Stan i przyszłość krótkofalarstwa - globalnie
na podstawie Konwencji RSGB
Skoro już wypowiedziało towarzystwo co/które się uważa/uznaje za głowę to może czas na głos ogona gaussowskiej górki:
- od zawsze uważałem to hobby za drogę indywidualną (zgodnie z definicją w RR - słabi mają ten komfort że nie ciągną całości do przodu i problem postępu który przestał być ogarnialny dla większości nie dotyczy słabych, można się spokojnie uczyć staroci bez "wow", "new", GHz/THz itd.),
- od zawsze kiepski ze mnie herbatnik ze świadomością na brak widoków na polu społecznym.
Więc wszelkie śmierci tworów społecznych specjalnie nie ruszają mnie.
(Choć oczywiście nie zapominam że jestem dzieckiem jednego człowieka z PZK.)

Dalej, jeśli przyjdzie dzień że władza zabierze uprawnienia, to przecież i tak kto będzie miał potrzebę to będzie chodził na głęboko zakopanym i chytrze rozmieszczonym nielegalu z dala od stałych lokalizacji (w końcu jakby nie paczeć od lat brakiem przyzwoitego zaczepienia prawnego dla posadowienia radiostacji w stałej lokalizacji w blokach, skutecznie władza szkoli nas partyzantów).

Poza tym ostatnio mam cymbał w burakowozie. Mam wrażenie że "śmierć" CB dobrze mu zrobiła. Na radiu zostali wszyscy którzy muszą i normalni (choć oczywiście robotniczy głos i soczyste rozmowy dalej daje się posłyszeć, co jednak wkładam między kabarety). Jedynie syfu radiowego w terenie zurbanizowanym narosło (kamery, przetwornice i co tam jeszcze).

Tyle ze strony 1 składnika ogona. Nie twierdzę że mam rację. Nie twierdzę że tak należy na sprawę patrzeć. Chciałem tylko skontrować z wyprzedzeniem w razie gdyby ktoś koniecznie chciał ciągnąć całe stado w stronę cmentarza (nie dasz rady jeden z drugim, już dawno byliśmy zoombie i właśnie stamtąd wracamy).

W przypływie wylewności łamiąc zasadę słuchania/milczenia (dotyczy również internetfalowców) pozdrawiam


  PRZEJDŹ NA FORUM