Konieczność zgłaszania instalacji antenowych Czy trzeba? Od kiedy trzeba? Do kiedy trzeba? |
Temat nie jest wcale taki nowy, bo już w roku 2001 w ustawie o ochronie środowiska pojawił się artykuł 234: „Pozwolenie na emitowanie pól elektromagnetycznych jest wymagane dla: 1) linii i stacji elektroenergetycznych o napięciu znamionowym 110 kV lub wyższym, 2) instalacji radiokomunikacyjnych, radionawigacyjnych i radiolokacyjnych, których równoważna moc promieniowana izotropowo jest równa 15 W lub wyższa, emitujących pola elektromagnetyczne o częstotliwościach od 0,03 MHz do 300 000 MHz.” Proszę zauważyć, że była tam mowa o POZWOLENIU, a nie zgłoszeniu. W tamtym czasie udałem się do odpowiedniego urzędu, aby zapytać „co i ja zrobić…?” Okazało się, że urzędnicy (lokalni) dowiedzieli się ode mnie, że istnieje takie dziwne zwierzę jak krótkofalowiec. „My mamy do czynienia z operatorami telefonii komórkowej, ale krótkofalowcy…nie wiemy czy to ich dotyczy…?” Nie dyskutowałem z urzędnikami. Aha, i jeszcze jedna ważna sprawa: pozwolenie kosztowało 1000 zł i było ważne przez 10 lat na konkretną konfigurację instalacji. Zaniechałem więc dalszego dopytywania się kogokolwiek o cokolwiek w tym temacie. Od 2001 roku ustawa była zmieniania kilka razy. Wymóg „pozwolenia” zastąpiono (nie pamiętam kiedy) „zgłoszeniem” (niby jest to jakiś postęp...). Ale nadal w naszym środowisku było cicho. I nagle sprawa ożywa w ubiegłym roku, bo na stronie ministerstwa pojawiają się projekty rozporządzeń. I nagle zrobił się szum. A PZK nawet nie znalazło się na liście podmiotów, którym ms przesłało dokumenty do zaopiniowania. Czy jednak ktoś w organizacji nie „przespał” tematu ? Aby, rzeczywiście mieć na coś wpływ, to trzeba „chodzić” wokół tego, kiedy jeszcze przepisy są przygotowywane, a nie obwieszczane... A protesty, po fakcie, to są skuteczne, ale jak co najmniej kilkuset chłopa ruszy z kilofami, a nie z papierkami... Skutkiem tego jest fakt, że przepisy owe ni jak nie przystają do warunków w jakich my działamy i po prostu nie są do wykonania w tych warunkach. Są skonstruowane pod kątem „zawodowych emitentów”, a nas – moim zdaniem – „objęto z rozdzielnika”. Głównym założeniem przepisów o ochronie środowiska jest właśnie ochrona ludzi przed nie jonizującym promieniowaniem elektromagnetycznym. Chodzi o to, aby być pewnym, że do strefy, gdzie natężenie pola jest wyższe niż dopuszczają to normy, nie miał dostępu przypadkowy człowiek. W tym miejscu warto zauważyć, że nie istnieją tzw. przepisy unijne. Tzn. w większości krajów świata są wymagania ochronne, ale NORMY (poziom natężenia pola, czy gęstość mocy) są różne, i to baaardzo różne (kilka a nawet kilkanaście razy). Tak, więc niektórzy muszą napracować się bardziej, a inni mniej, lub w ogóle... Wracając do praktycznej „niewykonalności” naszych przepisów:: - nie znam przypadku, aby profesjonalni użytkownicy nadawali z mocą większą niż 15 W erp z samochodu, ale krótkofalowcy jak najbardziej mają takie możliwości, więc teoretycznie powinienem zgłosić taką instalację w samochodzie (przepisy nic nie mówią o tym, że dotyczą one tylko instalacji stacjonarnych), ale co wpisać w miejscu, gdzie w formularzu trzeba podać współrzędne geograficzne - jakie ? Garaży/parkingu, całego terenu RP (czy może UE) ? Jak dokonać analizy rozkładu pola wokół tak niestacjonarnego układu ? Co gorzej, mogłoby się okazać, że zagrażam otoczeniu, więc musiałbym wprowadzić wokół pojzadu strefę ochoronną, tak z 10 metrów (i ogrodzić się) ? - zgłoszenie jest ważne dla konkretnej konfiguracji instalacji - rozkładu pola wokół niej, a jak cokolwiek się zmien...wypisuj papiery kolejny raz ! A przecież nasze hobby polega właśnie na eksperymentach. Ja miałem taki okres w życiu (teraz niestety brak czasu), że potrafiłem i 3 razy w tygodniu zmieniać „parametry instalacji” i testować łączność z kolegami... zamiast eksperymentować musiałbym więc generować stos makulatury a urzędnicy „nie przerobiliby” tych papierów, które musiałyby spływać po każdej takiej zmianie... - praca w terenie: znów niewykonalność przepisów: czy mam dokładnie planować z dokładnością do kilku metrów (wymóg współrzędnych geograficznych), gdzie poniosą mnie oczy w terenie i rozłożę się, aby zrobić kilka łączności ? I co, mam to robić miesiąc wcześniej ? A jak w sobotę wieczorem najdzie mnie ochota pojechać ze sprzętem w teren w niedzielę rano, to co mam zrobić ? Nie robic tego ? Proszę także zauważyć, że zgłoszenie takie ma wykazać, że do strefy ochronnej nie mają dostępu ludzie (nie wiem czy dotyczy to także zwierząt – a jak kot wejdzie na dach ?). Na pewno więc, takich warunków nie spełni instalacja antenowa za oknem czy na balkonie (chyba, że będziemy pracować kilkoma miliwatami). Co zatem się stanie, gdy na podstawie przesłanej dokumentacji okaże się, że strefa ochronna „wnika” do domu ? Obawiam się, że może zostać wydana decyzja o zakazie używania instalacji ! Sytuacja jest trudna, bo sprostać wymaganiom ustawodawcy w sposób rzetelny nie idzie, a prawo, które omija się, bo inaczej nie da się, jest do niczego i powinno być zmienione. Chylę czoło z szacunkiem przed kolegą Dionizym SP6IEQ, który wykonał kawał dobrej roboty. Ale jak się człowiek zapozna z tym materiałem to może pomyśleć: „czy ja mam robić zgłoszenie czy doktorat ?” To nie jest broń Boże zarzut do kolegi Dionizego, ale do autorów tego zamieszania. Aby zostać krótkofalowcem należy zdać egzamin. Ale jego wymogi nie sięgają aż tak głęboko, aby trzeba było umieć wyliczyć rozkład pole e-m wokół własnoręcznie zrobionej anteny ! Nie ma także wymogów dysponowania przyrządami pomiarowymi, które pozwolą na zweryfikowanie takich pomiarów. Czy zatem mamy zlecać takie pomiary i słono za nie płacić ? Dochodzimy do absurdu. Jak wspominałem, wymóg uzyskiwania pozwoleń (a to gorsze niż zgłoszenie) pojawił się już w 2001 roku. Czy jest ktokolwiek, to ubiegał się i dostał takie pozwolenie ? Co się stało, że nagle teraz „musimy” coś (z)robić ? Próbowałem prześledzić i „ogarnąć” wszystkie owe przepisy środowiskowe dotyczące promieniowania e-m, ale poległem... Nawet gdybym przebrnął przez nie, to i tak pozostaje problem interpretacji, a do tego dobrze mieć fachowe (prawnicze) przygotowanie. Nie mam także pojęcia, czy i jakie sankcje grożą za nie zgłoszenie (grzywna, więzienie ) ? Brakuje profesjonalnej analizy prawnej tych zagadnień z wnioskami i praktycznymi zaleceniami. Być może powinna zostać ona zrobiona przez prawników PZK (lub na zlecenie PZK). A co z tym, którzy nie są członkami ? Wychodzi na to, że powinni udać się do jakiejś kancelarii prawnej po indywidualną poradę... Co więc robić w praktyce ? Myślę, że nikt nie przyjdzie i nie będzie sprawdzać, czy dokonaliśmy zgłoszenia, chyba że mamy „uczynnych” sąsiadów, którzy są w stanie nasłać na nas wszelkiej maści kontrole i inspekcje. A jeśli nawet, to przecież możemy używać radia ręcznego z mocą 0.5W, co nie daje podstaw do zgłaszania czegokolwiek. Ja, ze względów zawodowych, rzadko jestem w domu, gdzie mam instalację antenową, którą mógłbym używać, ale mam urządzenie w samochodzie z którego często korzystam, więc powinienem „zgłosić samochód"...Tak ? Ale jak ??? Uważam także, że jeśli pojawią się pierwsze zgłoszenia, będzie to precedens i może uruchomić lawinę, która może nas wszystkich pogrzebać pod ziemią (dosłownie i w przenośni). Dlatego – moim zdaniem – należy jak najdłużej zwlekać ze zgłaszaniem czegokolwiek. Co na to Koleżanki i Koledzy ? Pozdrawiam, Paweł SP7XFT |