Stan wojenny - 30 rocznica....
- z perspektywy krótkofalowca...
    SQ2OMB pisze:


    Osobiście z chęcią też poczytałbym takie wspomnienia. Stan wojenny znam tylko od strony literatury i z wielką przyjemnością czytam wspomnienia ze "starych" lat.

Skoro tak, to postaram się napisać kilka słów bez kitu, wyolbrzymiania i ideologii.
Stan wojenny zastał mnie w CSSMW (Centrum Szkolenia Specjalistów marynarki Wojennej) w Ustce gdzie przebywałem
od października na szkoleniu unitarnym. 13 grudnia był dniem przysięgi "młodego rocznika".
O dziwo, nie obudzono nas wcześniej tylko zgodnie z planem o godz. 05.00 i poinformowano o wprowadzeniu stanu wojennego.
Oczywiście nikt z nas dokładnie nie wiedział o co chodzi i jakie to będzie miało dla nas konsekwencje.
Uroczystość się odbyła bo "młode wojsko" musiało być świadome, i rzecz jasna związane przysięgą.
Największym problemem było pomieszczenie całej masy gości i rodzin które przybyły do Ustki.
Z południa Polski przyjechały nawet całe autokary ludzi. Rzecz jasna, zaplanowane wcześniej, pierwsze w wojsku
przepustki zostały anulowane. Ludzie kotłowali się we wszystkich większych pomieszczeniach jak stołówki
i świetlice.
Wieczorem goście opuścili teren jednostki i zaczęło się pośpieszne przeszeregowanie.
Wydzielono wszystkich ludzi z Gdańska i dawnego woj.gdańskiego robiąc z nich oddział ochrony Centrum.
Całej reszcie wydano broń i po 300 szt. amunicji "na głowę" + jakieś żelazne racje żywnościowe, był też
rozkaz spania w ubraniach z giwerą pod głową. Dostaliśmy też nowych dowódców drużyn i plutonów - zapewne po
to, abyśmy tych którzy nam przez ostatnie dwa miesiące dawali w kość nie pozabijali ze złości aniołek
Przez następne kilka lub kilkanaście dni ćwiczyliśmy symulowane walki uliczne biegając, jak idioci,
między budynkami jednostki. Co jakiś czas ogłaszano alarmy, w czasie których pakowano nas na samochody
ciężarowe w których siedzieliśmy nieraz kilka godzin, nie mając pojęcia co będzie. Oczywiście
najczęstszym domysłem był wyjazd na ulice Trójmiasta co, na szczęście, nigdy nie nastąpiło.
Po jakimś czasie, już nie pamiętam jak długim, sytuacja się rozluźniła. Broń i amunicja wróciły do
magazynów a kompanie wróciły do szkolenia. Wyznaczano nas tylko do nocnych patroli po Ustce lub rzadziej
po Słupsku.
Informacje z zewnątrz docierały do nas bardzo skąpe, bo obowiązkowo oglądany Dziennik TV wiadomo co podawał smutny
Zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego zabrano nam wszystkie radia tranzystorowe, nawet takie które odbierały
tylko UKF FM i i jedna stację na falach długich 225 kHz Warszawę I - były takie radia wtedy w sprzedaży, nazywały się "Asia".
Ja z racji szkoły (Pomaturalne Studium Radiokomunikacji Morskiej) i zamiłowania (krótkofalarstwo) byłem w kompanii
"radzików" i miałem swobodny dostęp do sal wykładowych, w których zamontowane były i podłączone do anten!!!!
rozmaite radiostacje i odbiorniki będące na wyposażeniu jednostek bojowych MW. Bez problemu słuchało się
RWE czy VOA, więc mieliśmy jakie takie pojęcie co się rzeczywiście dzieje. Mieliśmy też z Witkiem SP1J.. (nie pamiętam końcówki sufiksu) , moim
szkolnym kolega, który przebywał już w Ustce od roku, zmontowane radio stereo "home made" na, wtedy tzw. "zachodnie", pasmo UKF FM na którym, jeszcze "przed wojną" odbieraliśmy stacje FM ze Szwecji i duńskiego Bornholmu, używając 5 el. anteny kierunkowej. Po wprowadzeniu stanu wojennego,
jedna ze stacji szwedzkich zaczęła nadawać wiadomości po polsku, i to też było dla nas dobre źródło informacji.
Owo radio FM mieliśmy mocno zakamuflowane, jednak któregoś dnia nasz dowódca kmdr. R. zwany przez nas "Ben" odkrył
ten odbiornik. Normalnie mogły nam grozić jakieś niemiłe konsekwencje, jednak "Ben" miał do nas słabość i sprawa rozeszła się
po kościach.
W Ustce przebywałem do końca marca kiedy to zostałem przeniesiony do jednostki bojowej w Kołobrzegu.
Rygory stanu wojennego były stopniowo rozluźniane jednak, jak pamiętam, na pierwszą przepustkę wyszedłem
chyba w lipcu.
Przed pójściem do wojska, oddałem mój sprzęt krótkofalarski (lampowy nadajnik CW 20W i przerobiony odbiornik 10-RT)
przekazałem mojemu opiekunowi rocznika ze Szkoły Morskiej, nieżyjącemu już Ryszardowi SP1DPM.
Z tego co pamiętam, odzyskał on te graty po stanie wojennym z "depozytu" nawet w niezłym stanie.
Oczywiście po wprowadzeniu stanu wojennego moje zezwolenie, wtedy na znak SP1HXC, zostało cofnięte jak wszystkie inne.
Nie zweryfikowałem licencji po wyjściu z wojska w 1982r. i od tego czasu zaczęła się moja przerwa w krótkofalarstwie aż do
roku 1996 kiedy wróciłem do tego wspaniałego hobby.







  PRZEJDŹ NA FORUM