Problemy krótkofalarstwa
Ponieważ stykam się z problemem a dobrze znam Mateusza postanowiłem Piotr odpisać na twój wyczerpujący referat coś od siebie:
Mateusz ma wiele racji z prostego powodu – jest młody i jako młody człowiek dostrzega rzeczy które są niewidoczne dla „starych”. W naszym hobby nastał czas walki o przetrwanie, ponieważ rzeczy o których piszesz, są dla młodych ludzi wychowanych na nowych technologiach czymś na co nie warto tracić czasu. Z jakiego powodu – bardzo prostego – z lenistwa. Młody człowiek obecnie ma wszystko „podane na tacy”, najnowsze technologie, wiedze o świecie, dopływ informacji i łączność z rówieśnikami. To wszystko mieści się w urządzeniach zwanych smartfonami- wystarczy tylko ruszyć palcem. Krótkofalarstwo było od początku zbudowane w ten sposób, że musiałeś mieć choć minimum wiedzy technicznej i służyło przez lata do tego, aby tą wiedzę poszerzać. W czasach dzisiejszych, przy zalewie nowoczesnego sprzętu ta wiedza dla młodego adepta sprowadza się do minimum umiejętności – no bo wszystko jest fabryczne i leży na półkach w sklepie, w smartfoniku wystarczy poszukać jak podłączyć antenę do gniazdka w radiu i która nagoya z jakim baofengiem będzie lepiej „ściągac”. Te wszystkie rzeczy o których piszesz są naturalne dla doświadczonego radiooperatora z kilkunastoletnim stażem, ale nie dla młodego człowieka który zobaczył na pięć minut transceiver w klubie i wysłuchawszy „jakie to wszystko fajne – hobby na całe życie” będzie miał gonitwę myśli czy zainteresować się, czy lepiej pójść z kumplami na piwo i pizzę, umawiając się z nimi na smartfoniku. Jeżeli będzie chciał większych doznań, to tak jak pisze Mateusz, pojedzie z rówieśnikami na narty lub żaglówkę zamiast podniecać się samotnie nocnymi polowaniami na DX-y. EME jest dla ludzi którzy mają własny dom, dobrych sąsiadów (nie pszczelarzy) i hektar łąki, mówienie o EME i pracy 24 godziny w zawodach do młodego człowieka mieszkającego w bloku wspólnoty mieszkaniowej wywoła jedynie atak śmiechu.
Problem jest poważny i próbujemy różnych rozwiązań aby stworzyć kadrę młodych radiooperatorów. Jakimś wzorem do naśladowania są dla nas historyczne grupy rekonstrukcyjne, środowiska rekonstruktorów starej motoryzacji, modelarze i inne środowiska które pomimo technologicznego rozwoju wciąż zdobywają młodych ludzi zafascynowanych pewnymi tematami które nie wymagają posiadania smartfona w kieszeni. Nie wystarczy w naszym dość hermetycznym środowisku postawić kilka przemienników, zrealizować kilkanaście pokazów pracy na radiostacji dla młodzieży i czekać z założonymi rękami na tłumy nowych adeptów krótkofalarstwa z baofengami w kieszonkach. Dobrą inicjatywą jest grupa „Radioreaktywacji” prowadzona przez kilku kolegów krótkofalowców w szkołach, szkolne pracownie radiotechniki mają możliwość zainteresowania dzieci i młodzieży prostymi konstrukcjami. Pamiętam jakie emocje wzbudził u nas w szkole pokaz dla dzieci działającego radiotelefonu lampowego UKF. Dzieciaki widziały rozżarzone lampy elektronowe po raz pierwszy w życiu i wywoływało to większe emocje jak pracujący ICOM z kolorowym ekranem. Jakieś obrazy, wspomnienia , pozostaną w nich na zawsze. Może to jest ta droga….zobaczymy


  PRZEJDŹ NA FORUM