Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    sp9eno pisze:

      sp9nrb pisze:

      W poprzednim wpisie odesłałem do sprawozdań MON w sprawie finansowania różnych organizacji. Widać tam grupę działaczy "konsumujących" pozycję ARDF. Jest to organizacja która wyprowadziła z PZK (i LOK) sportowców i sprzęt, która nawet nie ma aktualnej strony internetowej ale kasę bierze. Czemu PZK nic nie robi w tej sprawie. Przecież to jest typowe uwłaszczenie się na PZK i LOK-u? Bo kruk krukowi oka nie wykole. Rzeczywistość jest taka, że pieniądze konsumują jedni, PZK ma to w poważaniu bo jest jakiś dygnitarz d/s ARDF a w terenie ludzie albo sami sponsorują działalność łowy na lisa albo żebrzą po sponsorach.
      CHWAŁA PZK.

      Były biegacz za lisem
      JAK


    Czy jesteś pewien tego co piszesz o PZRS?
    Bo w/g mojej wiedzy ta organizacja istnieje na papierze, głównie z braku
    finansowania.Kiedyś byli finansowani z Ministerstwa Sportu.
    Ale nie wchodząc w szczegóły to się jakiś czas temu skończyło.
    Mechanizm anihilacji ARDF w SP jest skomplikowany i zarazem ciekawy.
    W krajach ościennych i nie tylko ta dyscyplina /i pokrewne/ kwitnie.
    A u nas umiera.
    Ale to nie temat na PKI.
    Nikt nie jest zainteresowany rozwojem. Nawet samo IARU niekoniecznie.


Andrzej ci z zagranicy są lepszymi obserwatorami od nas. Oni widzą więcej i lepiej to umieją spożytkować.

Czy obserwowałeś zachowanie wnuków? Moja wspólnota ma trochę większą działkę i jak wnuki wypadną na nią to biegają. A do tego jeszcze coś w ręce, kij, lalka, miś pies na smyczy lub bez. Bo to jest młodość oni muszą się wybiegać. Tak jak my swego czasu jak byliśmy te 100? kg młodsi. A przecież nawet my jak chętnie wyjeżdżamy na zawody typu Polny Dzień? Przecież fotel, fajeczka, mikrofon przysługuje już starszemu statecznemu dziadkowi (dziadowi).
Dlaczego łowy na lisa tak były popularne kiedyś?

1. Szkolenie obronne - zawodnicy ARDF przynajmniej już wiedzieli co to jest radiopelengacja. (I na to by się kasa znalazła "patrz MON". Nie patrzmy na "sport wyczynowy" patrzmy na politechnizację młodzieży)

2. Szkolenie elektroniczne. Pamiętasz te lisołapy na 3.5 MHz składające się z mydelniczki, anteny ramowej na krzyżu z listewek i 3 tranzystorów?
Ale to też był sukces. Własnoręcznie zrobiony lisołap. A jak się złapało kilka lisów, to sukces murowany. Tylko zrobił się problem. Praktycznie nie ma pracowni radiotechnicznych a w domu firanki żółkną od dymu z lutownicy. Ale i na to jest sposób. Każdy matkę, każdy sukces dziecka cieszy. Nawet dyplom uczestnictwa zmiękczy niejedno matczyne serce.

3. Rola klubów. Miejsce spotkań tych "młodych mistrzów lutownicy", miejsce konsultacji elektronicznych, proste pomiary (choćby namiar na pikacze).

4. Próby wciskania od razu młodych do TRX-a, z reguły kończyły się katastrofą. Do radia trzeba dorosnąć, a łapanie lisa to prawie naturalna czynności wychowanego choć trochę na świeżym powietrzu homo sapiens.

5. Konieczne jest też przemyślenie formy zawodów szczególnie dla tych maluchów. Coś między zawodami a zabawą.

6. Lisołapy nie są drogie. Są w zasięgu młodzieży ale gotowce nie dają tej radości twórcy. Coś zrobione swymi rękami.

7. Uważam, że ŚR mógłby przemyśleć na nowo problem kitów, tym bardziej że lisołapy i pikacze mogą być elementami pomocniczymi w innych działaniach krótkofalarskich.

8. Też warto przemyśleć szczebel zawodów: powiat, oddział PZK, Województwo?

9. Problem bezpieczeństwa. Gdyby to odbywało się w ramach zajęć pozalekcyjnych to by to było w ramach ubezpieczenia szkolnego. Po za szkoła? Problem trzeba przemyśleć.

10 Ten wpis dedykuję Prezesowi PZK i jego sztabowi.

11. Wszystkim miłośnikom Łowów na Lisa - tym byłym, tym aktualnym i tym przyszłym życzę nie tylko dyplomów udziału ale i też pucharów


ppłk rez. dr n.w. i mgr inż Józef Krzymiński

sp9nrb



3.





  PRZEJDŹ NA FORUM