Problemy krótkofalarstwa
Poza konkursem nieśmiało chciałbym jeszcze zauważyć że niektóre wypowiedzi w tym temacie (uwaga bo moje też) trącą umysłem zamkniętym w kartonie i sugestią, że inni również powinni do tego kartonu wejść i ograniczyć swoje myślenie do ciasnej przestrzeni tegoż (a najlepiej podążać za osobami ustawiającymi te kartony w ciąg kartonów o pojemności asymptotycznie zbieżnej do zera).

W szczególności nie rozumiem skąd lansowany od kilku lat idiotyczny postulat by wkładać pieniądze i wysiłek w przyciąganie ludzi których temat nie interesuje i którzy z dużym prawdopodobieństwem nie mają predyspozycji by go samodzielnie ciągnąć. Skąd ten totalnie poroniony pomysł i chęć wkręcania w to innych - w sytuacji gdy krótkofalarstwo to rozwój indywidualny i każdy ma sam dbać o swój poziom by coś sobą reprezentować.

Rzeczywistość jest twarda: nikt nikogo jojczył nie będzie.
W szczególności instytucja nie będzie myśleć za was, nie będzie się za was uczyć, nie będzie się za was rozwijać, nie będzie wam dostarczać ani wiedzy ani stabilnych normalnych ludzkich relacji. Szczególnie instytucja tak duża, zróżnicowana pod względem majątkowym i pochodzenia i na domiar złego rozproszona geograficznie. (Piszę to nie jako aparatczyk czy zwolennik ale jako osoba która od początku tak to widzi.)
Nikt za was nie będzie się uczył góralskiego, ściągał książek, zdobywał informacji.

Widzicie ten zastawiony na was karton? Nie chcielibyście może z niego wyjść?

Zróbcie prosty eksperyment myślowy: nie ma żadnej instytucji, żadnego związku, żadnego kontekstu społecznego. Co wtedy zostaje z waszego krótkofalarstwa? Niewiele? Jak to zmienić?

A skoro tak, to w zasadzie instytucja nic nie znaczy i nie ma co w nią pompować. W tym kosztownym hobby jest wiele innych rzeczy wymagających finansowania lub pracy własnej.

No dobra, koniec eksperymentu.

Oczywiście związki są potrzebne, szczególnie te lokalne dające dostęp do ludzi z wiedzą itp. bazę / punkt wyjściowy.

Ale bez przesady. Bo jak przesadzicie to ani tego nie ogarniecie ani nie podołacie finansowo i osiągniecie dokładnie ten sam niepożądany stan z którym próbujecie walczyć (szczególnie że jak człowiek z czymś walczy to najpierw się w tym tapla, potem się na tym koncentruje a na koniec sam się tym staje - zaczyna żyć w takim samym kartonie jak ten który próbował zlikwidować, wygrywają tylko ci którzy od razu wychodzą z istniejącego kartonu i mają siłę by postawić i utrzymać własny, lepszy, większy).

I oczywiście jeśli dobrze wam w tym kartonie który sobie wymyśliliście to pozdrawiam nie przeszkadzając w dalszym bezproduktywnym kręceniu się wokół braku rozwiązania problemów nierozwiązywalnych, oraz na nieudolnych próbach wpływania na ludzi którzy leżą całkowicie poza kręgiem waszego wpływu. Mi na to szkoda czasu, którego i tak dość błędnie w takie poronione akcje w życiu wtopiłem.


  PRZEJDŹ NA FORUM