[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Batalion i prążek
Dawny podsłuchiwacz nadal ciągnie swoją piłę, ale widać, że zna się na rzeczy. Ojciec rozejrzał się na boki i palnął:
- Przynajmniej książkę SP6LB przeczytałeś. I to się chwali, i tak jesteś lepszy od większości gaduł piszących głupoty na forum!
- Mimo tylu lat, ta książka nadal jest warta przeczytania, jeśli ktoś się poważnie interesuje ukaefem - odpowiedziała Ewka.
Coś w tym jest... pomyślałem. Słuchamy dalej.
- Pewnego wieczoru siedziałem w domu i jak zwykle słuchałem radia. Niewiele się działo na dzielnicy, pogoda paskudna, więc drogówka tylko kręciła się po koordynowanej trasie i tyle. Nagle na kanale drogówki usłyszałem nieco trzeszczący głos:

- Jeśli do nich słowa nie docierają, stawiają opór bierny, to jest podstawa do użycia pałki służbowej!

Hm, drogówka rzadko pałuje delikwentów, od tego jest kto inny. Ale co taki komunikat robi na kanale WRD? Chwilę później znany już Tadzio powiedział, że to batalion przebija.
Jaki batalion? Gdzie? Sprawa się wyjaśniła, gdy zacząłem skanować pasmo. Dosłownie jeden kanał od wejścia przemiennika drogówki znajdowało się źródło tych zakłóceń – kanał roboczy Batalionu Patrolowo Interwencyjnego. Bardzo szybko ten kanał znalazł swoje miejsce w pamięci odbiornika, wyrzucając chwilowo łączność stacji rozrządowej PKP Olszynka Grochowska. Znalazł się też magnetofon kasetowy, na który nagrywałem co ciekawsze akcje. Wyciągnął telefon i odtworzył:
- Jasiu i Felga, góra dół, przemieście się na pigalak, księżniczka zadzwoniła, że w sklepie na rogu pijane karki. Zabarykadowali się, potrzebne wejście na cztery pały. Przed lokalem zaparkowane czarne BMW mafii. Zachować szczególną ostrożność!
- Nie mów tak, oni mają lepszą łączność niż my ze sobą.

Co racja, to racja. Wtedy jeszcze na starym sprzęcie pracowali - dodał z kąta Maładiec.
- Chudy zawieziesz iks wu a na Grenadę, a po drodze przejedź Grochowską pod filarami, tam nachlany samochodom w jeździe przeszkadza. Nadaj mu kierunek.
To niedaleko, szybko założyłem ciepłą kurtkę, wziąłem parasol i pospieszyłem do kolegi, który z okna to przejście widzi. Zapukałem, zdjąłem kurtkę, czapkę i buty, prędko do okna. Wyglądam, patrzę, a tam faktycznie pijak stoi na środku przejścia, wymachuje rękami i się drze. Nagle z fasonem podjeżdża cywilny opel, wysiada z niego dwóch krzepkich gości w czarnych mundurach. Trzask – prask i po wszystkim. Pijak dostał na do widzenia pałą w dupsko na drogę, panowie wsiedli i odjechali. Następnego dnia w gazecie znalazłem krótki reportaż z akcji w centrum miasta. To było pierwsze potwierdzenie, że to, co słyszę, dzieje się naprawdę.

- Oj tam dzień, jak co dzień dodał Michał. Gdyby coś naprawdę się działo, to byś pewnie do sufitu skakał.

- Tak było. Następnego wieczora nastąpiło nagłe załamanie pogody, na mokrych drogach zrobiła się ślizgawka. Stłuczydupa na maksa, gołoledź w pytę. Wtedy oczywiście najciekawsza była drogówka, w tym ogniwo, czyli wypadkowa, która w Warszawie miała osobny kanał. Słucham sobie, nagle słyszę znany mi głos Jurka, sibisty z Saskiej Kępy. Ciężka służba była, mnóstwo dzwonów, wypadkowa miała całą noc pełną roboty.
Następnego dnia po południu był na CB, zawołałem go i powiedziałem, że musi oddać radio do Grzybków do naprawy. Bo ma niesprawny nadajnik, słyszałem go na kanale 46.
- Jakie czterdzieści sześć, ja mam Alana 18 i on ma tylko jedną czterdziestkę.
- Tu nie o to radio chodzi.
- Aaaa ty zgrywusie jeden, urwisie ty. Ja ci dam tak podsłuchiwać. Jak przyjdziesz pogadać z córą to już ci wytłumaczę.
Przyszedłem. Napiłem się herbaty, pogadaliśmy. Posłuchałem na Alanie, w porównaniu do mojego szumofona to było dobre radio.
- A to ty nie wiedziałeś?
A skąd miałem wiedzieć? Słucham przecież od niedawna. Przy okazji dowiedziałem się, że Jurek lubi radio jako takie i zamierza zdawać egzamin na amatorską licencję. Pomyślałem, że to interesujące i może kiedyś ja też to zrobię. Ale najpierw zrobię lepszą antenę. Książkę pana Bieńkowskiego nadal czytam, doszedłem do strony 866 i tam są same ciekawe rzeczy. Kiedyś takie zrobię – pomyślałem.
- I co, zrobiłeś?
- Niektóre tak, ale to dopiero później. Gdy przeprowadziłem się na drugą stronę Wisły, wszystko się zmieniło. Zamieszkałem naprawdę wysoko, w kilkunastopiętrowym bloku w jednym z najwyższych miejsc w całej Warszawie. Ze zwykłego dipola za oknem miałem w zasięgu całą prawobrzeżną Warszawę, a sygnały z Mokotowa były bardzo dobre. Zaraz potem na dachu stanęła porządna antena. Pojechałem też na Wolumen, kupiłem BFR91A i zrobiłem przedwzmacniacz. Wlutowałem do prymitywnego układu, podstroiłem dzięki bardzo silnym sygnałom z pobliskiej komendy. Działał świetnie, chwała inżynierom, którzy skonstruowali ten genialny tranzystor – pomyślałem. Na jednym z kanałów usłyszałem słabe rozmowy, które wskazywały na to, że horyzont radiowy mam naprawdę niezły:
- Przyszły do mnie dwie panie, coś je przestraszyło. Nazywają się…
- Ej, ty to złodziejki są, one u mnie włamania rąbią na Mińsku. Patrz, by ci czego z komendy nie ukradły!

Na innym kanale równie ciekawe okólniki:
- Omega zero zero w rejonie Stanisławowa przyplątał się koń z wozem. Czy ktoś nie miał zgłoszenia kradzieży furmanki z koniem?
Jeszcze raz przeczytałem kilkadziesiąt stron opasłej księgi, przeliczyłem, pojechałem do sklepu i kupiłem rurki. Przyciąłem, zamocowałem i mam – składaną antenę kierunkową! Dziewięć elementów.
To była sobota, w niedzielę mieliśmy jechać na grzyby do lasu w okolicy miejscowości Koterka. Tuż przy granicy. Bez większej wiary w powodzenie zapakowałem do bagażnika poloneza antenę, przedwzmacniacz, akumulator, składany krótki maszt z rurek, kabel i radio. Na miejscu rodzina poszła do lasu, a ja rozstawiłem antenę, skierowałem na wschód. Ku mojemu zdziwieniu, białoruska milicja też korzysta z tego pasma! Z głośnika popłynęło normalne zgłoszenie awantury domowej (damasznij skandał lub jakoś podobnie), było też coś w rodzaju sasjedskij skandał (czyli co, awantura z sąsiadem?), a także co nieco o pijanym kierowcy ciężarówki (na ragach ujechał tiriec butyliec jobany). Do dziś żałuję, że nie miałem wtedy ze sobą magnetofonu.
SP6LB był bardzo dobrym inżynierem, a jego książka to najcenniejsza pozycja na półce. Decyzja zapadła – będę krótkofalowcem tak samo, jak on. Poszedłem na egzamin i go zdałem. Nadal słucham, tu się nic nie zmieniło.
- I bardzo dobrze - dodał ojciec. Najpierw się słucha, a potem nadaje.
- Tak, ale nie tam! Tam się nie nadaje.
- Ileż można słuchać tego samego?
Jemu się to najwyraźniej nie nudzi.


  PRZEJDŹ NA FORUM