SP9MAV – oszust, złodziej czy sprytny handlarz?
Wobec dobrych zwyczajow braci krotkofalarskiej ktorzy zaczeli obrzucanie blotem na gieldzie, czuje sie w obowiazku przedstwic druga strone medalu.
Po kilku latach planow zbudowania wzmacniacza na lampach Q-04/11, doszedlem do wniosku ze czas je sprzedac.Lampy zakupilem dla wlasnych potrzeb jako nieuzywane lezaki magazynowe.
Absolutnie nie nosily sladu wkladania w podstawke ani tez przykrecania radiatora na anodzie.
Jako kupujacy oprocz innych zglosil sie droga emailowa kolega z 6-tego okregu, po kilku zdawkowych emailach POPROSILEM o jakis kontakt telefoniczny zeby normalnie porozmawiac o sprzedazy.
QRZ.COM nic nie pokazuje chcialem wiec zorientowac sie komu sprzedaje lampy i czy nabywca bedzie wiedzial jak sie z nimi obchodzic.
We wczesniejszych emailach uprzedzilem sprzedajacego ze lampy sa lezakami magazynowymi i nalezalo by je dobrze wyzarzyc i sformatowac zanim sie je wlozy do wzmacniacza, na zdjeciach byl pokazany rok produkcji 1973, wiec to prawie pol wieku.
Malo tego wskazalem nawet ze PA0FRI, na swojej stronie pokazuje jak to robic i nie tylko On o tym pisze.
Na moja prosbe emailowa zadzwonil kupujacy i stwierdzil ze wlasciwie to wszystko wiadomo, rozmawialismy jeszcze o tym ze jedynym testem jaki ja moglem przeprowadzic to sprawdzenie ciaglosci zarzenia omomierzem,bo nie mam wzmacniacza zeby takie lampy sprawdzic.
Kolega kupujacy oczywiscie chcial cos "ugrysc" wiec zgodzilem sie pokryc koszty wysylki.
Paczka zostala wyslana Inpostem, dwie lampy w pudelku ok 30/30/20 cm w podwojej oprawie styropianowej , zabezpieczone oddzielnie folia babelkowa i gabka.
Nazajutrz po otrzymaniu przesyki dzwoni kupujacy i melduje ze jedna lampa jest niezywa.
Rece mi opadly , pytam jak to sprawdzal.
Wlozyl do wzmacniacza i jedna swieci druga nie.
Dla milej zgody mimo ze moim zdaniem w ten sposob prawdopodobnie zniszczyl lampe, zaproponowalem zwrot gotowki za jedna lampe, "krakowskim targiem" i sprawa by pewno sie zakonczyla gdyby kupujacy lampe odeslal.
Ale kupujacy doszedl do wniosku ze musi sie pozbyc obydwu i zaczal pisac ze druga on tu zaraz bedzie mierzyl i ew odsyla obydwie.
Na takie postawienie sprawy odpisalem ze skoro wlozyl lampy z marszu do wzmacniacza i pewno jedna nie wytrzymala pradu uderzenia przy zalaczeniu ,to ja wycofuje sie z obietnicy i zwrotow nie przyjmuje.
Pomyslalem , dlaczego mam placic za czyjes bledy? z jakiej racji.Uprzedzalem , probowalem tlumaczyc ale kupujacy wszystko wiedzial wiec...
Teraz z kolei kupujacy probowal zalagodzic sytuacje i przeslal mi manual wzmacniacza, HENRY 2k, wraz ze zdjeciami dlawika w ukladzie zarzenia ktory to mial zapobiegac wszystkiemu. Wskazal maly dlawik przeciwprzepieciowyktory to niby mial nie wiem ....sformatowac lamp?

W odpowiedzi wskazalem kupujacemu ze wlozyl lampy do wzmacniacza produkowanego w latach 60-tych gdy nikt sie nie przejmowal miekkimi startami, jest tam jeden wlacznik, ktory podaje napiecie na jeden transformator i to wszystko.
Przeslalem tez linki do kilku stron, pokazujacych jak amerykanie rozdzielaja trafo i do stron z ukladem miekkiego staru.
Moje zdanie ktore przeslalem kupujacemu emailowo bylo takie.

GDYBY KOLEGA PODESZEDL DO TEMATU JAK NALEZALO, WIDZAC LAMPY Z 1973 , SPRAWDZIL NAJPIERW OMOMIERZEM I POKAZAL MI ZE ZARZENIE JEST PRZERWANE ,BEZ WKLADANIA DO WZMACNIACZA, ZWRACAM PIENIADZE ZA OBYDWIE LAMPY I GORACO PRZEPRASZAM.

Ale jesli ktos kupuje lampy, dosc drogie zreszta, ktore przelezaly spokojnie prawie pol wieku i mysli ze bezkarnie moze je wlozyc do wzmacniacza , to prosze wybaczyc ale ja nie mam zamiaru za taka gupote placic.
Obywie lampy mialy jakies napisy na bankach niestety nie do odczytania ale takie napisy spotkalem juz na innych lampach ktore sie przewinely przez moje rece , nie wiem czego dotyczyly nie sposob tego odczytac.

Gdyby to byla czesc typu kondensator zmienny lub cewka itp. nie bylo by problemu ze zwrotem ale to sa lampy ktore ktos juz wlozyl do wzmacniacza i podal napiecie , skad ja wiem co sie stalo? Na dodatek ten wzmacniacz nie pracuje na takich lampach tylko 3-500Z. Kto wie co kupujacy tam porobil?
Na koniec dostalem propozycje zamiany na inne lampy i informacje ze kupujacy posiada uklad miekkiego startu do wzmacniacza oraz kupujacy wytoczyl argument ze pudelko bylo nie oznakowane.
Reasumujac prosilem o kontakt telefoniczny by porozmawiac o tej delikatnej w sumie transakcji.
Bylem sklonny zwrocic pieniadze za "niezywa" lampe.
Pokazalem gdzie mozna znalesc informacje jak sie obchcodzic z lezakami magazynowymi.
Wielokrotnie pytalem gdzie bylo prawidlowe wyzarzanie? na stole z regulacja napiecia a czasem i pradu?
Kupujacy twierdzil ze jego cudowny dlawik ma zalatwic wszystko.
Wiec prosze wybaczyc na pytanie kupujacego w czasie ostatniej rozmowy czy czuje sie z tym dobrze odpowiadam
Tak, mam czyste sumienie, zrobilem co moglem zeby nie bylo problemow a kupujacy niech dziekuje ze mu te lampy nie wybuchly.
Oczywiscie mam cala historie na emailu, mam prosbe o kontakt z kupujacym, mam zdjecia i opowiesci o cudownym dlawiku, mam manual wzmacniacza.....

Chcialbym zeby wszyscy poznali tez druga strone medalu i zeby kupujacy zastanowili sie przez mala chwile czy na pewno
dadza sobie rady decydujac sie na kupno elementow starych lub uzywanych.
Oczywscie sprawy moglo nie byc ....ale dlaczego to ja mam placic za czyjes bledy.
Zapraszam do dyskusji , moze to ja sie myle?

Nie bede sie ponizal do klasy kupujacego i obrzucal blotem na gieldzie, od dyskusji jest forum ,nie podaje tez znaku kupujacego.








  PRZEJDŹ NA FORUM