Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
Canis,

dlatego uważam, że przedstawiasz rozsądne argumenty.
Pomysłodawcy przeniesienia egzaminów wcale nie chcieli rugować UKE.
Wręcz przeciwnie, sesje wg tzw. harmonogramu mogłyby się odbywac w dalszym ciagu.
Niektórzy wolą taki sposób zdawania egzaminów, więc nie ma powodów żeby im to odbierać.

Nikt nie chciał w 100% zastępować UKE. Chodziło o rozszerzenie dostępu. O dodatkowy tor odbywający się wg takich samych zasad tyle że w toku indywidualnym i w terminie jaki by pasował egzaminatorowi i kandydatowi.

Przyznaję, że jestem zwolennikiem poglądu, że jeżeli można coś państwu odebrać to nalezy to zrobić i poczatkowo bylem za tym, żeby UKE w ogóle nie organizowało sesji egzaminacyjnych.
Ale zacząłem podchodzić bardziej praktycznie.
Pozbawienie urzędnika jakiejś prerogatywy to prawie wojna, a z urzędnikami należy współpracować. Potrzebujemy ewolucji, a nie rewolucji.

Wobec tego niech sobie sesje wg kalendarza, ale niech istnieje grupa uprawnionych egzaminatorów którzy chętnie wyskoczą na jeden dwa dni na obóz do harcerzy i przeprowadzą egzamin na zakończenie obozu połączonego z kursem radiowym lub spotkają się z chętnym w domu.
Może się okazać, że z biegiem czasu sesje przestaną być potrzebne.
Poza tym był zaproponowany system weryfikacji egzaminatorów.
Lista byłaby odnawiana co roku. Skargi eliminowałyby przynajmniej na 5 lat albo na zawsze.
Tak samo egzaminatorzy którzy bez wyraźnej przyczyny wyraźnie odstawaliby od średniej ilości przeprowadzonych egzaminów.
I jeszcze jedno.
Egzaminatorzy organizacyjni nie dostawaliby żadnej kasy i mogliby być zgłaszani przez każda organizację.
To spowodowałoby całkowitą niezależność od macierzystych organizacji.
Jeżeli dostawaliby kasę to decydent w organizacji A, mógłby próbować zagrywek "odpalisz działkę albo nie wpiszę Cię na listę na następny rok".
Nie ma kasy, nie ma możliwości nacisków.
Nawet jak A powie "nie lubię Cię i nie wpiszę na listę" to takiego człowieka może zgłosić inna organizacja.


  PRZEJDŹ NA FORUM