Stan wojenny - 30 rocznica....
- z perspektywy krótkofalowca...
O Stanisławie!... Dużo by gadać, i owszem wtedy kiedy Ty byłeś w wojsku mogło tak być. Sam jako kilunastoletni chłopak pamietam z okolic mojego podwórka ćwiczenia rezerwy. Owszem wtedy żarcia mieli tyle że kiedy skończyli po dwóch tygodniach to resztę żywności po likwidacji obozu kwatermistrz polecił pozostawić u nas dzieląc to na dwie rodziny. Mogę Ci powiedziec że sporo zostało i to dobrych rzeczy. Niestety... kiedy ja poszedłem do wojska zastałem smutną rzeczywistość. Stan gospodarki odzwieciedlał się również na wojskowej kuchni. Bieda z żarciem była coraz większa i zaglądała w oczy coraz bardziej. Owszem zależy gdzie! Ja byłem na szkółce a ta szkółka była przy szkole oficerskiej. Noooo to Panowie podchorążowie wpier* za trzech! A my biedne żuczki pomimo że niby specjaliści "wysokogo ranga" - hi jedliśmy to co zwykli żołnierze. Owszem kwatermistrz wiedział za co bierze pieniądze, facet był chłop na miejscu żaden lewus tylko rzetelny uczciwy człowiek i kombinował tak żeby dać więcej kalorii wtedy kiedy rzeczywiście żołnierz dostaje w d*- czyli jak był marsz na 40 km to wtedy skumulowane "oszczędnośći " z tygodnia wydawał chłopakom żeby wojsko nie osłabło. Jak był alarm z wyjazdem lub dyżury bojowe to też facet nie oszczędzał i starał się jak mógł. Ale niestety im dalej w rok 82 tym gorzej. Naprawdę uwierz mi było ciężko. Wiesz na czym przeżyłem jako tako? Na rosołkach w kostce z Winiar. Żołdu nie bardzo było na co wydawać więc kupowaliśmy te rosołki i grzejąc wodę grzałką (na żyletkach- a kto to dziś pamięta?) robiliśmy sobie porcje rosołowe w kubkach. Boże ! Jaki był "dym" o te grzałki !! Nie wolno tego było robić bo taka grzałka ciągnie równo 220V 10 Amper! Sam to mierzyłem-hi Nawet przezyłem dwie czy trzy "eksplozje" kubka z wodą kiedy grzałka zamiast grzać dostawała zwarcia. Wtedy następował huk i woda chlustała aż pod sufit oblewając wszystkich w koło. Oczywiście korki strzelały aż do głównego zabezpieczenia w budynku. Wtedy dyżurny miał za zadanie odnaleźć kogoś z WAK-u żeby korki załatał. Pamietam jeszcze dwóch chłopaków z patrolu których omal nie ścignął prokurator. Wrócli podczas patrolu na obiad, zamiast otworzyć magazyn broni i schować całość do środka iść zjeść i potem odebrać depozyt. To po najmniejszej linii oporu ,pier* broń pod łóżko i poszli jeść. A szef sztabu widział Ich wcześniej na patrolu i poszedł sobie na kompanię sprawdzić... Panowie Ci "w nagrodę " po wyjaśnieniu całej sprawy dwa miesiące rozładowywali koks na bocznicy wraz z największymi kombinatorami z kilku jednostek. Bagatela ! Dwa kałachy plus 600 naboi...No więc Stanisławie- chciałeś fajnie i konkretnie masz fajnie i konkretnie. Myślę że powinieneś być zadowolony- uważam że forum krótkofalarskie nie jest po to żeby się na siebie gniewać tylko rzeczowo rozmawiać co niniejszym czynię. Dodam jeszcze że chciałem nawety zostać w armii na stałe, pozaliczałem nawet rozszerzone egzaminy na specjalność i inne cuda ale szef sztabu i pewien" strasznie ważny" młodszy chorąży wyleczyli mnie z tego. Inaczej rozmawiał byś teraz z emerytem wojskwym -hi. Vy 73! SP3SUZ cool


  PRZEJDŹ NA FORUM