Po co mi telegrafia?
Zachęćmy kolegów, pokażmy korzyści!
{SP9ADU}"A odnośnie tzw, "słuchu muzycznego" (nie mylić ze znajomością nut!), to jednak bardzo pomaga on w nauce CW, bo przecież uczymy się melodii znaków!!!"
Myślę Andrzej, że można to bardziej uogólnić i powiedzieć, że niektórzy mają większe predyspozycje do nauki telegrafii i nie musi to być koniecznie związane z posiadaniem słuchu muzycznego. Uważam, że każdy może się tego nauczyć, kwestia tylko chęci, wytrwałości i ilości włożonej w to pracy. Oczywiście, jednemu przyjdzie to łatwiej, a innemu trudniej. Będąc w wojsku w jednostce szkolnej widziałem niejeden beznadziejny przypadek zakończony sukcesem. Natomiast jako przykład, że każda metoda, nawet najgorsza może doprowadzić do opanowania tej sztuki opiszę moją drogę przez mękę. Do klubu trafiłem całkiem przypadkowo w wieku 13 lat w latach 70-tych i warunkiem koniecznym członkostwa była deklaracja nauki telegrafii. Po złożeniu takowej otrzymałem na kartce rozpisany „alfabet Morse’a” z poleceniem nauczenia się go na pamięć. I zaczęło się, cały alfabet, wszystkie znaki na raz, wyuczone na pamięć kropka, kreska itd. Horror. Nie pamiętam już ile razy obiecywałem sobie, że więcej tam nie pójdę. Rok czasu trwało zanim udało mi się opanować odbiór z zapisem, a po następnym, dodatkowo dzięki aktywnej pracy na radiostacji klubowej zdałem egzamin na licencje i pojechałem na swoje pierwsze zawody radiotelegrafistów. Tak więc, nie mając żadnego słuchu muzycznego i raczej żadnych predyspozycji udało mi opanować tą trudną sztukę i dojść po kilku latach treningu do sporych osiągnięć w w/w zawodach. W dzisiejszych czasach, w dobie komputerów i różnych propagowanych metod nauki nie powinno być z tym żadnego problemu.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w nauce i treningach.
Bogusław sp7ivo


  PRZEJDŹ NA FORUM