Strach się bać...
"(...) martwią się nawet elektronicznymi nianiami!"
    sq6ade pisze:

    Wracając jeszcze na chwilę do "problemu" mojego sąsiada z Krzyków dotyczącego koszenia zielska i odwalania zasp z chodnika :

    Właśnie tego można się obawiać że po wyjeździe na wiochę... początkowo arakcyjne
    czynności potem będą kulą u nogi. Spowszednieją a będą dalej obowiązkiem.
    Lepiej fundnąć sobie taką daczę albo ogródek.
    Człowiek wynudzony tygodniem pracy chętnie wyrusza na takie zajęcia.
    A znudzony ogródkiem w długi weekend chętnie powraca do mieszczańskich wygód.

    Ot takie zwykłe urozamaicenie - obżerając się samymi wyszukanymi specjałami
    człowiek tez zatęskni za plebejską grzanką na tłuszczu ze starego chleba
    upichconej ze zwykłej patelni.



To trochę nie tak. Mieszkając na wichurze pod lasem oczywiście muszę kosić trawę w ogrodzie i odśnieżać podjazd, bo nie wyjadę autem. Ale za to cieszę się tym ogrodem. W mieście niestety muszę ten ogród kosić ale z niego nie korzystam, bo jest za głośno, bo nie wolno rozpalić ogniska, bo sąsiadka mnie wku...a kosząc 6 razy w tygodniu swoją trawę ( ma taką nerwicę natręctw, codziennie od 0600 do 2200 cos robi w ogrodzie, ile razy nie wyjdę z domu to ją widzę jak grabi ), bo nie mogę wyjść rano w majtkach i napić się bimbru, itd. Więc ogród przestaje być przyjemnością a zaczyna być kulą u nogi. Dla mnie własny dom jest jednek namiastką życia na wsi, jak by mnie kręciło miasto to bym sprzedał dom i kupił sobie mieszkanie w wieżowcu. Na wsi żaden debil nie wlepi mi mandatu za nieodśnieżony podjazd pod dom, odśnieżę go jak przyjdzie mi na to ochota.
Są ludzie, którzy lubią wieś ale chcą mieć pod ręką miasto z jego atrakcjami. I ja ich rozumiem. Ja jednak takiej potrzeby nie mam. Najchętniej mieszkałbym w lesie 500 km od najbliższej osady. Nie bywam w klubach i knajpach, nie lubie chodzić do multikina, teatru, galerii handlowej, nie lubię korków ani miejskiego zgiełku, nie mam w ogóle potrzeby bywania w mieście. Jak jadę autem przez Polskę ( a sporo jeżdżę ) wybieram takie trasy, z których nie widać miast ani innych sladów cywilzacji. Nie lubię się śpieszyć, ani robić zakupów. Większość rzeczy poza jedzeniem i ciuchami kupuję przez internet. Mam wolny zawód ( żona też ), pracuję w domu. Tak więc po co mi miasto wesoły
A jak miałem naście lat to bardzo chciałem zostać leśniczym, co też wiele wyjaśnia. Niestety w moim mieście nie było Technikum Leśnego. I mam nadzieję, że w końcu wyląduję na wsi wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM