Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
Jozefie, ze smutkiem przyznaję Ci rację.
Nie dlatego że to Ty, ale dlatego, że wolałbym abyś jej nie miał.
Wygląda na to, że po trochę ponad 20 latach istnienia izby inżynierów budownictwa stały się biurokratycznymi maszynami jak za komuny.
Ponieważ mój pracodawca nie wyraził chęci zapłacenia za mnie składki do PIIB, zawiesiłem w październiku ubiegłego roku członkostwo.
Sprawa prosta, jeden mail i byłem zawieszony.
W tym roku trafiło się tak szczęśliwie, że ktoś chciał mnie zatrudnić i natychmiast przelał do izby składkę.
I myśleliśmy, że po sprawie, inwestor dostanie aktualne zaświadczenie i ruszamy z robotą.
Okazało się, że nie. Nie ma lekko. Na początku kwietnia została zapłacona składka, ale czlonkostwo odzyskałem dopiero 1 maja i musiałem napisać specjalny wniosek o przywrócenie, a rada izby podjęła w tej sprawie specjalną uchwałę.
Tyle że rada izby to ciało poważne i zbiera się raz w miesiącu.
Niech mi ktoś powie, że nie wracamy do komuny.
Zastanawiam się co by było gdyby rada się nie zebrała i nie podjęła uchwały.
Mój zleceniodawca straciłby kontrakt, a ja pewnie poszedłbym do sądu z pozwem przeciwko izbie.

I jakoś tak dziwnie przypomniało mi się gdy po latach przerwy wracałem w 2008 roku do PZK (nie wiem po co).
Złożyłem, deklarację, przelałem opłaty i musialem czekać aż zbierze się zarząd OT.
Tak czekając zapytałem Prezesa ZOT, Janusza SP1TMN, kiedy zbiera się zarząd bo chciałem przyjść. W końcu mieli rozpatrywać moją sprawe.
Usłyszałem wtedy od szanownego prezesa coś co pomimo szarych lat komuny, w dawnych czasach nie mieścilo się nikomu w głowie "To nie powinno Cię interesować, nie musisz wiedziec kiedy zarząd się zbiera".


  PRZEJDŹ NA FORUM