Ciężkie życie PZK wszystko o PZK, dobrze i źle |
sp3mep pisze: Jurek HF1D, pewnie przeoczyłeś moje pytanie wiec pozwolę sobie jeszcze raz zapytać : Jurek, bez żadnych podtekstów, czy robiłeś (lub ktokolwiek inny) jakieś rozeznanie ilu jest/było potencjalnie chętnych do "egzaminowania" ? może także odpisać ktoś inny , n.p @ENO bo coś także wspominał że "mógłby przy kawie egzaminować", Pewnie przeoczyłem. Odpowiadam. Tak robiłem takie rozeznanie gdy zabieraliśmy się za temat. I nie tylko ja. Pomysł bazował na starym podziale terytorialnym czyli na 49 województwach. Założenie było minimum 2 egzaminatorów na stare województwo. I z różnych rozmów wyszło, że na tą minimum setkę można byłoby liczyć. Podział wg starych województw, ale bez "przywiązania chłopa do ziemi". Do Leszna mógłby przyjechać kandydat z Kalisza, Poznania czy skąd by chciał Jest jeszcze jeden ważny aspekt, a w zasadzie fundament pomysłu przejęcia egzaminów. Przynajmniej dla mnie był ważny. Jeżeli dobrze poszukasz to zobaczysz że o tym pisałem juz dawniej. Obozy letnie. Nie tylko harcerskie, ale o nie głownie chodziło. Stąd też aktywność harcerzy. Obóz z kursem radiowym i zakończony egzaminem. Zasada jest prosta, albo organizator ma swoich egzaminatorów, albo zaprasza kilku najbliższych egzaminatorów oczywiście wcześniej ustalając termin i warunki. Przy założeniu że egzaminatorzy są społeczni minimum to nakarmienie gości i przenocowanie jeżeli będzie taka potrzeba. Młodzież jest niecierpliwa, młodzież chce mieć wynik od razu, a nie za pół roku. Egzamin na zakończenie obozu wychodzi naprzeciw tym oczekiwaniom. Jeżeli obóz będzie w lipcu, a egzamin np. w październiku to pewien procent nie podejdzie do niego i bedą bezpowrotnie straceni. Oczywiście mówiac o liczbie chętnych do bycia egzaminatorem należałoby ich policzyc od nowa. Minęło pięć lat i niestety sporo kolegów ubyło z naszego grona. Co do kawy to powiem za siebie. Zakładałem, że zaangażuję się w to i "egzaminowanie w domu przy kawie" to normalny tryb. Zawsze gości częstuję kawą albo herbatą ![]() Poza tym to nie szkółka, gdzie warknę na przerażonego czlowieka "tu do komputera siadaj, dowód osobisty poproszę" Na początek normalna rozmowa, żeby człowiek nie stresował sie, a ja żebym wiedział czego się spodziewać. I tu było coś czego nie rozumiałem i nigdy nie zrozumiem widząc opór i prawie rejtanowskie gesty części władz PZK. Kandydat który zgłasza sie na egzamin, zazwyczaj nigdzie nie należy. Wtedy byłem członkiem związku i to funkcyjnym, wiec normalnym byłoby, że próbowałbym w rozmowie zachęcić człowieka do wstąpienia do związku. Zachęcić, a nie zmusić. Raczej po, a nie przed egzaminem. Odcinając się od egzaminów, organizacja niestety traci możliwość złowienia świeżego narybku. Niech nawet 1 na 10 egzaminów wstąpi to byłby to zysk. |