Regres w zrzeszaniu się krótkofalowców w klubach krótkofalowców. Fakt czy wydumany problem?
Zapytałem "Pytię z Delf"
Z racji obowiązków zawodowych muszę być w miarę na bieżąco w zakresie pewnych rozwiązań informatycznych obejmujących komunikację oraz sposoby dotarcia z informacją do określonych grup.
Patrząc z mojej perspektywy na tempo rozwoju technologii (ogólnie) i anachroniczny system kształcenia w szkołach sprawia, że nie ma szan na szersze pozyskanie młodzieży.
Kilkanaście miesięcy temu zorganizowaliśmy dla młodzieży, która za kilka miesięcy miała skończyć techniku elektroniczne, małą prezentacje-pogadankę mówiącą czym zajmie się klub krótkofalowców, co to ma wspólnego z codziennym życiem i jaką wiedze i umiejętności można pozyskać.

Aby jakoś odnieść się do ich wiedzy i doświadczenia (chociażby z technikum) zapytałem czy wiedzą jaką moc nadajnika ma używane przez nich powszechnie urządzenie radiowo-nadawcze noszone w kieszeni.
Mieli problem aby żeby zorientować się, że mówię o telefonie.
Na sali gdzie siedziało około 40 chłopa i kilka dziewczyn nie było nikogo, kto by miał jakieś pojęcie w temacie.
W końcu padła odpowiedź że to około 1mW !!!

Chciałem telefon komórkowy i jego moc odnieść do tego co można zrobić tą mocą na pasmach amatorskich wiec powiedziałem że naszymi zabawkami z podobną mocą możemy nawiązać łączność z Japonią.
Czy ktoś wie ile jest km do Japonii? - cisza.
Czy ktoś wie którędy prowadzi najbliższa droga do Japonii ? Nad oceanem - pada odpowiedź.

Ręce mi opadły - to byli przyszli absolwenci szkoły średniej, która za moich czasów szkolnych była szczytem marzeń dla osób z zacięciem technicznym w naszym regionie i praktycznie gwarantowała, że jej absolwenci znajdą robotę i na każdych studiach sobie poradzą.


Tym żałosnym absolwentom techniku nie powierzyłbym podłączenia gniazda elektrycznego do puszki podtynkowej.
Naszą młodzież uczą ludzie, którzy odebrali wykształcenie jakieś 30 lat temu czyli w czasach gdy pojawiły się w Polsce pierwsze telefony komórkowe na 450MHz.
Chcieliśmy zainteresować technikami smarthome (wiadomo łączność radiowa) - młodzie nie potrafi tonera w drukarce wymienić a my tu o zdalny sterowaniu z telefonu chcemy rozmawiać.

Cały system edukacji bazuje na zakuwaniu bardzo często niepotrzebnej wiedzy. Tam nie ma czasu na uczenie samodzielnego myślenia a o rozwiązywaniu problemów nawet nie wspomnę. Dzieciaki mają wszystko podane na tacy. Nie muszą kombinować, główkować aby coś zdobyć, zobaczyć, usłyszeć.

To, że nie mamy młodych adeptów, jest naszym najmniejszym problemem.

Znacznie poważniejszym problemem jest to, że tak zidiociałe społeczeństwo będzie kierowane przez bandę jeszcze mniej kompetentnych przywódców i polityków.
Sławek









  PRZEJDŹ NA FORUM