Vanity callsign... co to właściwie jest? |
Bartek, niekoniecznie chodzi o to, że ktoś uważa zmianę za coś strasznego. Chodzi o to, że dla wielu krótkofalowców z dłuższym stażem taka zmiana nie mieści się w głowie. I nic w tym szczególnie dziwnego skoro wiele lat słyszeli o znaku jako synonimie identyfikacji, personalizację zestawu liter i cyfry, i takie tam wartości. Wiem, że nie każdy może to pojąć - ale tak po prostu jest; jest całkiem spora liczba osób przywiązana do tego rodzaju drobnej wartości. Nie zabraniam nikomu podejmować innych wyborów ale będę namawiał do opinii, z która się zgadzam w pełni. Skoro się odezwałeś. Twój pierwotny znak był małym szokiem w tej części kraju gdzie mieszkam, a gdzie krótkofalarstwo jest licznie reprezentowane. SP9EK to był nestor krótkofalarstwa rybnickiego i znała Go osobiście liczna rzesza HAMsów. Ja także. Gdy ktoś przyniósł wiadomość, że wydano znak SP1EK autentycznie żałowaliśmy, że nikt nie wpadł na pomysł aby wcześniej zastrzec możliwość ponownej reedycji takiego sufiksu. Dla wielu ludzi było to spore zaskoczenie. Minęły lata a mnie nadal zaskakuje łatwość z jaką ktoś, kto był aktywny na paśmie zmienia znak. Nic na to nie poradzę; z wykpiwanych przez niektórych "betonowych czasów" krótkofalarstwa akurat obyczaj trwania w związku z pierwotnie wydanym znakiem jest dla mnie synonimem dobrze rozumianego konserwatyzmu, dobrej tradycji. No, nic na siłę; skoro obecnie można (w Stanach za parę $) zmienić coś, co kiedyś chyba nie było do zmiany za pieniądze, to nie będę dodatkowo wybrzydzał na ową możliwość. Ale przekonywać mogę. Przy okazji Petroniusz, ja też początkowo miałem problem z moimi korespondentami, którzy w złych warunkach nie od razu odbierali prawidłowo mój prefiks. Ile razy musiałem poprawiać, dopowiadać że Polska, itp. Ale dziś SQ jest dość popularnym prefiksem i nie ma prawie żadnych kłopotów jakie były te 10 lat temu. |