Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    sp9eno pisze:

      sp9nrb pisze:

      Kolego Andrzeju.

      Jutro będę w Gliwicach i biorę ze sobą konewkę zimnej wody. Jeżeli mi się napatoczysz pod rękę to zrobię ci solidny śmigus dyngus. Dlaczego? Wyłącz się na kilka dni z tego forum a po kilku dniach poczytaj w którym kierunku to wszystko podąża. Czy walka z wiatrakami ma sens? Przecież są młodzi prężni spragnieni tytułów i potrzebujących mułów do roboty. A może trzeba im tą scenę zostawić? Oni naszej mądrości i doświadczenia nie potrzebują. Zwróć też uwagę, że PZK prawie utraciło sens bytu. Prawnie krótkofalarstwem zarządza minister właściwy do spraw Łączności i UKE. A powiem ci, że z niezamierzchłych czasów miano pretensje że PZK nie opiniowało żadnych aktów normatywnych a harcerze brali w tym udział. Jak długo znam organizację? Członkiem PZK byłem od 1986 do 1972 kiedy to musiałem opuścić szeregi. Ale dzięki Igorowi i Krzysztofowi byłem wciągany do pracy na rzecz jako wolontariusz. Przez to widziałem zmiany w tej organizacji. Owszem zmiany wywołuje sytuacja zewnętrzna gdy skończyło się finansowanie PZK a zaczęło się finansowanie z pieniędzy członków. Ile klubów padło? Ile oddziałów padnie w dobie kryzysu gdy nie będzie kasy na pomieszczenia a bardzo ważne zarządy nie przemyślą swojej sytuacji finansowej i np.nie pomyślą o połączeniu się. Popatrz tu na forum jeden z kolegów ogłosił o możliwości pozyskania funduszy na działalność. Temat został zlekceważony. Pomyśl może jak przeżyć kryzys który jest przed nami, gdy za klitkę pod schodami nazywaną szumnie klubem trzeba będzie płacić xxx.
      Andrzeju. Czy ma sens rozpamiętywać przeszłość, gdy przed nami trudne czasy? A może w gronie Śląska pomyśleć co robić aby przeżyć kryzys.
      Pozdrawiam
      JAK



    Józek,
    dziękuję Ci za chęć udzielenia mi "braterskiej, zimnej pomocy".
    Daję sam radę.
    Lubię rozmawiać "na argumenty" merytoryczne. Ale to w niektórych kręgach jest niemile widziane.

    Władza i akolici uwielbiają ciszę, brak dyskusji,pochwały,oklaski.Nienawidzą krytyki.
    W przypływie bezsilności posuwają się do kopania po kostkach.

    Rozpamiętywanie przeszłości nie jest ani dobre ani produktywne.
    Ale przeszłość warto znać aby uczyć się na błędach i wiedzieć /rozumieć/
    skąd się wziął stan obecny.
    Bo na raz sam z Nieba nam nie spadł.

    Zawsze mnie się marzyło aby PZK zbliżyło się do poziomu DARC /o ARRL nie wspominając/.
    Ale marzenia innych o zachowaniu status quo /metnej wody/ zwyciężały.

    Takie bywa życie ,niestety.

    eno


Chcesz prawdy? To ją masz.

Aby uzyskać osobę kierowniczą potrzeba wiele lat pracy i praktyki. Np Króla, księcia kształci się wszechstronnie co najmniej 20 lat ostrego szkolenia.
Osoby w mojej byłej firmie dla "samodzielnego finansowo - gospodarczo dyrektora) dyrektora to też co najmniej 25-30 lat +studia podyplomowe a często nawet zagraniczne. W wielu firmach wymaga się aby prezes miał podwójne studia, +, +, i +.
Za komuny było prosto wstawiano ludzi, którzy jakiś ogląd w kierowaniu posiadali. To byli kierownicy, dyrektorzy, starsi specjaliści. Dla nich kierowanie organizacją było praktycznie bezproblemowe. Były też środki dyscyplinarne, w postaci cofnięcia licencji, kodeks karny czy też bezpieczeństwo państwa ze smutnymi panami w tle.

A co mamy teraz. Teraz mamy ludzi chętnych do pracy, popieranych przez kolegów i zagubionych na stanowiskach. Tym ludziom z jednej strony rośnie ego od stanowiska na którym są, z drugiej strach przed wyjściem na zewnątrz. Ilu z tych ludzi zna a ilu jest przygotowanych do realizacji obowiązujący procedur. Czy ktoś w tej organizacji spisał zadania zarządu? Co jest do zrobienia? Ilu wie o obowiązku udziału w społecznym opiniowanie ustaw i rozporządzeń? O obowiązującej sprawozdawczości? Czy jest przekazanie obowiązków stary nowy? Skąd ten nowy ma wiedzieć co ma robić. Pełnoprawny kierownik jest dopiero w drugim roku pracy, bo w pierwszym w wielu przypadkach płaci frycowe.

Ale jest konflikt osoby umiejące kierować często są despotami a w demokracji liczą się ci co wiele naobiecują a później nie umieją sobie dać rady. Wiele uważa, że prezes to taki brat łata, " no bo na niego głosowałem" którego można poklepać po ramieniu i zaprosić na kielicha. Zresztą, patrz na nasze rządy czasów "demokracji" takie same zachowania mamy w naszej organizacji. Czy znajdzie się grupa despotów, która wyprowadzi związek na prosta? Bo kilka osób umiejących kierować w życiu cywilnym odpuściła. Pytanie jak długo HQJ wytrzyma i kto go zastąpi?

Niestety PZK zamieniło się w kółko różańcowe. Ta się liczy co ma dłuższy różaniec, bardziej skrzekliwy głos czy ta co najwięcej umie powiedzieć dużo "dobrego" o koleżankach.

Twoje marzenia to potężna jednolita organizacja. Tylko pytanie? Czy za kurtyną, nie ma tam np nacisku na politechnizację młodzieży dla celów bezpieczeństwa? Tym na pewno się nie pochwalą.

Wystarczy na dzisiaj
JAK


  PRZEJDŹ NA FORUM