Akurat na tyle qso miałem czas w zeszłym roku (no może trochę zaniżyłem, ale są koledzy robiący tyle, czy mniej). Mimo wszystko nie widzę uzasadnienia dla tak dużej opłaty. To właśnie ma być uzasadnienie istnienia urzędników? Poza tym rozumiem, że dokonując zmiany w instalacji, a na eksperymentowaniu właśnie TEŻ polega nasze hobby, muszę dokonać kolejnej opłaty, nie mogę zacząć nadawania a na dobrą sprawę nawet zestrojenia i sprawdzenia anteny, (czy np. nie grzeją się trapy itp.) przed zgłoszeniem. Rozumiem że to są niuanse prawne, ale ja pasjonuję się właśnie łącznością, eksperymentem, nauką a nie dochodzeniem czy już wypełniłem kolejną prawną górkę. Niczego mnie to nie nauczy, nic nie wniesie do rozwoju naszego hobby ani nas osobiście (no może z wyjątkiem purystów prawnych, którym szukanie znaczenia każdego przecinka w ustawie sprawia niekłąmaną radość i satysfakcję). To jest moje zdanie, nie musi się nikt z nim zgadzać. Zaznaczam jednak, że zmuszony uwarunkowaniami prawnymi, a chcąc eksperymentować z antenami będę musiał każdą, nawet dobrze pracującą antenę zdemontować przed upływem 3 miesięcy lub zapłacić urzędowi. Dla mnie jest to ograniczenie wolności obywatelskiej. Tak, obywatelskiej. Czytając historię krótkofalarstwa na świecie wiem, że już na jej początku były zakusy na odebranie dobra ogólnego, jakimi są częstotliwości radiowe, przez rządy poszczególnych krajów. Dzisiaj owszem, można nadawać, ale ten sport staje się już bardzo elitarny i kosztowny. Nie wiem, jak można zachęcić dzisiaj młodzież do krótkofalarstwa z biedniejszych miejscowości, kiedy koszty sprzętu, ale też prawne wyłączają tych, których na to nie stać. Idąc dalej: spodziewam się - oby nie - konieczności jakiś badań urządzeń amatorskich, lub zakazu używania takowych bez znaku CE. No może się zapędziłem, jednak trzymajmy rękę na pulsie, róbmy jak najwięcej urządzeń QRP i home made. Przegraliśmy anteny, nie dajmy sobie tego chociaż odebrać. |