Też przerabiałem takie kondensatory. Blaszki ekstrahowałem przerobionymi specjalnie (poświęconymi w tym celu) szczypcami. Miały one takie "plaśkate" wąskie szczęki. Sama przeróbka mocno utkwiła mi w pamięci, bo wyciągając ostatnią blaszkę (nie wiem, czy z radości, że już po wszystkim czy też z uśpienia uwagi) rozciąłem sobie lewy palec wskazujący tak głęboko, że nie mogłem zatamować krwi... Pierwszy raz w życiu odczułem to, że może się człowiekowi w takiej sytuacji robić słabo... Ślad po tym wcięciu mam do dzisiaj (linie daktyloglificzne są w tym miejscu przesunięte względem siebie o pół szerokości...). Tak, że zalecam Kolegom ostrożność... W póżniejszych czasach praktykowałem takie czynności z kondensatorem jednosekcyjnym z RBM-ki. Był on zdecydowanie lepszej jakości (izolator statora był ceramiczny). |