Stawiać na młodzież taki mały apel |
snap pisze: Wątek jest o dzieciakach i młodzieży, więc zakładałem, że rozmówcy rozumieją że chodzi mi o kluby rodzinne, gdzie dzieciaki mogłyby krótkofalarstwa i operatorki nauczyć się przy rodzicach, krewnych, dziadkach, znajomych, itp. To najprostszy i najskuteczniejszy sposób na pozyskanie młodzieży z rodzin krótkofalarskich, ich bliskich znajomych lub po prostu spośród sąsiadów. Już nie chodzi mi nawet generalnie o kluby prywatne, które wszystkie bez wyjątku mają ten szkodliwy wymóg osobowości prawnej (zakładania stowarzyszenia lub przynależności do jakiejś organizacji, np. LOK, ZHP). Szkodliwy zwłaszcza wtedy, gdy miały charakter non-profit i nie miały składek ani własnego sprzętu, bo działały na rzecz określonych akcji - zawodów, aktywacji z terenu, szkolenia młodzieży na obozach, itd. W moim przykładzie przywołałem ten szczególny jaskrawy przykład klubu prywatnego (rodzinnego), gdzie naprawdę wymóg osobowości prawnej nie ma kompletnie żadnego uzasadnienia. Ale ten wymóg trwa i ma się bardzo dobrze. Smuci jak mała jest świadomość co zabija krótkofalarstwo na samym starcie. Jedną z barier biurokratycznych podałem na tacy i... zostałem sam. Dla mnie EOT. No dobra, tylko że nie daja mi spokoju dwie rzeczy: 1) w jaki sposób założenie klubu rodzinnego obchodzi wymóg posiadania przez takiego dzieciaka świadectwa? a nawet jeśli przesuniemy 1) na dalszy plan 2) po co klub, jeśli twój własny znak identyfikuje nie ciebie, a twoją stację, więc jeśli pominąć brak świadectwa, to i tak możesz znaku swojej stacji użyczać? Domniemany "parasol" świadectwowy nie istnieje nigdzie formalnie, każdy kto szkoli w praktyce puszczając żółtodzioba w eter korzysta z przymknięcia na to oka, na które fakt że to klub czy nie klub nie ma absolutnie żadnego wpływu. |