[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Światło i dym
Trzy...dwa...jeden… start.
Zaczęły się zawody, chłopaki siedzą przy radiu i kręcą gałą. Po chwili wołania zapadła konsternacja.
- Zobacz, wołam go na delcie, na verticalu, na heksie i nic. Na dipolu go nie słyszę w ogóle, takie zakłócenia, na verticalach ledwo co. A on nas nie słyszy. Następni też! Jednokierunkowa propagacja, czy co?
Przeprosiłem kolegę i usiadłem na chwilę na spotującym stanowisku. Mnóstwo stacji, rejwach, wywołania. Na pierwszy rzut oka wszystko na swoim miejscu. Dokładnie tak to powinno wyglądać. Ale czy na pewno?
Sęk w tym, że słyszę jak wiele stacji próbuje się dowołać – z takim samym rezultatem jak my, czyli żadnym. O co tu chodzi? Kąt nie taki, anteny im nie działają? Ale dlaczego? My ich słyszymy a docelowa stacja nie?
Zadzwoniłem do ojca i zreferowałem problem.
- Po pierwsze spróbuj na reversebeaconie. Jak masz spoty to antena działa.
- Już to robiłem, mamy spoty po całej Europie i to z 5W.
- Skoro nie możesz się dobić za pomocą mocnego argumentu to użyj argumentu mocy.
Podchodzę do sprzętu i hebelki do góry. Najpierw zasilanie, poczekać pięć sekund, ustawić pasmo, kondensatory według tabelki, potem wysokie napięcie, potem sterowanie. Teraz kilka słów do operatora i mam nośną do strojenia. Tune i Load na maksimum wskazania. I wysterowanie jak trzeba, prawie amper anodowego. Dostrajam na maksimum. Koniec nośnej, jedziemy.
- Sierra November nine…
To działa!
Nagle słyszę z tyłu głos kolegi:
- Światło przygasa w domu gdy wołacie.
- Tak ma być!
Siadam za transceiver, podstrajam do telegraficznego wycinku pasma i wołam. Wskazówka amperomierza skacze prawie do końca skali. Łączności wchodzą do logu, ale niekiedy trzeba wołać po dwa lub trzy razy, co przy tym sygnale powinno być rzadkością. Dobrzy operatorzy biorą taki sygnał z pierwszej klepki. Rzeczywiście propagacja płata figle, ale trzeba korzystać z tego, co łaskawie nam daje.
W tym czasie kolega wystawia na Facebooku krótki film z „telegrafią na wizji”, gdy światło przygasa w takt kluczowania. Chwilę potem słyszę chóralny rechot. Ktoś napisał komentarz:
- Widzę, że kreatywnie wykorzystujecie pozwolenie na 1500W.
- Tak ma być!
Minął kwadrans. Nieco się zdziwiłem, bo w tym samym, wąskim telegraficznym wycinku pasma musiałem podstroić wzmacniacz. Zaraz potem w nozdrza srodze ugryzł mnie siwy dym. Wzmacniacz? Nie, tu wszystko działa. Dym wydostawał się z przełącznika antenowego. Podobno przełącznik na półtora kilowata, ale to chyba na jakieś chińskie. Dwie solidne radzieckie lampy wygrały z przełącznikiem.
Kolega z tyłu się spytał czy to tak ma być.
Odpowiedziałem coś zdawkowo, dołączyłem deltę prosto do wyjścia wzmacniacza, dostroiłem i wołamy. Jeśli tak dalej wszystko będzie się psuło, to nie wiem czy uda się w ogóle poprawić ubiegłoroczny wynik.


  PRZEJDŹ NA FORUM