miejscach intensywnie odwiedzanych przez konspiratorów: skrzynkach kolportażowych i ew. drukarniach. Jednak należy pamiętać, że pracujący zespół obserwacji SB wykorzystywał jedną spośród kilku dostępnych częstotliwości i nigdy nie było pewne, czy dziś będzie używana częstotliwość wykorzystywana wczoraj. Istotnie – drukarze na początku entuzjastycznie przyjmowali przekazywane konwertery, ale brak doświadczenia w interpretacji komunikacji radiowej SB, a zwłaszcza cierpliwości w obsługiwaniu sprzętu powodował, że po stosunkowo niedługim czasie drukarnie praktycznie przestały z nich korzystać. Skanery, wyposażone w układ blokady szumów, umożliwiające automatyczne przeszukiwanie częstotliwości znacznie lepiej nadawały się do "monitorowania" aktywności SB.
Nasłuch radiowy miał szansę spełnić swoje zadanie tylko w przypadku zorganizowania go jako "służby", której jedynym zadaniem jest właśnie śledzenie działań przeciwnika w eterze, a nie podsłuchiwanie "przy okazji".
Z drugiej strony skala produkcji konwerterów powodowała, że docierały one do wielu osób, do innych niż SW organizacji podziemnych, a czasami nawet do grup środowiskowych. Dzięki temu możliwość prowadzenia jakiegokolwiek nasłuchu była możliwa dla małych nawet struktur podziemnych, których potencjał techniczno-organizacyjny nie pozwoliłby w innych warunkach prowadzić takich działań.

Skuteczność nasłuchu w zapewnieniu bezpieczeństwa działalności konspiracyjnej
Na skuteczność przestrzegania zasad konspiracji oraz ich efektywność można patrzeć z ówczesnej perspektywy – przez pryzmat zaistniałych wpadek, a także z perspektywy dziś dostępnych archiwaliów. Solidarność Walcząca była organizacją podziemną, która kładła duży nacisk na przestrzeganie konspiracyjnego BHP, odwołując się m.in. do tradycji Armii Krajowej. Z dzisiejszej perspektywy, dzięki upublicznianym przez IPN materiałom i informacjom na podstawie zachowanych archiwaliów MSW, wiadomo, że praca operacyjna SB – pozyskiwanie informacji, jak i dezintegracja środowisk opozycyjnych – oparta była głównie na pracy agentury, a nie na wysokim poziomie analizy dostępnych informacji5.
Zupełnie inaczej rzecz się miała w przypadku działań kontrwywiadowczych SW, które były oparte właśnie na bardzo wysokim poziomie analitycznym i wyciąganiu wniosków, często z fragmentów lub wręcz strzępów informacji. Wykorzystywano wszelką dostępną wiedzę o metodach i działaniu aparatu represji zarówno z przeszłości (działalność MBP w okresie powojennym, np. prowokacja z V komendą WiN), jak i z bieżących wpadek szeroko rozumianej opozycji.
SW wiedziała o SB naprawdę bardzo dużo, np. rozpracowała miejsce pracy, w którym oficjalnie zatrudnieni byli tajni funkcjonariusze MSW, których zadania wymagały zachowania w tajemnicy jakichkolwiek związków z MSW. We Wrocławiu przykrywkę dla tajniaków pracujących w konspiracji dla "firmy" zapewniała Spółdzielnia Pracy "Plecionka" przy ul. Legnickiej. Jednak największym i najlepszym źródłem wiedzy o samej SB, ale też o metodach i technikach pracy był właśnie nasłuch radiowy. Dobrze ilustrują to różne przykłady, kiedy dzięki ostrzeżeniom nasłuchu udało się uniknąć nie tylko wpadki kierownictwa SW, ale też w znaczącym stopniu infiltracji organizacji przez agenturę.
Kiedy do Wrocławia przyjechała delegacja MRKS z Warszawy, miała dyskretną "kuratelę" SB. Wysłannicy MRKS oczekiwali, że uda im się zobaczyć z samym Kornelem Morawieckim, dlatego m.in. SW zastosowała taktykę "śluzy". Andrzej Zarach pierwszy się spotkał z dwoma delegatami MRKS, ale już w momencie ich przywitania miał przeczucie, że coś się dzieje – obserwacja SB była bardzo liczna i w zimie, wśród opustoszałych ulic łatwo wyłowił nienaturalny "tłum" przechodniów i "gapowiczów". W tym czasie nasłuch pilnie śledził pracę obserwujących spotkanie esbeków. Na podstawie intensywności rozmów w eterze można było wnioskować, że obstawa rzeczywiście jest duża liczebnie. Nie istniała żadna możliwość skutecznego urwania się, nawet przez rozdzielenie się konspiratorów. W takich okolicznościach, oczywiście, o spotkaniu z Morawieckim nie mogło być mowy. Andrzej Zarach jednak o tym nie wiedział, ale jednoznacznie nie zaprzeczył informacji o możliwym spotkaniu z Kornelem. Jednak najciekawsze wydarzyło się po wyjściu przyjezdnych i Zaracha z lokalu kontaktowego: nagle cała, liczna obstawa SB zniknęła!
Zanim SB ogłosiła "400", nasłuch wyraźnie słyszał jawnie prowadzoną korespondencję: "Na którym ramieniu ma torbę, na którym ramieniu?". Oczywiste było, że nagłe zniknięcie obstawy SB odbyło się na umówiony z tajnym współpracownikiem sygnał: po przewieszeniu torby przez uzgodnione ramię. Sygnał został przekazany, ponieważ Andrzej Zarach podzielił się z przyjezdnymi swoimi obawami, że "coś się dzieje" i gent, aby nie "przepalić" kombinacji operacyjnej, odwołał, jak widać, przygotowaną na taką okoliczność, obstawę SB. Skuteczność nasłuchu w tym przypadku była stuprocentowa – ponieważ z Warszawy przyjechało dwóch wysłanników MRKS, a tylko jeden miał torbę – identyfikacja agenta była jednoznaczna.
Po tym wydarzeniu z inicjatywy Zaracha postanowiono poinformować MRKS o infiltracji ich struktury przez agenta SB. Niestety, używając zupełnie innego, prywatnego kanału kontaktowego do Warszawy, w celu uwiarygodnienia informacji podano okoliczności, w jakich nastąpiła identyfikacja tajnego współpracownika (rozpoznanie radiowe), co w niedługim czasie spowodowało znaczne utrudnienia w korzystaniu z tego źródła informacji. SB bardzo zdyscyplinowała korespondencję radiową, zaczęto staranniej szyfrować rozmowy "fosą", szczególnie wykorzystując system liczbowo-kodowy (np. oznaczenie lokalizacji za pomocą kwadratów).
O tym, jak poważnie SB zaczęła traktować wywiad radiowy SW, świadczy fakt, że w trakcie "łapanki" SB na Morawieckiego, a następnie jego aresztowania towarzyszyła na częstotliwościach SB praktycznie cisza radiowa, z rzadka przerywana regularnymi, co godzinę mniej więcej powtarzanymi komunikatami liczbowymi, które miały najprawdopodobniej potwierdzać gotowość (czujność?) zespołu obserwacyjnego. W tym czasie raz tylko użyto nienumerycznego kryptonimu "Lotnisko" – który oznaczał akcję wywiezienia Kornela z Wrocławia. Do dziś wszyscy zaangażowani w nasłuchy radiowe SB: Andrzej Kołodziej, Hanna Łukowska-Karniej, Ludwika Ogorzelec, ale też Kornel Morawiecki, wspominają, że okresy ciszy radiowej z rzadka przerywane krótkim szczękiem ledwie zrozumiałych liczb były najtrudniejszymi momentami w czasie ukrywania się. Niechybnie oznaczały zaciskanie się matni wokół jakiejś namierzonej przez SB ofiary. Okresy te charakteryzowało nieznośne, rosnące z upływem czasu napięcie i oczekiwanie, czy to przypadkiem nie na podsłuchujących poluje esbecja. A czekać przychodziło nieraz kilka dni... Najgorsze więc było oczekiwanie ze świadomością, że kogoś na pewno aresztują, a nic nie można zrobić, nikogo ostrzec, bo brak korespondencji oznaczał brak informacji.
Najciekawsze zdarzenie ilustrujące skuteczność nasłuchu radiowego dotyczy namierzenia zakonspirowanego agenta SB, który miał jakoby nie tylko zinfiltrować skutecznie SW, ale pozwolił rzekomo podwładnym generała Kiszczaka kontrolować naczelne kierownictwo tej organizacji. Słynny agent SB "Diodor", znany w SW pod pseudonimem "Zyga", został zdekonspirowany przez... nieświadomych kombinacji operacyjnej funkcjonariuszy SB z wydziału obserwacji "B".
W MSW zdawano sobie już sprawę ze skuteczności działania SW i prób infiltracji struktur MSW. Postanowiono więc nie informować wrocławskiego kierownictwa WUSW o prawdziwym celu działań "Diodora". Gdy ten po spotkaniu z Andrzejem Zarachem udał się bezpośrednio do hotelu "Wrocław", obstawa z wydziału "B" śledziła go jak domniemanego opozycjonistę, który spotykał się z przedstawicielem SW. Ale działania SB obserwującej spotkanie "Zygi" vel "Diodora" z Zarachem śledzili w eterze m.in. Andrzej Kołodziej z Hanną Łukowską-Karniej. Z prowadzonego nasłuchu wynikało, że obserwacja SB urwała się na hotelu "Wrocław". O tym, że mieściła się tam zakonspirowana centrala wydziałów operacyjnych SB, kontrwywiad SW wiedział już od początku od współpracujących z podziemiem pracowników tego hotelu. Zachowanie "Zygi" nie pozostawiało wątpliwości, że jest on agentem SB. Informacje z nasłuchu potwierdzały zresztą podejrzenia Morawieckiego, który uważał, że fantastyczne możliwości wyjazdów "Zygi" na Zachód, praktycznie bez ograniczeń, mają swoje źródło właśnie w powiązaniach ze spec-służbami.
Interesujące, że nawet po konspiracyjnym powrocie Kornela Morawieckiego do Polski "Zyga" próbował kilkakrotnie dotrzeć do niego, obiecując m.in. przekazanie wartościowego sprzętu elektronicznego. Kornel, oczywiście, proponował pozostawienie sprzętu na skrzynce lub przekazanie kurierowi, ale "Zyga" twierdził, że to sprzęt za 10 tys. dolarów i może go przekazać tylko osobiście Kornelowi. Oczywiście, zawsze znajdowano pretekst, aby do spotkania nie doszło, jednoznacznie nie odmawiając przyjęcia przesyłki.
Gdyby pokusić się o ocenę generalną, to na podstawie zachowanych w archiwach i udostępnionych do tej pory przez IPN dokumentów można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że SB miała znacznie mniej wiedzy na temat działania SW (sposobów podejmowania decyzji w SW, funkcjonowania operacyjnego drukarń, kolportażu czy Radia SW, itp.) niż Solidarność Walcząca wiedziała o metodach pracy SB.
Oceniając działalność zespołu Jana Pawłowskiego można stwierdzić, że największym dorobkiem całego zespołu kontrwywiadowczego SW było samodzielne rozpracowanie metod prowadzenia obserwacji i śledzenia "figurantów".
Sukcesem organizacyjnym było jednak przede wszystkim praktyczne wykorzystanie wiedzy pochodzącej z nasłuchu, tj. zorganizowanie systemu raportowania i komunikowania wybranych struktur organizacji (czasami nawet innych struktur opozycyjnych) o poczynaniach wydziału obserwacji SB. Pierwsze raporty o aktywności SB, przygotowywane przez Jana Pawłowskiego i drukowane na bibułkach, pojawiły się jeszcze przed powstaniem SW, w RKS-ie. Zwyczaj sporządzania raportów maszyną do pisania na cieniutkich bibułkach został od początku powstania SW przeniesiony do nowej organizacji, a raporty te sporządzano i kolportowano jeszcze dość długo w roku 1989. Jednak znacznie dłużej niż zakończone opracowywanie raportów oraz ich kolportaż, prowadzono nasłuchy radiowe pasma SB. Nieregularnie i bez nagrywania monitorowano jeszcze przez wiele miesięcy po "okrągłym stole" pasma radiowe administracji publicznej, a czasami też aktywność radiową wojsk sowieckich stacjonujących w Polsce przecież aż do września 1993 r.
Oprócz redagowania raportów z aktywności wydziału obserwacji SB, ostrzeżeń i zaleceń instruktażowych, jak rozpoznać, czy jest się śledzonym, jak zgubić obstawę, zespół Jana Pawłowskiego zinwentaryzował na terenie Wrocławia radiową infrastrukturę techniczną MSW, wykorzystywaną przez SB.
Nawet z dzisiejszej perspektywy czasu, po latach, jakie upłynęły od tamtych wydarzeń, charakter i zakres działań kontrwywiadu Solidarności Walczącej jest imponujący! Działania te stanowią bezpośredni dowód na to, że nawet totalitarne państwo, z całą potęgą profesjonalnie szkolonych spec-służb nie było w stanie kontrolować wszystkich działań podziemnych struktur, jakie powstały po wprowadzeniu stanu wojennego. Dziś widać to wyraźnie, że wypowiedzenie wojny społeczeństwu było ostatnim ruchem rozpaczliwej próby uratowania walących się struktur społeczno-politycznych i gospodarczych komunistycznego państwa. Państwa, które przez swoje struktury i funkcjonariuszy aparatu ucisku chciało kontrolować i wpływać na każdą niezależną inicjatywę społeczną.
Skala środków (finansów, ilości ludzi, itp.), jakie Solidarność Walcząca mogła przeciwstawić działaniom Służby Bezpieczeństwa, przy możliwościach komunistycznego państwa była nader skromna. Trzeba pamiętać też, że działacze SW w porównaniu do szkolonych w kraju i w Związku Sowieckim funkcjonariuszy byli amatorami. Ich nie miał kto szkolić – do wszystkiego dochodzili sami: mozolną, wytrwałą pracą, dzięki cierpliwości i długotrwałemu zbieraniu informacji, a następnie ich przetwarzaniu, wyciąganiu wniosków, w strachu i napięciu, jakie towarzyszyły codziennej pracy w podziemiu. Jednak dzięki zaangażowaniu i wierze w głoszone ideały, w słuszność podejmowanych działań Solidarność Walcząca potrafiła prowadzić skuteczne działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze przeciwko działaniom MSW – w kraju, a czasami nawet za granicą.
Ostatecznie, w wyniku serii kombinacji operacyjnych poprzedzających uzgodnienia tzw. konstruktywnej opozycji w Magdalence, po wypędzeniu Andrzeja Kołodzieja i Kornela Morawieckiego z kraju udało się doprowadzić do zmarginalizowania roli i znaczenia Solidarności Walczącej na podziemnej scenie politycznej (scenie, która w odróżnieniu od SW była kontrolowana przez służby specjalne PRL).

Ostatecznie więc ani sama sprawność organizacyjna Solidarności Walczącej i poszczególnych jej struktur, ani najprawdopodobniej najlepszy kontrwywiad w podziemiu lat osiemdziesiątych nie zapewniły jej zwycięstwa ideowego w walce o niepodległą Polskę. Warto jednak odsłonić i upowszechnić wiedzę na temat niezaprzeczalnego wkładu SW w działania, które łącznie z wieloma innymi czynnikami doprowadziły ostatecznie do upadku społeczno-politycznego modelu sprawowania władzy przez PZPR i tzw. aparat bezpieczeństwa.

napisał Piotr Serwadczak opcjanaprawo.pl
  
Electra25.04.2024 17:48:56
poziom 5

oczka
  
sp3suz
04.04.2012 22:12:58
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

QTH: JO72SV

Posty: 3379 #911979
Od: 2011-3-19
Na stronie UKE tam gdzie hobbyści i kolekcjonerzy maja swoje zbiory jest cały plik dotyczący Radio Solidarność. Jest też i ten materiał, dotyczący nasłuchów SB. Trochę zawinili Oni sami bo kto daje takim służbom pasmo używane w radiofonii UKF?? Przeciez każdy amator konstruktor budując głowicę UKF wstrajał się tam bez problemu! Wystarczyło że się Kcr-ek w heterodynie " wysypał" lub wzbudził sie obwód pośredniej na 21,4 MHz. Mam takie radio DANA z kondensatorem Ducati. Wystarczyło pokręcić pierwszym filtrem w pośredniej 10,7MHz aby " wskoczyć " w zabroniony zakres. Banalnie prosta przeróbka aż strach się bać. Raczej strach było się komukolwiek pochwalić.cool
_________________
Pijmy piwo jedzmy śledzie , będziem silni jak niedzwiedzie!
  
Nutcracker
04.04.2012 23:18:07
poziom 4



Grupa: Użytkownik

QTH: JO81LD

Posty: 262 #912020
Od: 2010-10-8
    sp3suz pisze:

    Na stronie UKE tam gdzie hobbyści i kolekcjonerzy maja swoje zbiory jest cały plik dotyczący Radio Solidarność. Jest też i ten materiał, dotyczący nasłuchów SB. Trochę zawinili Oni sami bo kto daje takim służbom pasmo używane w radiofonii UKF?? Przeciez każdy amator konstruktor budując głowicę UKF wstrajał się tam bez problemu! Wystarczyło że się Kcr-ek w heterodynie " wysypał" lub wzbudził sie obwód pośredniej na 21,4 MHz. Mam takie radio DANA z kondensatorem Ducati. Wystarczyło pokręcić pierwszym filtrem w pośredniej 10,7MHz aby " wskoczyć " w zabroniony zakres. Banalnie prosta przeróbka aż strach się bać. Raczej strach było się komukolwiek pochwalić.cool


Takie były czasy.
Niewiele wcześniej to SB pracowało w okolicach 104 MHz
_________________
Pozdrawiam serdecznie,

Krzysztof
SQ6VP
  
rr
05.04.2012 10:04:16
Grupa: Użytkownik

Posty: 10 #912289
Od: 2010-3-16
Takie BYŁY czasy ????

Ogólne wymóżdżenie społeczne i to już 20 lat po upadku systemu komunistycznego, spowodowane uzależnieniem od komórek i internetu i telewizji, doprowadziło moim zdaniem do stosowania metod tzw. STAREJ SZKOŁY.
namierzona korespondencja dnia 3.04.2012 (działania wieczorem - po zmroku), oczywiście freq. wiadoma.

Drogi Panie SQ6ACM, serdecznie dziękuję za wyjaśnienie tematu. Przyznaję, że przez ostatnie 36 godz. nie wiedziałem o co chodzi.
Pełne oświecenie. Pozdrawiam.
  
SP7JWT
05.04.2012 19:54:48
poziom 4



Grupa: Użytkownik

QTH: KO01AM * T.M.city

Posty: 235 #912750
Od: 2011-11-5
No ma chłopak zdrowie art. ciekawy przyznaje ale nawet w szkole tyle nie czytałem "Łysek z pokładu Idy" był krutszy. No ale te czasy sie skończyły teraz jest tylko "omega do partoli uczęsktniczących w akcji załączyć górę czas zakończyć zabawe" zmieszanyzaniemówiłzaniemówił
_________________
... .--. --... .--- .-- -
Wojtek - SP7JWT
  
sp3suz
05.04.2012 20:25:18
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

QTH: JO72SV

Posty: 3379 #912780
Od: 2011-3-19
    Nutcracker pisze:

      sp3suz pisze:

      Na stronie UKE tam gdzie hobbyści i kolekcjonerzy maja swoje zbiory jest cały plik dotyczący Radio Solidarność. Jest też i ten materiał, dotyczący nasłuchów SB. Trochę zawinili Oni sami bo kto daje takim służbom pasmo używane w radiofonii UKF?? Przeciez każdy amator konstruktor budując głowicę UKF wstrajał się tam bez problemu! Wystarczyło że się Kcr-ek w heterodynie " wysypał" lub wzbudził sie obwód pośredniej na 21,4 MHz. Mam takie radio DANA z kondensatorem Ducati. Wystarczyło pokręcić pierwszym filtrem w pośredniej 10,7MHz aby " wskoczyć " w zabroniony zakres. Banalnie prosta przeróbka aż strach się bać. Raczej strach było się komukolwiek pochwalić.cool


    Takie były czasy.
    Niewiele wcześniej to SB pracowało w okolicach 104 MHz

Konkretnie od 102 MHz do 107 MHz. Potem na 150 MHz ( inne radia) no i w końcu na 172 MHz. A były też kanały w pobliżu 40 MHz i 300MHz. Na pasmie 102/107 pracowały radiotelefony FM 303. Wyglądem identyczne ja FM 306 ale w środku inaczej wykonane.8)
_________________
Pijmy piwo jedzmy śledzie , będziem silni jak niedzwiedzie!
  
Nutcracker
05.04.2012 22:09:48
poziom 4



Grupa: Użytkownik

QTH: JO81LD

Posty: 262 #912892
Od: 2010-10-8
[quote=sp3suz]
    Nutcracker pisze:

      sp3suz pisze:

      Na stronie UKE tam gdzie hobbyści i kolekcjonerzy maja swoje zbiory jest cały plik dotyczący Radio Solidarność. Jest też i ten materiał, dotyczący nasłuchów SB. Trochę zawinili Oni sami bo kto daje takim służbom pasmo używane w radiofonii UKF?? Przeciez każdy amator konstruktor budując głowicę UKF wstrajał się tam bez problemu! Wystarczyło że się Kcr-ek w heterodynie " wysypał" lub wzbudził sie obwód pośredniej na 21,4 MHz. Mam takie radio DANA z kondensatorem Ducati. Wystarczyło pokręcić pierwszym filtrem w pośredniej 10,7MHz aby " wskoczyć " w zabroniony zakres. Banalnie prosta przeróbka aż strach się bać. Raczej strach było się komukolwiek pochwalić.cool


    Takie były czasy.
    Niewiele wcześniej to SB pracowało w okolicach 104 MHz

Konkretnie od 102 MHz do 107 MHz. Potem na 150 MHz ( inne radia) no i w końcu na 172 MHz. A były też kanały w pobliżu 40 MHz i 300MHz. Na pasmie 102/107 pracowały radiotelefony FM 303. Wyglądem identyczne ja FM 306 ale w środku inaczej wykonane.8)[/quote]

Na 172 pracowali niebiescy, na 164-165 SB, natomiast na 300 to chyba nie SB.Miałem nawet takie radio na 40 MHz. Był to rok 1980-1981.W tym czasie w tym paśmie już chyba pracowały karetki pogotowia ratunkowego. Pamiętam, że było produkcji szwedzkiej i było zdemontowane z jakiegoś pojazdu (oczywiście, resortowego wesoły.Ponieważ nie było do niego kwarców, przetwornicy ani manipulatora, poszło na części a szkoda. Teraz byłby to rarytas.
Myślę, że dla zmyłki po przejściu na 164-165 MHz SB-ecy z(wydz.B)zastosowali w slangu; karetka,apteka, recepta itp.sugerując, że to też służba zdrowia.
Ktoś tu pisze, że ich wina, bo stosowali taki sprzęt i pasmo na które można było łatwo wejść ale nawet taka elita SB, jak wydział B, nie miał sprzętu z przystawkami szyfrującymi a pasmo 300 a także 270 MHz używało wojsko i służby wyżej postawione. W powszechnym użyciu w MSW głównie był polski sprzęt a on był taki jaki był.

_________________
Pozdrawiam serdecznie,

Krzysztof
SQ6VP
  
sp6ryd
05.04.2012 23:13:27
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

QTH: Wrocław

Posty: 3787 #912977
Od: 2012-1-22
a na 40MHz to nie raczej leśnicy i energetyka ?
  
da1rek
07.04.2012 14:24:42
poziom 1

Grupa: Użytkownik

Posty: 41 #914022
Od: 2011-7-18
    sp6ryd pisze:

    a na 40MHz to nie raczej leśnicy i energetyka ?


W latach 80-tych /i oczywiście wcześniej/ pogotowie pracowało na ok. 44 MHz - to prawda, dopiero ok. 1990 r. przenieśli się na 168 MHz a swoje zwolnili dla wojska. Później przyszła kolej na energetyków i Lasy Państwowe, które to do dziś mają pozwolenie radiowe w zakresie 48-49 MHz, a energetycy od razu zainwestowali w tranking na 418/428 MHz - i słusznie bo teraz mają najskuteczniejszy system łączności z wszystkich pozaresortowych "służb".
_________________
Kiedyś mówiono, a teraz stało się faktem:
"Bogu ufamy, a resztę inwigilujemy"
...podpis skasowany...
  
sp3suz
07.04.2012 20:58:48
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

QTH: JO72SV

Posty: 3379 #914271
Od: 2011-3-19
Te radia na 102 do 107 MHz to miały symbol FM303. Poza tym pasma były stosowane po kilka kanałów z każdej służby np. Policja kolejowa ( kiedyś Milicja kolejowa ) 150 MHz zwane pasmo MO-1 FM306 oraz tzw. MO-2 172 do 174 MHz. Była też grupa zajmująca sie ochroną rolnictwa i to Ci goście pracowali na 300MHz. Pasmo bylo dobrane " simplexowoi' czyli antena ze 100 MHz była wstrajana na 3-cią harmoniczną jako 300 MHz. Oprócz tego były kanały nawet na 470 MHz. Pasmo od 250 do 300 było zarezerwowane dla lotnictwa myśliwskiego jako rezerwowe. Teraz nic już tam nie ma z tego typu spraw.Radiotelefony o których pisze SP6VP to zapewne Storno duńskie albo szwedzkie. Były też na 40 MHz oryginalne czeskie radia ale bardzo mało. Za to radiotelefon bazowy w miejscowości G." grzał"mocą 60 Watów, a kiedy w pewnym momęcie " rozjechał się " nadajnik słychać było wszędzie wokół! Trzy dni naprawiali! Wiem bo wołali " zaprzyjaźnionego " mechanika z innych służb. Podjechali rano do gościa do roboty, Pan pójdzie z nami- niech się Pan nie boi mamy tylko mały kłopot. To jak ? Pomoże Pan? I facet poszedł i naprawił.
_________________
Pijmy piwo jedzmy śledzie , będziem silni jak niedzwiedzie!
  
rr
07.04.2012 21:40:18
Grupa: Użytkownik

Posty: 10 #914302
Od: 2010-3-16
Temat dotyczy szyfrowania korespondencji. Wiadomy jest aktualny zakres. Jeśli ktoś z Was prowadził regularny nasłuch, to zapewne teraz też.
Moje pytanie; Czy w ostatnim czasie (rok może dwa lata) ktoś posłyszał w eterze tego typu szyfr ?
  
Electra25.04.2024 17:48:56
poziom 5

oczka
  
Nutcracker
07.04.2012 22:54:12
poziom 4



Grupa: Użytkownik

QTH: JO81LD

Posty: 262 #914369
Od: 2010-10-8
    rr pisze:

    Temat dotyczy szyfrowania korespondencji. Wiadomy jest aktualny zakres. Jeśli ktoś z Was prowadził regularny nasłuch, to zapewne teraz też.
    Moje pytanie; Czy w ostatnim czasie (rok może dwa lata) ktoś posłyszał w eterze tego typu szyfr ?


Jakieś 4-5 lat temu tego typu kodowanie korespondencji słyszałem parokrotnie stosowane przez jakąś prywatną agencje.
Przez tydzień szwendali się za jakimiś osobnikami ale w paśmie 160-161. Mnie to wyglądało na rutkowszczyznę ale nie mam pewności.
_________________
Pozdrawiam serdecznie,

Krzysztof
SQ6VP
  
Nutcracker
07.04.2012 23:08:51
poziom 4



Grupa: Użytkownik

QTH: JO81LD

Posty: 262 #914371
Od: 2010-10-8


Ilość edycji wpisu: 1
[quote=sq6acm]Witam

Kolejny materiał historyczno-radiowy

[...]

napisał Piotr Serwadczak opcjanaprawo.pl[/quote]

Widzę, że śledzisz działania amatorów w działalności opozycyjnej więc mam pytanie do Ciebie i zarazem do kolegów.
Czy macie jakieś informacje na temat wykorzystania przez podziemie w latach 1981-1989 satelitę amatorskiego Oskar7.
Już kiedyś wspominałem o tym ale jakoś bez echa a sprawa jest nader ciekawa. Na 100% maczali w tym ręce krótkofalowcy.
_________________
Pozdrawiam serdecznie,

Krzysztof
SQ6VP
  
sq6acm
08.04.2012 07:42:25
poziom 5



Grupa: Użytkownik

QTH: JO80RU

Posty: 587 #914422
Od: 2008-7-20
[quote=Nutcracker][quote=sq6acm]Witam

Kolejny materiał historyczno-radiowy

[...]

napisał Piotr Serwadczak opcjanaprawo.pl[/quote]

Widzę, że śledzisz działania amatorów w działalności opozycyjnej więc mam pytanie do Ciebie i zarazem do kolegów.
Czy macie jakieś informacje na temat wykorzystania przez podziemie w latach 1981-1989 satelitę amatorskiego Oskar7.
Już kiedyś wspominałem o tym ale jakoś bez echa a sprawa jest nader ciekawa. Na 100% maczali w tym ręce krótkofalowcy.[/quote]

po swietach dorzuce cos na ten temat.
  
sp3suz
08.04.2012 20:08:56
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

QTH: JO72SV

Posty: 3379 #914819
Od: 2011-3-19
[quote=sq6acm][quote=Nutcracker][quote=sq6acm]Witam

Kolejny materiał historyczno-radiowy

[...]

napisał Piotr Serwadczak opcjanaprawo.pl[/quote]

Widzę, że śledzisz działania amatorów w działalności opozycyjnej więc mam pytanie do Ciebie i zarazem do kolegów.
Czy macie jakieś informacje na temat wykorzystania przez podziemie w latach 1981-1989 satelitę amatorskiego Oskar7.
Już kiedyś wspominałem o tym ale jakoś bez echa a sprawa jest nader ciekawa. Na 100% maczali w tym ręce krótkofalowcy.[/quote]

po swietach dorzuce cos na ten temat.[/quote]
Ja bym się temu raczej nie zdziwił. Pasma amatorskie pomimo śćisłej kontroli były najbardziej zatłoczone z całego eteru. Wyobraźcie sobie popularne zawody, rejwach w eterze nie do opisania,dodatkowo jakieś stacje BC plus zakłocenia diabli wiedzą od czego... wojsko czy inna cholera. A tu raptem na 3579kHz ( najłatwiejszy do zdobycia kwarc) siada dwóch " gości " i "sypie" telegramy. Dwadzieścia minut takiej pracy i nawet pies z kulawą noga nie ma pojęcia że to " opozycja" lub jakiś wywiad. Na paśmie 14 MHz jeszcze czasami dzisiaj słyszę przeważnie rosyjskojęzyczne stacje podobnego typu. Ale kto da wiarę że to Ruscy?? W końcu ciężko nie jest nauczyć się języka.Poza tym powszechnie stosowano urządzenia małej mocy. NP. Płk Kukliński miał do dyspozycji mały ok 1Watowy nadajnik a odbiorniki były zamontowane w konsulacie USA.No a cyfrowe emisje np. JT56A? Toż to dziadostwo nie zna żadnych ograniczeń! I w teorii i w praktyce,a kto wie czy nie ma jeszcze czegoś nowszewgo? Ci stosujący stare szyfry mogą sobie powołać przysłowiowego kota na puszczy. Zawsze znajdzie sie przecież w pobliżu jakiś satelita choćby amatorski.Poza tym istnieje coś takiego w łączności jak heliografy. Jest to urządzenioe posiadające lusterko i dzwignię pozwalającą stosować to jako nadajnik Morse'a. Swego zasu w USA rekorg łączności podczas wojny secesyjnej wynośił coś ponad 300km !!! Skoro mamy satelitę z dobrym szpiegowskim teleskopem to wystarczy płaski dach, mały laser od napędu CD i można meldunek wysłać.Amerykanie tak korespondują z łodziami podwodnymi. Nadjnik laserowy wysyła impuls do lustra w kosmosie a to odbija bądź do drugiego lustra bądz w stronę okrętu. Jeśli okręt jest w zanurzeniu promień lasera dociera nawet na głębokość 600m. Optymalna głębokośc zaniurzenia dla takiej łącznośći jest 400 do 470 m.To o czym my tu mówimy - o detektywach zabawiających sie śledzeniem niewiernych żon i mężów lol Toż to śmiech.A dopóki Policja będzie dalej tak chronicznie niedofinansowana to takie transmisje będą normą.8)
_________________
Pijmy piwo jedzmy śledzie , będziem silni jak niedzwiedzie!
  
Electra25.04.2024 17:48:56
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » INNE » ZŁAMANIE FOSY

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny