skargi na PZK
Arku,
Spróbujmy popatrzeć na temat z boku, bez podtekstów i emocji.
Najpierw skupmy się na temacie organizacji, której jesteśmy członkami. Wszystko co robimy musi mieć określony cel. Tylko ludzie niezrównoważeni kieruję się w tak ważnych sprawach emocjami. Zatem, najprostsza metoda oceny sytuacji to analiza zysków i strat. Nikt rozsądny nie wkłada palca do ognia, aby się poparzyć. Rachunek ten jednoznacznie wskazuje co należy zrobić. Osobiście, również nie widzę żadnych korzyści. Widzę natomiast długą listę strat z omawianego działania, czyli składania doniesień. Mogę ją tutaj wyliczyć, ale chyba szkoda czasu. Niektóre, były już wymieniane przez Kolegów w tym wątku, ale jest ich więcej.
Zatem pierwszy wniosek to, że z punktu widzenia organizacji działanie to jest po prostu szkodliwe dla niej.

Popatrzmy teraz na stronę członka. Jak już pisałem, to każda akcja stymuluje reakcję. Trudno sobie wyobrazić, że takie działania spowodują zadowolenie ludzi zarządzających, chociażby z uwagi na spory nakład dodatkowej pracy z tego tytułu. Tego typu sytuacje zawsze wzbudzają szereg emocji. Często nadmiar emocji prowadzi do zaostrzonych konfliktów.
Jak najczęściej reaguje ogół na takie działania?. W bardzo naturalny sposób, czyli negatywnie. I nie jest to z powodu popierania dobrej, czy złej pracy osób zarządzających a z uwagi na zagrożenie dla własnej egzystencji jako członka tej organizacji. Zatem, jaki jest rachunek korzyści i wyników dla osoby występującej przeciwko organizacji. Musi i zawsze jest negatywny. Pamiętajmy, że przytłaczająca większości ludzi chce mieć spokój, przyjemność i zabawę z naszego hobby a nie konflikty, kontrole, sądy itd.
Z mojej perspektywy jako członka widzę np. w tej chwili brak możliwości załatwienia szybko spraw w Prezydium z uwagi, właśnie na zajmowanie się czymś co jest produktem ubocznym wystąpień do ON. Sprawy będą musiały poczekać, gdyż zawsze są sprawy ważne i ważniejsze. Mam więc problem.
Czyli nie zła praca Prezydium jest bezpośrednią przyczyną tego co jest w tej chwili. Zamiast skupiać się na właściwej pracy, skupia się ona nad pismami do ON. Musi to zrobić, a ja wolałbym, aby robiło coś innego np. dla mnie.
Czyli nasz nerwowy członek zaczyna mieć negatywną opinię u innych członków. Jak będą reagowały osoby funkcyjne. Na pewno nie pozytywnie. Być może sprawy jego będą załatwiane, ale może nie w pierwszej kolejności. W bardzo skrajnym przypadku może wystąpić dążność do wykluczenia takiego członka przy totalnym zmęczeniu otoczenia tym całym bałaganem.
Zatem jaki jest rachunek wyników z punku widzenia tego członka. Również negatywny. Niczego tak naprawdę dla siebie nie osiągnął a po drodze wiele stracił.

Zatem, jaki jest cel w tym wszystkim? Dalej nie będę kontynuował, każdy dopowie sobie sam.

Zatem co ma zrobić, jeżeli pisał, a nie ma odpowiedzi? Najpierw warto się zastanowić co napisał?.
Co robi przeciętny człowiek jak dostaje pismo z listą zarzutów, pretensji itp.? No cóż, najczęściej na bok, na później a jak można to do kosza. Z reguły nikt nie chce się tym zajmować a najczęściej nie w danej chwili.
Czyli, coś leży. Jak reaguje człowiek, który dostaje stos pism w krótkim czasie? Robi selekcję i załatwia je wg przyjętego przez siebie klucza, a na pewno nie zaczyna się od tych „trudnych”.
Na poziomie pism pracowało za „komuny” w Polsce. Moim celem jest zawsze załatwIć sprawę, a nie załatwiAć sprawę. Jak na razie nikt nie wymyślił lepszej metody załatwiania jak osobista rozmowa. Może, ktoś wierzyć lub nie, ale jest bardzo skuteczna. Papiery są tylko tam gdzie muszą być i nigdy nie zaczyna się od nich. Pisanie papierów to też marnowanie czasu. A jak rozmowa, to na pewno nie – Ty jesteś taki a taki i masz mi dać to i tamto. Rozmowa ma być obustronnym uzgodnieniem stanowisk a nie pierwszym lub kolejnym konfliktem. Na 99% przypadków można stwierdzić , że zaczynając od pisma w konfliktowym tonie, przegraliśmy sprawę zanim je napisaliśmy. Pytanie po, co się trudzimy?
Jak na razie w środowisku krótkofalarskim spotkałem tylko jedna osobę, która zaczyna wszystko od tworzenia konfliktów. Wszyscy, z którymi miałem do czynienia, a lista jest długa, mimo, że mieliśmy czasami nie zawsze jednakowy punkt widzenia to wszyscy byli nastawieni również na dialog. Efekt końcowy zawsze był, gdzieś po środku. Temat jest załatwiony prawidłowo. Gdy obie strony są z rezultatu zadowolone. Podstawowa zasada w biznesie i marketingu.
Moja rada jest prosta. Wszystkie pisma do śmietnika i rozmowa...rozmowa…rozmowa…
Długi wywód, wprawdzie skierowany do Ciebie, ale za dobrze Ciebie znam i wiem, że Ty to doskonale rozumiesz.


  PRZEJDŹ NA FORUM