Czy warto być członkiem czyli po co mi PZK...?
    PA3TA pisze:

      canis_lupus pisze:



      Nic nowego raczej nie powiem.



    Ale ludzie usłyszą.


No i co się Tomku stanie jak ludzie usłyszą?aniołek
................................................
Niiiiiiiiiiiiiiiiiiiiic!
Albo co najwyżej stwierdzą:"dobrze gada, dać mu wódki".
Wpadliśmy w taki marazm organizacyjny /mówiąc delikatnie/,
że trudno jest z niego wyjść.
Chociaż teoretycznie rzecz biorąc, z każdej sytuacji jest wyjście.
Np. zaorać.Ale na to nikt nie pójdzie, bo:
1.tym, którzy są u źródełka się nie opłaca /z rożnych względów/
2.część coś by chciała ale jest przeświadczona, ze się nie da.
3.sporej części to zwyczajnie powiewa
4.jest też mała grupka malkontentów takich jak ja co to narzekają,
marudzą, podkładają nogi/czyli zadają głupie pytania/, ale
po trzydziestu latach kopania się z koniem zakasywać rękawów już nie będą.

Bym zapomniał...
5.Jest tez grupka "janczarów" zawsze zadowolonych i zawsze płynących z prądem,
zawsze popierających aktualną władzę.

Więc raczej NIC się nie da zrobić.

Wydawało się, ze nowa młoda ekipa,nowe pomysły, nowa energia...

Człowiek zawsze ma nadzieję, że może być lepiej.
Dla mnie to juz była "kolejna nadzieja" zakończona klapą.

Aby pojawiła się realna szansa na zmiany, konieczne jest zwolnienie mocno
zaciągniętych hamulców.Ale /jak to mówi Zyga/ obowiązująca doktryna na to nie pozwala.
Ta doktryna to znany z przeszłości "CENTRALIZM DEMOKRATYCZNY". Mówiąc w skrócie, to zasada
mówiąca, że członek nie może podrapać się za uchem bez demokratycznej akceptacji Centrali.


Ludzie, słyszycie to? aniołek
Słyszą, uśmiechają się i robią swoje.
I po swojemu.


  PRZEJDŹ NA FORUM