Zgłoszenie anten
Pismo, które dostałem
Przepraszam, bez urazy, ale jest takie powiedzenie "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Jest jeszcze drugie: "g..na się nie rusza, bo potem śmierdzi". Naprawdę, cenię wykonaną pracę "na rzecz", ale czy trzeba było na siłę pchać się z tym problemem w pierwszy szereg i uświadamiać urzędom, że istnieje "problem krótkofalowców"?. Naprawdę ścigał nas ktoś,czy naciskał o wypełnienie uregulowań i dyrektyw unijnych (bo stąd chyba powstał pomysł wpisania w ustawie źródeł emisji elektromagnetycznej). Jak widać urzędnik jest zaskoczony, a my koniecznie musieliśmy pokazać jacy to jesteśmy święci, omal świętsi od Papierza. Jestem przekonany, że nie narzucając się, można było sprawę przeczekać i dojść do rozsądnego zakwalifikowania nas nie jako "służby", ale eksperymentatorów, posiadających stosowne uprawnienia, potwierdzone przez UKE, poszerzających swoją wiedzę przez eksperyment, badania (jak zresztą mówi o tym definicja - no niech będzie - służby radioamatorskiej). Mamy teraz niezły pasztet, bo obudziliśmy niedźwiedzia.
Moja żona obejmując pewne stanowisko, nie ważne gdzie, nie miała właściwie określonych żadnych standardów, procedur. Sama je sobie stworzyła, stworzyła dokumentację, jej obieg - dla własnej wygody. Kiedy później zwalniała się z pracy została przemaglowana przez szefową właśnie z tej dokumentacji. Gdyby tylko siedziała i nic nie robiła, nie miałaby problemu, a tak...

Naprawdę, przepraszam za ewentualną urazę, doceniam pracę, tylko w efekcie my mamy problem, urzędnik też i spodziewam się, że zmuszony choćby przez ISO, które jest wdrożone w wielu urzędach, stworzy takie procedury i takie dokumenty, że trzeba będzie tydzień nad nimi siedzieć, aby im sprostać.

Ja jednak, jak wyżej pisałem, największe zastrzeżenia mam do opłat, a nie ewentualnego wypełniania dokumentów i wykonanej przy tym "dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty".

Nie chcę wywoływać polemiki akurat w tym temacie, przekazałem swoje zdanie i nie jestem pewien, czy nie out of topic.


  PRZEJDŹ NA FORUM