PZK - jaki ma być?
Przepraszam, niedoczytałem.
Cieszę się że Krzysztof SQ6ILC jest członkiem PZK.

A co do meritum. Ja wyobrażam sobie albo sytuację, że przestajemy biadolić nad wymuszonymi kosztami działania biur QSL; przy progresji w liczebności członków PZK ten koszt będzie na tyle mały, że nie wysyłający kart odpuszczą sobie narzekanie na solidarnościowe łożenie części składki na to co ich nie interesuje albo może model amerykański, o którym wspomina Andrzej ENO - opłata za wymianę jako koszt dodatkowy.

Nawiasem mówiąc naskoczyliście niektórzy koledzy na głos nasłuchowca, który wyraził opinię, że kiedyś wymiana kart QSL to był synonim Ham Spiritu i zasada oczywista. Dziś Wam się wydaje, że macie rację mówiąc: co mi tam jakaś makulatura, nikt nie będzie mnie zmuszał do wysyłania, po co tracić pieniądze na wydruk. A ja pamiętam czasy gdy to była oczywista oczywistość. I nie były to betonowe czasy, z których wyrósł dzisiejszy tzw. beton PeZetKowski tylko czasy pewnych zasad, z którymi dobrze się człowiek czuł na paśmie, w klubie, w realizacji swojego hobby. Dziś się czasy zmieniły ale nie mozna mieć pretensji do ludzi pamiętających większy szacunek dla korespondenta - człowiek stawał na głowie aby jakieś własne karty zdobyć.
Dziś wydruk najprostszej, skromnej graficznie serii własnych kart to tak niski wydatek (nawet dla tych robiących niewiele łączności), że każdy może je mieć i jako członek PZK w ogóle odpuścić dyskusję o wysokości składki w kontekście kosztów biur QSL.

No ale Ci spoza związku... No nie wiem, nie wiem co tu poradzić.
Zapiszcie się do związku.

I tylko nie powtarzajcie (starzy) lamentów jak to Was ciężko PZK skrzywdził przed laty lub (młodzi) co też takiego specjalnego da mi związek. Któregoś dnia wygryziecie tych co źle robią i źle rządzą i zmienicie PZK.
Ale nigdy będąc poza nim.


  PRZEJDŹ NA FORUM