Jak nauczyłem się telegrafii - opis Morse Runner'a, RufzXP i inne takie tam... |
sp7ivo pisze: {sq5sts}"Klucz, dla mnie to cały czas dodatek do telegrafii... " Wbrew pozorom też jestem tego zdania. Chociaż doskonale posługuję się kluczem sztorcowym, trochę gorzej automatycznym, to jednak od kilkunastu miesięcy, kiedy zacząłem logować zawody na komputerze w związku z pojawieniem się clustrów skimmerowych nawet nie mam do radia podpiętego żadnego klucza. Całość kluczowania idzie z programu. Tak się zastanawiam, czy w dzisiejszych czasach umiejętność nadawania na kluczu sztorcowym jest bezwzględnie konieczna. Oczywiście jest bardzo ceniona i jak dla mnie stanowi wyższe wtajemniczenie w telegrafii, ale myślę, że raczej należy kierować się kwestią użyteczności, a sentymenty odłożyć na bok. Ktoś kiedyś napisał na tym forum, że korzystniej jest zacząć naukę nadawania od klucza automatycznego i też skłaniałbym się do takiej tezy. Na pewno będzie to bardziej praktyczne i być może łatwiejsze, przy mniejszej możliwości popełnienia błędów szkoleniowych. W którymś temacie pisałem, że z tego co wiem to w szkoleniu młodzieży z myślą o zawodach HST w ogóle się im nie wspomina o istnieniu kluczy sztorcowych. Takie czasy i chyba trzeba się przystosować i iść z postępem nawet w takiej dziedzinie jak telegrafia. Pozdrawiam. Bogusław sp7ivo P.S. Do usłyszenia w niedzielnym contest’cie. Bogusław. Podzielam Twoją opinię tu opisaną, ale przyznam, że nie w całości. Jasne jest, że dziś w okresie gwałtownego rozwoju elektroniki, to, co opisujesz jest wręcz konieczne. Z komputerem, klawiaturą, specjalistycznymi manipulatorami, spotykamy się na każdym kroku. Jednak.... Trochę filozofii - poto mamy ręce i nogi, aby z nich korzystać w pełni do normalnego funkcjonowania, które opiera się na wykonywaniu prostych funkcji (chociaż możemy wozić się w samochodach). Przestawiając się na maszyny i zapominając o podstawach od samego początku zapewne robimy sobie krzywdę. (moje zdanie) Bez nich (maszyn) już nic więcej nie da się zrobić. A czasami trzeba - i co wtedy?? Brak, czy też awaria maszyny (komputera) oddali nasz udział w ważnej imprezie. Bo nie umiemy nadawać inaczej. I na nic super opanowany odbiór, kiedy TX milczy. Albo ktoś niechcący zamienił nam klawiatury (wiecie chyba wszyscy, że jest ich kilka i każda inna), co wtedy, gdy nasze opanowane klawisze znajdują się w innym miejscu. Co prawda, jest rozwiązanie - zrobić sobie klawiaturę składaną i nosić zawsze w kieszeni. Kilka dni temu oglądałem pewien dokument w TV - wspomnienia z .... Więźniowie w jednym z zakładów odosobnienia, porozumiewali się za pomocą...no właśnie ...czego?...alfabetu Morse'a, stukając w rury wodociągowe, które łączyły w pajęczynę wszystkie cele. (pewnie dla tego, że nie mieli komputerów) Produkowanie młodzieży do zawodów HST ma na celu zwycięstwo i tylko w tych zawodach. Jest to jednostronne działanie, rzadko używane w naszym krótkofalarskim światku, więc to ma jakiś sens. Jestem jednak za tym, aby wszyscy zainteresowani spokojnie pokonywali kolejne etapy wtajemniczenia sposobu nadawania. Komputer nie ucieknie. Wygląda na to, że będzie z nami już do "końca" - gorzej, gdy nie będzie pod ręką. Tak, więc stukanie...manipulowanie...klawiszologia...myślenie. (ta ostatnia opcja jest "przyszłościowa") W/g mnie, tak powinna wyglądać droga radiotelegrafisty. (jeżeli chodzi o nadawanie) Aha, zapewne pamiętacie - wypadek w Ameryce Płd i kilku zasypanych górników - uratował ich jeden, który znał to "stukanie"...co by było, gdyby znał tylko na klawiaturze.............. Andrzej p.s. odczytujecie wszystkie skróty myślowe OK. |