Ciężkie życie PZK
wszystko o PZK, dobrze i źle
    SP7Q pisze:


    Większość tych obowiązków można oddelegować na szczebel centralny gdzie zajmował by się tym człowiek na etacie który w pełni poświęcał by uwagę swoim zadaniom. Myślę że spokojnie nas na to stać jako związek, w dodatku odpadł by problem z brakiem rąk do pracy.



Nie bardzo. Prawdziwe zarządzanie kosztuje dużo - a nieprawdziwe jest bez sensu. Praca w PZK jest (zawodowo) pracą bez przyszłości, nie buduje ani historii ani doświadczenia zawodowego tylko z nich korzysta. Mówiąc wprost - to jest czas zmarnowany pod kątem rozwoju zawodowego. Ktoś, kto sprawnie sobie radzi w obszarze zarządzania może w przeciągu jednej PZKowskiej kadencji skoczyć profesjonalnie o jeden czy nawet dwa szczeble wyżej - czyli podnieść sobie zarobki o mniej więcej tyle ile my zdecydowalibyśmy się mu płacić ,-)
A ktoś, kto sobie nie radzi nie jest PZK na takim stanowisku potrzebny.
Poza tym ja jestem wrogiem płacenia. Nie dlatego, że jestem skąpcem. Po prostu widzę, że jak się zaczęło, to coraz więcej ludzi uzależnia zrobienie czegokolwiek od dostania kasy. Na prostej zasadzie - on dostaje, to czemu nie ja. A ja uparcie twierdzę, że płacenie składki uprawnia do pracy na rzecz kolegów...

    SP7Q pisze:


    Niestety niewielu jest kolegów mających chęć lub czas pracować społecznie. Archaiczny statut zakłada iż w każdym OT trzeba zapełnić odpowiednią ilość stanowisk gdzie następnie wybrani koledzy funkcjonują jedynie na papierze a wszystko zazwyczaj jest na barkach jednego czy dwóch jeleni którzy ze względu na natłok spraw wykonują swe obowiązki po prostu miernie (nie urągając nikomu po postu za duży workload).


Sorry, to nie statut tylko prawo o stowarzyszeniach. Musi być zarząd (ciało kolegialne), musi być organ kontroli wewnętrznej (GKR - też kolegialny). QSL managera być nie musi - ale dobrze, że jest. ,-)
Nie tu szukasz winnych. Natomiast zgadzam się z tobą, że działacze z łapanki nie są dziełem przypadku i zapełniają jedynie miejsca, które niestety ustawowo muszą być zapełniane. Wbrew temu co głupio twierdzą niektórzy jest to dowód wprost, że do koryta nie ma kolejki... Bo to nie jest fajne ciepłe pełne koryto...
    SP7Q pisze:


    Jest jeszcze jeden wydaje mi się psychologiczny aspekt braku OT. Kiedy więcej funduszy zostawało by przy klubie, co jak pisałem przy pewnej konsolidacji dawało by fajne możliwości (nawet jeśli podjęli by uchwałę że przewalą kasę na piwo i kiełbasę), to na pewno wielu kolegów widząc większą celowość jak i bardziej namacalny skutek nie malkontenciło by tak i po prostu należało do PZK, przy okazji mając inne bonusy jak grupowe ubezpieczenie czy obsługę biura.

Tak, tylko nie bardzo widzę opcję, żeby ta kasa w klubie zostawała. Zauważ, że sam (wspominany już) obrót QSL dla klubu pochłonie niewiele mniej pieniędzy niż obrót dla oddziału. Przesyłki będą mniejsze, ale wcale nie rzadziej.
Ludzie nie łączą klubów bo nie chcą. Bo Jasiu nie lubi Krzysia a Tomek Marka. Z tego samego powodu powstawały też nowe oddziały - dzieliły się, bo ludzie albo nie mogli ze sobą wytrzymać - albo mieli inny - wg nich lepszy pomysł na działanie.

73
Maciek

    SP7Q pisze:


    Także Maciek może u was miód z 4 liter płynie - to ja w takim wypadku namawiam kolegów z klubu i czym prędzej czmychamy do OT50.

Zawsze polecam. ,-)


  PRZEJDŹ NA FORUM