Ciężkie życie PZK wszystko o PZK, dobrze i źle |
Wysoce pouczajaca dyskusja na temat: KOPA BISKUPIA i podpisanie umowy z WOT /Pełna dyskusja jest dostępna na grupie "Krótkofalowcy" na FB https://www.facebook.com/groups/krotkofalowcySP/permalink/5611969222178523 Tadeusz Pamięta KRÓTKI ZARYS HISTORYCZNY: JAK POWSTAWAŁA BAZA NA BISKUPIEJ KOPIE Około 40 lat temu, mieszkający w okolicy krótkofalowcy postanowili, że na szczycie 899 m.n.p.m. w Górach Opawskich w powiecie prudnickim postawią małą chatkę, która zapewni schronienie potrzebującym. W uzgodnieniu z Lasami Państwowymi, ówczesnym Wojskiem Ochrony Pogranicza ( dziś Straż Graniczna) powstał obiekt, z którego korzystali wszyscy, łącznie z turystami, którzy mieli gdzie przebrać przemoczone ubrania. Można to było zrobić nawet w tamtych czasach tylko dzięki dobrym relacjom, zgodzie i współpracy. Głównym motorem napędowym, bo tak go nazwaliśmy był zawsze Tadeusz SP6MRC, ale nie tylko. Stan taki trwał do około 2010 roku, kiedy to patrząc na rozlatującą się chatkę postanowiliśmy, że trzeba zbudować nowy, solidny domek z nowoczesnych materiałów. Już wtedy zapadła decyzja, że to dla wszystkich bez wyjątku krótkofalowców - nieważne skąd wejdą czy przyjadą. W czasie corocznego spotkania kolegów z OK, OM, DL i SP zrobiono zbiórkę pieniędzy i okazało się, że możemy zaczynać. Całość budowy trwała przeszło pięć lat z uwagi na trudne. warunki górskie, gdzie np. prace z betonem mogą być prowadzone tylko 3 miesiące w roku. Już w czasie prac nad domkiem okazało się, że widząc nasze zaangażowanie dobrzy ludzie chcą nam podarować elegancki maszt kratowy 21 m - trzeba go tylko przywieźć z Krakowa, a potem na szczyt góry. Jak wyglądał transport na górę? Zwykłą furmanką zapiętą do ciągnika rolniczego. Można by to opisywać przez co najmniej godzinę, ale wszystko udało się dobrze, mimo przygód trudnych do przewidzenia. Poproszony o pomoc, zaprzyjaźniony inżynier, specjalista od tego typu budów, przychodził na szczyt kilka razy i pod jego kierownictwem powstał fundament, stopa pod maszt i dokumentacja. Ile wylaliśmy tam betonu nikt nie pamięta, bo zmęczeni jazdą taczką przodem pod górę, a tyłem z góry marzyliśmy o powrocie do domu i odpoczynku. Najczęściej nie było nawet chętnego do kierowania samochodem, bo wszyscy mieli ochotę przysypiać w drodze powrotnej. Materiały do naszej budowy braliśmy od zaprzyjaźnionego czeskiego kolegi, który kilkadziesiąt metrów dalej już za granicą buduje schronisko i posiada wszystko, co w tej sytuacji potrzebne. Rewanżujemy się za to pracując przy jego budynku, zalewając stropy, filary itd. Trwa to do dzisiaj i chyba będzie jeszcze długo, bo to duży obiekt, a my jesteśmy na każde zawołanie. Tu UE widać na żywo i wygląda bardzo przyzwoicie. Przyznać trzeba, że nikt nie odmawiał nam pomocy, a udział w pracach na górze to zasługa wszystkich klubów z Opolszczyzny, ale i sąsiadów z Raciborza i Wielunia. Razem to około 20 ludzi, ale bywało więcej, bo ogrom prac tego wymagał. Ile razy tam jechaliśmy tego nikt nie liczył, a ja za każdym razem pokonywałem 300 km, a potem 2,5 godziny pieszo pod górę i tyle samo na powrót. Po postawieniu masztu trzeba jeszcze zalać kotwy do odciągów, bo w górach żartów nie ma i od zamocowania dużo zależy. Przez sobotę i niedzielę wykuliśmy 60 cm, a potrzeba 120, więc szybko dochodzimy do wniosku, że przy narzędziach, których używamy do zimy na pewno nie zdążymy, bo takich dołów trzeba cztery. Ratunek przyszedł z czeskiej strony - jeden z kolegów spod Ostrawy zasponsorował te roboty i mogliśmy podziwiać wystające z betonu kotwy i zakładać odciągi. W zamian za to nasz kolega zamontował na maszcie swoje anteny, którymi transmitował Internet na zachodnie Czechy. Tym sposobem obie strony były zadowolone, a przyjaźń mocno scementowana. Do naszego domku przyjeżdżało dużo ludzi i nie tylko z SP. Mieli gdzie spać i odpoczywać, bo wyposażenia ciągle przybywało, wszyscy się o to starali. W komunikatach PZK i na stronach internetowych zawsze do tego zachęcaliśmy, bo to w tym celu była ta budowa. Wszystko to za darmo, nikt nigdy nie zapłacił nawet grosza, a mógł się przekonać jak słychać z wysokiej góry. Cała inwestycja była uzgodniona z Nadleśnictwem Prudnik, bo i oni mieli ochotę zawiesić tam anteny do swojego przekaźnika, a ówczesne kierownictwo było nam bardzo przychylne i pomagało np. w transporcie i nie tylko. Niestety znalazł się „sygnalista”, który uznał, że anteny na maszcie przynoszą nie wiadomo jaki dochód i zaczął pisać do różnych instytucji, ale też i na PKI. Mimo przychylnych nam władz, które dobrze pamiętały brak łączności w czasie powodzi w 1997 roku zaczęły się kłopoty, bo „sygnalista” pisał dalej. Nie pomogły starania prezesa OT 11 PZK i spodziewaliśmy się najgorszego, decyzji o rozbiórce. Nie mieściło nam się to w głowie i po wielu rozmowach i naradach postanowiliśmy zwrócić się do WOT w celu przekazania im obiektu do wspólnego użytkowania. Krzysztof SP7WME zainteresował dowództwo WOT tak skutecznie, że po kilku spotkaniach z wojskowymi podpisano w Katowicach stosowny dokument, z treści którego wynikało że jest bardzo korzystny dla obydwu stron. Tu jednak zaczęły się prawdziwe schody… Nie wszystkim krótkofalowcom SP to się podobało. Poszły podobno pisma do MON, a my zostaliśmy obrzuceni błotem, bo wiadomo, że coś się zawsze przylepi. Nikomu z buntowników nie przyszło do głowy, że można było siedzieć cicho i przyglądać się co robią inni, też przecież ich koledzy krótkofalowcy, a sytuacja bardzo tego wymagała. Na chwilę obecną wszystko jest czynne, można zamieszkać na Biskupiej Kopie ile kto chce i ile ma czasu, nadal bezpłatnie. Jak długo to potrwa nie wiadomo, bo wypisywanych bzdur jest cała masa, a myślenia raczej tu nie spotykamy. Szkoda, bo ciężka praca wielu kolegów może pójść na marne, a to nie wygląda dobrze… Marek sp9uo Tadeusz Pamięta Może ten powyższy tekst otworzy niektórym oczy i wtedy zorientują się o co tak naprawdę chodziło. Przez to zamieszanie stracić mogą wszyscy krótkofalowcy i można spodziewać się decyzji administracyjnej o rozbiórce obiektu na Biskupiej Kopie jako samowoli budowlanej. Mogą się zatem skończyć ogólnopolskie spotkania w tym miejscu. Władzom PZK chodziło tylko i wyłącznie o zachowanie tego obiektu dla dobra wszystkich krótkofalowców. Ale jak zawsze są mądrzejsi, którzy doszukują się sensacji i snują teorie spiskowe o militaryzacji PZK i ubraniu krótkofalowców w kamasze wojskowe. Oto kolejne polskie piekiełko, a szkody. Ni chcemy dbać o interesy wszystkich krótkofalowców? Paweł Gorgoń Tadeusz Pamięta no cóż Tadziu teraz jezt tylko gorzej. Piękny tekst i chwała kolegom którzy to zbudowali, Tobie też. Tu jednak pojawia się małe ale. Jestes na tyle dużym chłopczykiem że powinieneś wiedzieć że najwazniejsza r,ecza jest dopilnowanie spraw formalnych. Skoro uczestniczyłeś w budowie to powinieneś dopilnować strony formalnej. A "przychylność Nadleśnictwa" to trochę za mało na taką inwestycje. PZK nie ma żadnych praw do tego terenu, ani do tego co na tym terenie stoi. Sprawa była "załatwiona" po cichu na zasadzie "jakos to będzie" a teraz próbujesz ratować sytuację takimi samymi metodami. Jak tam będzie "wojsko" to dadzą nam spokój. Przykre to ze nie stać Cie na nic więcej. Czasy ze sie coś załatwiało na " gębę" juz minęły a Ty jeszcze żyjesz w innym czasie ze tak to delikatnie ujmę. Tadeusz Pamięta Ja nigdy nie byłem na Biskupiej Kopie i nic tam nie robiłem. To miejsce jest oddalone ode mnie o ponad 200 kilometrów. Wszelkie prace robili miejscowi krótkofalowcy. Ale zgadzam się z Tobą w jednym: Koledzy ci nie dopilnowali stosownych pozwoleń. A teraz, gdy ważą się losy tego obiektu to oczekuje się, aby Prezydium czyniło cuda i ratowało sprawę. Prezydium jednak wychodzi z założenia, że należy pomagać nie tylko członkom PZK. Zatem zwrócenie się do WOT, a konkretnie do 13 Śląskiej Brygady WOT w Katowicach to jeden ze sposobów próby uratowania obiektu. Teren działania 13 Brygady WOT to Górny Śląsk i Śląsk Opolski, w tym Biskupia Kopa. Potwierdza się stare porzekadło: Cygan zawinił, a kowala powiesili. A w rzeczywistości to zawinili miejscowi krótkofalowcy nie dopełniając stosownych pozwoleń a cięgi teraz zbiera PZK za próbę pomocy w wyjściu z impasu. Przecież nie jest to obiekt PZK, a mimo to PZK chce pomóc rozwiązać problem. W tej sytuacji może rodzić się pytanie: czy warto? Czy PZK musi wszystkim, w tym niezrzeszonym w PZK osobom pomagać i zbierać cięgi? Proszę spojrzeć również na tę sprawę i z tej perspektywy. Tadeusz Pamięta Paweł: skoro masz receptę na wszystko to podpowiedz Kolegom z Opolszczyzny jak mają załatwić problem, który sami spowodowali. Koledzy na pewno będą Ci wdzięczni. Zbyszek Antas Tadeusz Pamięta szukasz odpowiedzi którą sam znasz. Pozyskać dla PZK od Nadleśnictwa teren do użytkowania bez prawa wykupu ze zgodą na małe inwestycje. Ściągnąć PINB, otrzymać protokół gdzie oprócz kary będzie istniała możliwość zalegalizowania samowoli budowlanej. Dokonać inwentaryzacji obiektów stojących na terenie przekazanym w użytkowanie. Sporządzić pełną dokumentację i zalegalizować samowolę. Tylko czy będzie to własność wszystkich członków PZK czy tylko wybrańców. Będąc na spotkaniu z Dowodcą WOT nie tylko celowo unikałeś jakichkolwiek podpisów ale ktoś kogo upowazniłeś zaczął dysponować miejscem do którego nie tylko PZK nie ma prawa a tym bardziej osoba podając się za Koordynatora SP EmCom dopuściła się tym samym przestępstwa określonego w art 271kk i 273kk. Osoba wystawiając mu upoważnienie jako Koordynatorowi popełniła czyn zawarty w art 271. Ale co ja tam wiem Wy macie prawników, biegłych i nie wiecie jak to rozwiązać? Poczytać Kodeks Cywilny i Prawo Budowlane. Bo kodeks karny jest Ci znany. Paweł Gorgoń Tadeusz Pamięta przepraszam ze nie doczytałem podpisu pod tekstem. Co nie zmienia faktu że ze nie możnaratowac nawet tak ważnego obiektu w sposób równie nieodpowiedzialny. Do tego kosztem innych. To podważa wiarygodność nie tylko Prezydium ale i całej organizacji. Nie znam dokumentacji sprawy i rozwiązań nie wezmę z sufitu. Ale przy pomocy prawników ( chyba jakiś mamy ) da się zalegalizować samowolki budowlane. Jest do przeskoczenia . Ale to można ocenić jak się zna dokładnie sprawę, ja nie znam. Może zamiast ubierac to SPEnComm lepiej dobrać się do dokumentów i kombinować z prawnikami ? ========================== ps.do wszelkiej maści przydupników i potakiwaczy: Czy takie spapranie sprawy nie jest zwykłą niefrasobliwością, niekompetencją i sikaniem we własne gniazdo /PZK/ eno |