Gdzie się podziali krótkofalowcy?
Dobra już!! Przestańmy.. Było kilka cennych puent, powylewali my żale i frustracje aż widać było pulsującą żyłkę na skroni prześwitującą przez plamy wątrobowe, zatem wróćmy do rzeczywistości bardzo szczęśliwy .
1. Przede wszystkim spokojna i rzeczowa edukacja. Jak to się mówi "im dalej w las - tym więcej drzew". Jeśli ktoś zaczyna zabawę mając wiedzę jedynie wyniesioną z egzaminu(czytaj zapamiętaną) to niestety musi się jeszcze sporo nauczyć. Zarówno od strony technicznej (zrozumienie pewnych zjawisk fizycznych) jak i operatorskiej. W ostatnim przypadku tylko praktyka czyni mistrza. A gdzie praktykować - no najlepiej np w klubie a nie "na żywca" na paśmie(tutaj cenne są spostrzeżenia kolegi SP2LIG).
Pamiętam kursy przygotowawcze w moim klubie SP6PRT. Były! Za darmochę. Co piątek. I nie trzeba było być członkiem klubu, nasłuchowcem, jedynie mieć dobre chęci i troszkę czasu. Prowadził je w naprawdę fajny i przystępny sposób Bolesław SP6CCI, który zamiast siedzieć z nami(resztą klubowiczów) zdzierał sobie gardło chcąc przygotować przyszłych krótkofalowców do naszego hobby. Efekt? Na początku z kilkanaście osób, ale szybko się powykruszali i zostało dosłownie kilka. Kilka które rozumiało iż wiedza jest cały czas nam potrzebna. Śmiem przypuszczać, że to były osoby nie mające pojęcia o radiotechnice ale za to odpowiedzialne i chcące taką wiedzę posiadać. A reszta? Albo wiedziała, albo pozjadała wszelkie rozumy podchodząc do egzaminu za zasadzie 3Z".

Pytanie czego my chcemy jako radioamatorzy. Czy ma być to elitarna zabawa dla wybrańców, czy modne zjawisko popkultury. Osobiście wzbraniam się przed jednym i drugim. Nie da się ukryć, że dawniej poprzez nasłuchy, terminowanie w klubie, tworzyła się forma selekcji dla tych którzy naprawdę chcieli, połączona z solidnym przygotowaniem praktycznym. Czyli "stara szkoła" wg specyfikacji SP2LIG oczko. Nowa mówi - otwórzmy się na ludzi, zaprośmy ich łatwymi egzaminami, nie zmuszajmy do przynależności do PZK, LOK, ZHP itp, minimum wiedzy maksimum zadowolenia!
Taki znak naszych czasów i takie konsekwencje. Ale tutaj też zadziała mechanizm selekcji. Część się zniechęci widząc podejście(znaczące są tutaj te znaki "") starej "elity" do "młodych", sporo natrafi na mur (nie)wiedzy, wielu ludzi ma problemy z antenami a raczej ich brakiem stąd są takimi "dupami" jak sq5kgx ze swoim Wouxunem i jotką (przy okazji witamy w klubie J+W oczko ), i nie słychać ich na HF. Dochodzą problemy językowe jak chce się robić łączności ze światem (czyżby jednak CW rulez?? ), czasem właśnie brak czasu itp itd...
Czynniki antenowo - finansowe powodują iż większość obecnie zaczynających kupuje "ryżowca" (nie chcę żeby to brzmiało pejoratywnie - ale jest zabawne i chwała skośnookim za tani sprzęt - taki "126p" dla mas), robi albo kupuje prostą antenkę i stara się zaistnieć na pustyni zwanej VHF (o UHF nie wspomnę). Nie dziwmy się zatem (i tu przechodzimy do punktu 2), że:
2. jest poniekąd słuszny żal ze strony stacji SN0HQ jeśli chodzi o naszą rodzimą frekwencję. Ale... Obowiązku nie było. Nie każdy lubi zawody(rywalizację) i nie każdy chce w nich uczestniczyć nawet biernie(kłopot - trzeba zrobić i wysłać logi, a nawet jeśli, to co, wysłać 2 łączności na krzyż - głupio jakoś). Dodatkowo aura nie sprzyjała nam i było troszkę niebezpiecznie pracować, szczególnie w drugi dzień zawodów. Sam troszkę żałuję iż nie dałem nawet punktu naszemu teamowi(mimo wszystko jednak czuję iż powinniśmy ich wspierać jako koledzy), no ale trudno, może zmobilizuje mnie to do większej aktywności. Czego sobie i innym życzę.

PS. Chyba starzeje się...a może dojrzewam?
Popatrzcie na siebie koledzy. Nie zauważyliście, że z czasem zmienia się wam punkt widzenia? Jak to nazwać? neutralny


  PRZEJDŹ NA FORUM