Yaesu FT-2000D czy Icom 756 Pro III
Ktoś doradzi co jest lepsze??
Witajcie,
Odgrzewam temat, jako że od roku użytkuję FT-2000E, natomiast kilka dni temu dość nieoczekiwanie stałem się szczęśliwym posiadaczem pachnącego nowością IC-756PROIII (jak widać na fotce, nie oderwałem jeszcze nawet folii z wyświetlacza wesoły ).



A że po przeczytaniu wszystkich postów w niniejszym wątku nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Ci – co napisali najwięcej – NIGDY W ŻYCIU nie mieli okazji osobiście porównać obu trx’ów, czułem się zobowiązany dorzucić swoje przysłowiowe 3 grosze.

Wszystko, co napisze, to moje tzw. pierwsze wrażenie, po kilku(nastu) godzinach pracy. Nie jestem telegrafistą, ani wytrawnym DX-manem, porównywałem więc radia w warunkach normlanej, luźnej pracy fonicznej. Nie wykluczone, że po dłuższym zapoznaniu się z PROIII w wielu kwestiach zmienię zdanie, przyzwyczajając się do nowego radia i poznając lepiej jego zalety. Ale do rzeczy...

Icom jest zauważalnie mniejszy od Yaesu, szczególnie pod kątem głębokości. Dla mnie to ważne, gdyż po przesiadce będę mógł upchnąć radio głębiej na biurku, przez co uzyskam trochę przestrzeni na klawiaturę. Natomiast muszę przyznać, że Yeasu wydaje się być wyraźnie lepiej, solidniej wykonane. Przy nim Icom przypomina trochę zabawkę z kraju żółtych ludzi z małymi rączkami oczko Szczególnie duża różnica dotyczy gałki strojenia. Ta w Icomie wydaje się po prostu tandetna. Mała, bez regulacji oporu, bez wrażenia miękkości pracy na łożyskach, jak w Yaesu.

Totalnie nie zgodzę się z poprzednikami odnośnie przepaści w wygodzie obsługi obu trx’ów na korzyść Yaesu z powodu większej ilości gałek i przycisków. Wszystko co potrzebne, jest w Icomie na płycie czołowej, a obsługa jest znacznie bardziej intuicyjna, niż w Yaesu. Po kilku godzinach spędzonych przy PROIII zacząłem nawet odnosić wrażenie, jakby projektanci Yaesu wygrali konkurs pt. „Jak utrudnić życie operatorowi”. Efekt: w Icomie już po kilku godzinach instrukcja obsługi okazała się zupełnie zbędna, natomiast do instrukcji Yaesu zdarzało mi się wracać przez parę miesięcy. Powiem więcej, wydaje mi się, że w moim konkretnym przypadku wchodzenie do menu Yaesu miałoby miejsce częściej, niż w przypadku Icoma (często zmieniam EQ, TX Bandwidth). W Icomie wciskasz filtr – wybierasz jego rodzaj, przytrzymujesz filtr – wchodzisz w jego ustawienia. W Yaesu trzeba szukać jednej z ponad 150-ciu pozycji menu, de facto mało czytelnie opisanych z powodów ograniczeń, jakie niesie za sobą wyświetlacz z tzw. bar’ów. Owszem, może ilość gałek i przycisków w Icomie jest mniejsza, ale ich multifunkcjonalność (w odróżnieniu od Yaesu) powoduje, że wszystko jest na wierzchu w zasięgu operatora.

W tym miejscu chciałbym zapytać przedmówców, jakich to ważnych funkcji brakuje Icomowi, że obsługa wymaga ciągłego wchodzenia w menu? Proszę mnie oświecić.

Wiele złego naczytałem się o odbiorniku FT, że niby taki tępy, głuchy itp. Nie komentuję wyników pomiarów laboratoryjnych, gdyż na nich zwyczajnie się nie znam, ale porównując oba w sposób amatorski (na ucho) prawie nie znalazłem różnicy. Wczoraj kilka godzin poświęciłem na porównanie FT oraz IC, używając jednej anteny i przełącznika antenowego. Najpierw słuchałem stacji mocnych, potem takich na granicy słyszalności. Często ustawiałem się też na jednej stacji słabej, gdy z boku wyraźnie przeszkadzała inna stacja, aby ocenić możliwość „wycięcia” sygnałów niepożądanych przez oba radia. Na pierwszy rzut oka… praktycznie nie ma różnicy! Icom brzmi trochę inaczej, jakby bardziej krystalicznie i analogowo. Yaesu za to dużo bardziej naturalnie. Głośnik FT bije ten w IC na głowę! Większy, przenoszący mięsisty bas, naturalniejszy. Porównać by to można do słuchania muzyki na magnetofonie oraz na telefonie komórkowym. Gabaryty głośnika w telefonie nigdy nie pozwolą na wybrzmienie basu itp. Dlatego od pewnego momentu wszelkie nasłuchy porównawcze prowadziłem przez zestaw nagłowny Heil Elite ProSet 6, aby jakość głośnika nie wpływała na moje odczucia. Część teorii odnośnie głuchego odbiornika FT wzięła się zapewne z tego, iż Yaesu posiada inaczej wyskalowany S-metr. Przy wyłączonych przedwzmacniaczach poziom tła na IC sięgał S3-S4, podczas gdy w FT ledwo dobijał do S1. Analogiczna różnica występowała podczas nasłuchu korespondentów. Wystarczyło jednak ustawić się na stacji na granicy słyszalności, żeby upewnić się, iż oba radia słyszą tą stację, FT po prostu nie sygnalizowało tego na S-metrze. Generalnie jednak IC bez przedwzmacniacza zachowuje się podobnie, jak FT z zapiętym przedwzmacniaczem w pozycji 1.

Podobnie sprawa ma się z szerokością filtra. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że wartości liczbowe na wyświetlaczach nijak mają się do rzeczywistości. Wg mojej oceny Icom na filtrze 2,5k słyszy to, co Yaesu na 2,7k. Ustawiając się na blisko pracujący stacjach i sukcesywnie zawężając pasmo, tzw. „świergolenie” od stacji pracującej obok w IC znikało przy 2,2k, podczas gdy w FT już przy 2,4k. Stąd moje przeświadczenie odnośnie faktu, iż cyfry te są raczej orientacyjne, a już na pewno kalibrowane w odniesieniu do innej wartości bazowej.

Krótka praca z IC uzmysłowiła mi, jak bardzo w FT brakuje możliwości zawężenia sygnału tylko z jednej strony. Podobne rozwiązanie stosuje Kendwood, Yaesu – nie wiedzieć czemu – nie. Szkoda więc, że yaesowkie WIDTH działa z obu stron na raz, gdyż najczęściej występuje potrzeba „podcięcia” sygnału niepożądanego tylko z jednej strony.

IC posiada znacznie gorszy monitor (odsłuch). Pomijając brak możliwości pełnego uniezależnienia od pokrętła głośności, nie oddaje on sygnału tak wiernie jak FT, szczególnie w niskich rejestrach. W pewnym momencie, dokładając głośności, zaczyna nawet trzeszczeć, podczas gdy w FT czasem rozrywało mi już uszy, a osłuch dalej brzmiał świetnie.

IC okazał się dużo bardziej tolerancyjny w kwestii podawanego sygnału audio. Pamiętam, że po pierwszym podłączeniu HC6 (Heil) w FT trzeba było DO ZERA wytłumić niektóre częstotliwości z środka, żeby uniknąć sprzężeń! Ustawienia EQ dla tej – bądź co bądź – produkowanej stricte dla radioamatorów wkładki okazały się skrajne, a nawet zabrakło trochę skali EQ! Natomiast IC „zagrał” z Heilem od razu. PROIII jest też dużo bardziej odporny na w.cz. i inne „świergolenia”, czyli problemy znane wszystkim amatorom ESSB i tematów pokrewnych.

Świetną sprawą jest natomiast „telewizor”, a dokładnie graficzny obraz widma pasma. Szczególnie wczoraj, podczas zawodów, w moim mniemaniu zyskał status niezbędnego. Koniec z nerwowym przeszukiwaniem pasma w poszukiwaniu kolejnych korespondentów (szczególnie ważne podczas zawodów, gdy relacje są krótkie, lakoniczne, przez co łatwo je ominąć podczas przeszukiwania). Od teraz widzę aktywność na prawie całym zakresie, przez co ciężko ominąć którąkolwiek z wołających stacji. Rewelacja. Fani FT, czas zbierać kasiorę na DMU bardzo szczęśliwy

Na chwilę obecną to tyle. Zaznaczam, że na PROIII pracuję od dosłownie parunastu godzin, wszystko w/w to moje prywatne obserwacje. Za jakiś czas dorzucę kilka dalszych spostrzeżeń. Reasumują, oba radia uważam za świetne. Nie prawdą jest, że obsługa Icoma jest dużo mniej wygodna, niż praca na Yaesu. Nie prawdą jest także, iż odbiornik FT jest znacząco gorszy od tego w IC, bynajmniej w części fonicznej. Wszystkim użytkownikom FT, czyniącym przymiarki do przesiadki na PROIII, oczekującym po tej operacji szczególnego olśnienia, radzę ponownie przemyśleć decyzję. Cudów nie będzie.

Jedno z w/w trx’ów niedługo znajdzie się w dziale „giełda”. No cóż… Polska. Zarabiamy tyle, ile zarabiamy i tylko nieliczny mogą sobie pozwolić na komfort posiadania dwóch transceiverów z nie najniższej przecież półki cenowej. Ale które zmieni właściciela? Na prawdę nie wiem. FT mi się trochę opatrzyło, chętnie popracowałbym kolejny rok na czymś innym, ale IC nie powalił mnie jakoś szczególnie na kolana, decyzja zatem jeszcze nie zapadła…

Pozdrawiam,
Jarek SQ6ZZZ


  PRZEJDŹ NA FORUM