Ciężkie życie PZK wszystko o PZK, dobrze i źle |
sp9eno pisze: ad.4 Największą władzę ma oczywiście prezes według KRS, który jest na Śląsku. Na miejscu jest Sekretarz JMR i jednocześnie pracownik Sekretariatu. Wszystko spływa i przechodzi przez Jego ręce. Oj ENO ![]() To ja "nieczłonek" znam statut lepiej od Ciebie? Statut tworzony m.in. przez Ciebie. Pewnie dlatego rzuciłem to w cholerę. § 24 Statutu Każdy członek Prezydium Zarządu Głównego PZK z wyłączeniem oświadczeń woli w zakresie spraw majątkowych ma prawo do jednoosobowego reprezentowania PZK. I Prezes może sobie dużo chcieć jak go nie ma na miejscu, a sekretarz robi swoje bo mu statut pozwala. To było jaskrawo widać po Burzeninie. Nowy Prezes Waldek podobnie jak duża część delegatów miał duże opory przed bezkrytycznym włażeniem wojsku w d..., a byliśmy zgodni, że to zbyt poważna sprawa, żeby puścić ją na żywioł i kontakty z MON powinny być wyłączną prerogatywą właśnie Prezesa. I co? W tym samym czasie sekretarz wysłał Krzysztofa SP7WME na konferencję kadry dowódczej, bodajże do Gdańska, gdzie wspomniany opowiadał duby smalone i nie mogłem zrozumieć dlaczego żaden z generałów nie powiedział "SPRAWDZAM". Zapytałem kiedyś Piotra dlaczego postępuje wbrew własnym słowom. W Szczecinie gorąco popierał uchwałę zobowiązującą delegatów na Zjazd do stanowczego wypowiedzenia się przeciwko wejściu PZK do tzw. federacji organizacji proobronnych (Przypomnij sobie wcześniejszy flirt z generałem Packiem). Odpowiedź Piotra była jednoznaczna "bo z tego będą pieniądze". Pewnie domyślasz się ile od tego czasu dostaliśmy z MON. Był to czas gdy zwracaliśmy część dotacji do MON, a w sądzie w Toruniu był akt oskarżenia przeciwko byłemu wiceprezesowi o przekręt na dwóch cudownie zidentyfikowanych przez księgową fakturach za obóz z dotacji MON. W czasach kiedy przyglądaliśmy się finansom, a po Burzeninie było naprawdę źle, delegacje WME były jednym z poważniejszych wydatków. I chociaż skarbnik toczył pianę to sekretarz lekką ręką podpisywał delegacje. A to Gdańsk to Warszawa. I tak wygląda "największa władza prezesa". A propos zwrotu dotacji do MON to okres przedawnienia jeszcze nie minął. Mam cichą nadzieję że w końcu jakaś kontrola sięgnie także do wcześniejszych rozliczeń obozów z dotacjami MON. Komisja finansowa Maćka, nie grzebała głębiej, a nam się też nie udało. Gotów jestem się założyć, że wzięliby materiały z dwóch trzech lat i zaoraliby Związek w w kilka dni. Po co dłubać wcześniej. Wystarczyło żeby doszło do rozprawy zamiast układu z prokuratorem i żeby ówczesnej księgowej zadano pytanie "czy pani samodzielnie odkryła podrobione faktury?". Gdyby zeznawała pod przysięgą mogłoby być śmiesznie. O sprawach związanych ze sprzetem pozyskanym z MON wiesz więcej ode mnie, więc siedzę cicho. Do czasu, aż jakiś prokurator mnie zapyta. |