Transformatorówka dziś ???
Zaczynałem od kolby grzanej w piecu wykonanej na zamówienie w ZNTK. Później grzałkowa za zarobione pieniądze. Później była ta zielona z Łódzi i po wymianie obudowy zachowała się do dziś. Teraz powrót do gazowców i innych cudów lutowniczych z ryżowych pól. Z transformatorową to był problem ze ścieżkami drukowanymi i kiepskim laminatem. Nie jeden to zaliczył wraz z metodą naprawy takich ścieżek. Miałem już sytuację, że lutowałem na dwie lutownice. Gazową podgrzewałem a transformatorową robiłem robotę ale to było na dworze przy dość dużym minusie. Do transformatorowych były też specjalne groty. To była taka rurka, z jednej strony rurki był grot, z drugiej wychodziły dwa druty. Tym już się druków nie przypalało. Jak już mamy dość dobry sprzęt lutowniczy to geniusze wymyślili cynę bezołowiową i radość lutowania diabli wzięli.

JAK

PS. Salmiak, chlorek amonowy służył do czyszczenia grotu lutownicy w czasach gdy lutownice grzało się w piecu lub na gazie.


  PRZEJDŹ NA FORUM