Wszystko o co chciałeś zapytać Prezydium ale tego nie zrobiłeś |
Adam, wszystko jasne. Jak mówię mObywatel to dobrowolna sprawa. Teraz gdy dzięki miękkiemu Krzysiowi wszystko wylądowało w koszu mogę powiedzieć, że były trzy przyczyny u podłoża tego pomysłu. - pierwsza dosyć osobista, mam w tej chwili cztery różne pozwolenia (tylko jedno amatorskie) i nie widzę powodu żeby je ze sobą wozić. Co prawda do kontrolowania pozwoleń radiowych uprawniony jest tylko UKE, ale jak widać z różnych sytuacji policja często nie zna przepisów, i co z tego, że nie muszę kwitu i robię coś legalnie, gdy za rozmowę przez radio jakiś niedouk rzuci mnie na glebę i skuje kajdankami bo wyobrazi sobie, że złapał szpiega? - druga, to częste postulaty żeby pozwolenie radiowe zamiast płachty A4 było w formacie karty kredytowej lub dowodu osobistego. Jeżeli tak to czemu w ogóle nie zrezygnować z papieru czy plastyku? Komu potrzebny jest papierowy świstek? Najczęściej jest to problem dla spadkobierców, którzy muszą porządkować i niszczyć domowe archiwum kolekcjonera różnych pozwoleń i decyzji. - trzecia to przyczyna polityczna. Niezależnie od indywidualnych opinii, mObywatel działa i działa dobrze. Mój postulat zbiegał się z interesem administracji, której zależy żeby aplikacja się rozwijała i żeby jak obejmowała jak najwięcej dokumentów i usług. To stwarzało dobrą płaszczyznę porozumienia i zbieżnych interesów obu stron. Tylko, że stało się coś czego nikt zdrowy na umyśle nigdy by nie założył. PZK postawił się w roli trzeciej strony, mającej za zadanie skłócić innych uczestników rozmów. Panowie ze Związku mają w d... krótkofalowców, zarówno obecnych jak i przyszłych, a UKE traktują instrumentalnie jako narzędzie do walki z innymi. Tak na koniec odnośnie "chomąta". Wielokrotnie nad tym się zastanawiałem, że kiedyś tyle mówiliśmy o wolności, a teraz oddajemy tą wolność iluś linijkom komputerowego kodu. Niedawno ponownie przeczytałem "Limes Inferior" Zajdla (polecam) i wnioski mam niewesołe. Mamy dokładnie to o czym kiedyś marzyliśmy czytując literaturę fantastyczną. Telefon jest dokumentem, biletem, terminalem płatniczym, źródłem wiedzy, narzędziem rozrywki. Tylko ludzkość trochę się pogubiła bo podstawowa funkcja czyli komunikacja z innymi ludźmi zeszła na margines. Widoczna tu jest analogia z kierunkiem w którym idzie krótkofalarstwo. Kiedyś fascynowała nas możliwość kontaktu z drugim końcem świata lub z kolegą będącym 50 km od nas, a teraz wielu podnieca się faktem, że włączyli wieczorem komputer, poszli spać, a rano w logu mieli dwieście QSO. Czy na pewno o to chodzi? Podsumowując. Mówimy o "chomącie", ale jednocześnie zostawiamy po sobie tyle śladów elektronicznych, że nie jest żadnym problemem odtworzenie co większość z nas robiła w danym dniu, w danej godzinie i gdzie oraz w jakim towarzystwie się znajdowaliśmy. Dlatego od dawna zadaję sobie pytanie: Czy człowiek jest jeszcze człowiekiem czy może już tylko zbiorem bitów w czeluściach serwerów? Oczywiście fizycznie jeszcze istniejemy jako zbiór białek, ale czy ta fizyczność jest nam jeszcze do czegoś potrzebna? |