Wirtualny PZK - vPZK
Każdy ma swoje racje i argumenty. Twierdzenie, że się nie da usprawnić sposobu działania PZK, obala dewiza wiodącej organizacji obsługującej radioamatorów w Polsce. Na swojej stronie internetowej piszą tak: „Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, aż znajdzie się taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on to robi.”
Ta organizacja to FOPOR, podobno bardzo wpływowa i skuteczna, reprezentująca 35 tysięcy aktywnych radioamatorów w Polsce, obracająca milionami złotych, pertraktująca z ministrami, liczą się z nią nawet organizacje międzynarodowe, ma sztab wolontariuszy i armię egzaminatorów. Prowadzi też działalność gospodarczą - http://www.opor.org.pl/index.php/o-fundacji/dzialalnosc-gospodarcza. Nie udało mi się z nią skontaktować. Okazuje się, że FOPOR nie ma biura, nie ma biurek i pieczątek, a segregatory, (mam nadzieję), trzyma w prywatnym mieszkaniu przy ulicy Maurycego w Warszawie, lokal 77. Czyli jednak daje się, w polskich realiach, prowadzić sporą organizację wirtualną. PZK ma do obsłużenia dziesięć razy mniej osób. Złośliwi napisali mi, że litera ”F” w nazwie, jest skrótem od ”Fikcyjne”, ale to, z pewnością, tylko nikczemna potwarz i złośliwość.
Uprzednio wspomniany przeze mnie VOT73 nie ma biurek, a segregatory trzyma (zapewne) w prywatnym mieszkaniu prezesa, i okazuje się, nie jest unikatowym rozwiązaniem w środowisku.

Przypominam sobie, że dobrze ponad 15 lat temu w Szwecji, wszystkie papierowe podania, formularze, deklaracje itp. kierowane do urzędów, były wysyłane pocztą do jednego punktu, gdzie były skanowane i digitalizowane. Potem urzędnicy w lokalnych biurach rozpatrywali te sprawy w formacie PDF, przesyłali je dalej lub podejmowali decyzje. Kontakt z urzędnikiem był telefoniczny lub przez e-mail. To było jeszcze w czasach, gdy poczta tradycyjna działała - teraz wszystkie wnioski i deklaracje są cyfrowe. Przypuszczam, że w niektórych sektorach jest tak też w Polsce. Ale nadal pokutuje, szczególnie na prowincji, model biura z biurkami, urzędniczkami pijącymi herbatkę, którym przeszkadzają petenci-intruzi. Pewien znajomy opowiadał mi jak w powiecie chciał likwidacji Urzędu Pracy, który nigdy nikomu pracy nie załatwił. Jeden z radnych oddalił jego pomysł jako nierealny - Przecież nasze żony i kochanki muszą mieć jakąś ”pracę”.

Ufam, że nowa ekipa PZK, do jesieni, ureguluje kwestię magazynowania papierowych dokumentów. A reprezentacyjną siedzibę centralną może uda się stworzyć w przyszłości, gdy członków będzie więcej i znajdzie się odpowiednie miejsce. Natomiast lokalne kluby powinny mieć fizyczne siedziby, i powinno być ich więcej, gdzie można na żywo zobaczyć jak się robi ”radio”, jak to działa i o co chodzi.
Polskie prezentacje radioamatorstwa na YouTube są w większości robione niezachęcająco, chaotycznie i byle jak. Zresztą wiele innych tematów także.
Radioamatorstwo w krajach rozwiniętych, takich jak Polska, jest dziś traktowane jako niegroźne hobby, żadne urzędy nie traktują hobbystów poważnie, skoro wydają zezwolenia w przedziale wieku od 10 do 100 lat. Rejestr tzw. licencji to mniej więcej to samo co rejestr motorowerów. Dopóki nie spowodujesz wypadku, lub nie będziesz zakłócał komunikacji radiowej lotniczej, policyjnej, kolejowej, itp. to nikt się tobą nie zainteresuje. Dlatego ważna jest samokontrola środowiska i tu m.in. potrzebny jest PZK. A kontroli urzędów boją się tylko ci, którzy mają coś na sumieniu. Jeśli wszystko odbywa się uczciwie i transparentnie, to nie ma czego się bać.
Trochę nie na temat - w Szwecji policja zatrzymuje rocznie kilkaset fałszywych polskich praw jazdy. Kupują je głównie imigranci, aby pracować jako kierowcy. Polska nie ma najlepszej opinii i być może dlatego są obawy w środowisku radioamatorów, że egzaminy przeprowadzane przez organizacje będą fałszowane. Sam pamiętam, gdy zdawałem egzamin w PRL wiele lat temu, obok mnie siedział jakiś facet i domagał się abym mu podpowiadał, bo jak nie, to… (pewnie ekshibicjonista).

Odradzam zbytnie przejmowanie się tym co piszę - najlepiej nie czytać, jeśli to sprawia przykrość. Mam swoje doświadczenie i dzielę się radami, z tymi którzy chcą tych rad słuchać. Moje motto to: ja ci radzę co zrobić, a ty i tak zrobisz jak uważasz. Zresztą, pewnie wkrótce znudzi mi się pisanie na tym Forum, a potem nawet czytanie. Niektóre wpisy są zabawniejsze niż polskie kabarety w TV. A te się przejadły. Mam wrażenie, że Forum PKI jest opanowane przez dwie frakcje - tacy krótkofalarscy ”puławianie” i ”natolińczycy” (z okresu mojej młodości). Gdyby chodziło o pozycję w KC PZPR, lub współcześnie, o miejsce w Parlamencie Europejskim, to bym to rozumiał. Ale ”walka” w PZK nie ma zupełnie sensu - to jest hobby, hobby które ma sprawiać przyjemność z tego co się samemu zrobiło, nauczyło lub wymyśliło. A PZK ma w tym pomagać.


  PRZEJDŹ NA FORUM