[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Telegrafia
Ostatnio propagacja się trochę poprawia, także weekendy tata spędza w chatce, skąd nadaje ile tylko pary w dużym wzmacniaczu. Tam, gdzie fonia nie da rady, używa telegrafii. Z kolei na wsi wzrosło spożycie paliwa zimowego zatem instalacja, podobnie jak wzmacniacz, pracuje pełną parą. Dosłownie. Nastroje są troszkę lepsze, mimo to, że akurat tata pić nie może. Co kilka dni przed bramę zajeżdżają samochody, tata na taczce przywozi napełnione bańki, dostaje w zamian prawdziwą wiejską szynkę, dobre kiełbachy, ziemniaki oraz materiał do dalszej produkcji cudownego napoju. Zyskuje także bezcenne informacje.
- Somsiedzie trza skitrać bo w tygodniu przyjadą. Do lasu schował, bo Ślepego i Grubego już złapały. Z bateryjką po lesie biegały, szukały.
Ojcu nie trzeba było wiele mówić. Wymienił wszystko, co wyprodukował, szybko schował pojemniki na zacier, reszta nie zwraca w ogóle uwagi, wszak to część znanej w okolicy elektrowni na odpadowe drewno razem z układem ogrzewania wody użytkowej i chłodzenia wzmacniaczy mocy.
Następnego dnia wieczorem tata usiadł do radia, wołał jakąś ekspedycję gdzieś daleko, włączył wzmacniacz. Po chwili automatyka podniosła alarm – chłodzenie troszkę zbyt słabe. Cóż, wszystko było projektowane pod stary wzmacniacz i pracującą na full linię produkcyjną. Już zaczął planować nastawienie zacieru ale z namysłu wyrwał go dzwonek do bramy. Pod bramę zajechał radiowóz, panowie przyszli, szybko obejrzeli budynki gospodarcze, napisali protokół. Oczywiście nic nie znaleźli, grzecznie podziękowali i pojechali. Nagle z okna obory sąsiada zobaczył migające światełko. Trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie. Szybko się ubrał i pobiegł przez miedzę do Kazika, prosto do ostatniej z szop, zapadającego się drewnianego starocia. A tam Kazik i jego syn, siedzą, boją się.
- Czego się boicie? Przecież nie macie aparatury, wszystko u mnie.
- Już zaczeły kopać pod płotem, kabel zepsuły i telefon nie działa. U syna bańka gotowego, jak wywęszo to będzie klops. My mieli o tym dla somsiada powiedzieć.
- Ale przecież to jest ten supermocny spirytus, w bańce po denaturacie. Jak powąchają to im się odechce. Nie będą próbować, tacy głupi nie są.
Nie doceniłem. Jeden z nich się napił, jak zakasłał to zapalił mu się mundur. Wyszli jak niepyszni, gdy przeczytali – spirytus skażony eterem dietylowym. Gdy już sobie pojechali, tata spytał się Kazika
- A skąd żeście się nauczyli alfabetu Morse’a?
- Syn cosik oglądał w tym fliksie i przypomniał.
- I się przydało. Musimy tylko nasz telefon naprawić. Nigdy nie wiesz co życie przyniesie.
I tym razem nie życie, ale policja przyniosła wezwanie na komisariat w charakterze świadka. Rusza sprawa w sprawie bimbrowni Grubego. Z całej wsi chwilowo została tylko nasza produkcja, a zapotrzebowanie znacznie wzrosło. Linia produkcyjna niebawem ruszy pełną parą. W następny weekend są zawody, przyda się chłodzenie Marconiego na pełnej mocy. Oczywiście zawody na telegrafii!


  PRZEJDŹ NA FORUM