Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    sp9eno pisze:

      sp9nrb pisze:

      A może trzeba odmłodzić tą organizację. Może nas starsze strzechy przesunąć do rady starców i honorowych członków. Kto? do 24 lat to zaszczepienie krótkofalarstwem. Młodzi są chętni ale jeszcze zbyt nerwowi i zbyt słabo usadzeni w dzisiejszym świecie. 24-4x to rodzina, gonitwa za pieniądzem. Oni mają kasę, mają aparaturę i nie mają czasu pracować. Chętnie przyjdą na jakieś spotkanie. Nawet za sponsorują ale nic więcej. Rodzina i praca najważniejsze. Dopiero 4x- są gotowi do pracy społecznej. Mają wyrobiony mir społeczny, dzieci na swoim, wyprowadzanie psa 3 x na spacer to za mała aktywność. Ci ludzie są w stanie poprowadzić dalej organizację. Jednak i tu pojawiają się problemy pokoleniowe. Starzy jeszcze by chcieli rządzić choć nie mają już siły ale chętnie młodym będą podkładać. nogi. Może trzeba zacząć od dołu? Jak doły odmłodzą to i beton skruszeje (lub go skruszą). Przypomnijmy, że gdy nam oddawana stery to byliśmy młodzi lub nawet bardzo młodzi ale daliśmy radę. A nasi następcy wcale nie są głupsi. Tylko jak to zrobić?

      JAK

    Pewnie, że trzeba.
    Ale nie ma jednego cudownego sposobu czy rozwiązania.
    I nie używaj frywolnie słowa "beton" bo to jest stan umysłu obecnie zupełnie nie związany z wiekiem.
    Zauważ, ze jeszcze 30-40 lat temu potrafiliśmy w organizacji lepiej lub gorzej ze sobą rozmawiać, dyskutować,
    dochodzić cierpliwie do consensusu.
    Po przeniesieniu centrali z Leszna do Bydgoszczy ta forma pracy organizacyjnej została stopniowo
    wyeliminowana poprzez kult wodza i jego nieomylność.
    Zniknęły gdzieś komisje, zespoły, praca w grupach.
    Wiec jak tu spróbować sie porozumieć jak przeciętny działacz-hamsiak rozumie dogadanie się i
    znalezienie consensusu jako przyjecie jego koncepcji.
    Interes organizacji jest definiowany przez wodza i w praktyce jest interesem wodza.
    Czyli lecimy Ludwikiem XIV - ORGANIZACJA TO JA.
    I tu zaczyna sie duzy kłopot, bo wiekszość ludzi chciała by cos zrobic czy coś dać od siebie ale po swojemu, na własnych zasadach.
    To normalne zjawisko choc nie zawsze pozytywne.
    Tylko, że o tym trZeba rozmawiac i przekonywać do innych rozwiazań a nie walic z buta ze ma być tak jak wódz to widzi, bo wódz
    ma zawsze rację. Rozmowy z młodymi są zawsze trudne ale zawsze jest coś za coś.Trzeba przekonywać a nie nakazywać.

    A model wodzowski na to nie pozwala.Wiec młodzi ida swoja drogą i robia swoje.

    Ale chciałem Ci zwrócic uwagę głównie na jeden szczegół tego ogólnego problemu.
    Część srodowiska chciała by usprawnienia, uproszczenia systemu egzaminacyjnego aby ułatwić młodym zdawanie.
    Nie poprzez obniżenie poziomu, który i tak wysoki nie jest, ale właśnie poprzez zmianę sposobu.

    Nie bedę pisał o Ameryce.
    Ale w Rosji /o zgrozo/ jest tak:
    Przychodzisz do ich UKE, siadasz do kompa i w określonym czasie odpowiadasz na 25 pytań.
    I komputer od razu Ci mówi jak Ci poszło i czy zdałeś.

    Dlaczego elyta PZK tego nie chce?
    To jest przeciez irracjonalne.
    Jednym z argumentów jest, ze jak nie wiesz o co chodzi to ... sie domyślasz zapewne.
    To sie tez nazywa podcinanie gałezi na której sie siedzi.

    Tak czy owak ponizej jest filmik jak zdaje sie w Rosji egzamin .Smutne to.







Andrzej a co ma do tego PZK. Oni są jedną z organizacji zrzeszajacych krótkofalowców. To UKE odpowiada, za dobór pytań a tym samym poziom egzaminów. To UKE ma prawo wyboru formy egzaminów. Pytanie się kogokolwiek to tylko uprzejmość ze strony UKE. Wystarczy, że UKE uzgodni to z właściwym ministrem ds i wpakują to do rozporządzenia i sprawa zamknięta. Tym bardziej obsługa komputera to jest praktyczna znajomość problemów informatycznych. A rzucanie kłód pod nogi to tylko głupota bo postępu ani zmian się nie zatrzyma.

JAK


  PRZEJDŹ NA FORUM