[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Pech
Gdy w końcu wszystkie problemy prawne zostały definitywnie rozwiązane, posiadacz swojej stacji marzeń zaczął się w końcu szykować do poważnych zawodów. Mam wrażenie jednak, że od czasu instalacji wielkiej anteny prześladuje go paskudny pech, który zachowuje się jak wataha wilków idąca wąską ścieżką – przykre zdarzenia przychodzą jedno za drugim. Do skutku. Najpierw okazało się, że przy próbie wyciągnięcia masztu do pełnej wysokości urwała się zapadka wciągarki. Naprawił, ale pomogło tylko na chwilę, bo zaraz potem strzeliła linka. A mówiliśmy, by wymienił na nową, bardziej wytrzymałą, bo z tamtej już druciki zaczynały wyłazić. W końcu był gotowy i szykował się do zawodów w kategorii 14MHz fonia high power. Wzmacniacz przeniósł do pożyczonej przyczepy campingowej, doprowadził zasilanie, podłączył, dostroił i zakołkował na stałe na środek pasma. Niestety nie sprawdził wysterowania. Miał tak zły sygnał, że po raz pierwszy od dawna sędziowie zastosowali się do wytycznych ARRL i został zdyskwalifikowany za niesportowe zachowanie. Bo siał splatterem po 20kHz lewo i prawo mimo to, że w antenie było zaledwie 2kW. Tak to jest, gdy się zasilanie wzmacniacza poprowadzi zbyt cienkim kabelkiem i nie pilnuje amperomierzy. I tak dobrze, że nie spalił przyczepy.
Do następnych zawodów przygotował się znacznie lepiej. Gruby Stefan stanął obok stanowiska operatora, by amperomierze było widać. Poćwiczył zarówno strojenie, jak i operatorkę. Poprawił maszt. Wszystko było dobrze, do ostatniej chwili. Tuż przed zawodami przechodził nad okolicą potężny wicher. Antena i maszt wytrzymywały ten duj całkiem nieźle, niestety nie można było tego powiedzieć o dachu sąsiada. Z budynku gospodarczego opodal zerwało połać dachu i ostre jak brzytwa płachty blachy przeleciały tuż nad płotem, obcinając wszystkie odciągi z jednej strony masztu. Maszt się natychmiast zgiął, ukręciło rurę mocującą antenę i wszystko poleciało w dół. Kiedyś się to naprawi, w sumie powinien odpowiadać właściciel dachu, ale nie da rady niczego naprawić w tak krótkim czasie. Zapłakany już nie bardzo wiedział co zrobić. Na szczęście nikomu nic się nie stało. W tym czasie była jednak przerwa w dostawie prądu. Małżonka tegoż bohatera nagotowała mnóstwo żarcia, upiekła ciast i dotąd komentowała:
- Nie podżerać mi tu, to jest na kontest, byście mieli co jeść, żarłoki!
A teraz mówiła:
- Jedzcie, bo się zepsuje!
No to chociaż się nażarliśmy. Dobre było.
W końcu rozwiązanie przyszło z nieoczekiwanej strony – od jednego z młodzików w klubie. Chłopak wziął procę, nakrętkę i żyłkę, przestrzelił nad drzewem i przeciągnął linkę, a za tą linką do góry pojechał dipol na 80m. I tak bohater wystartował, ale nie na tym paśmie, co planował, z innej anteny. Skutek był jednak całkiem niezły, bo znowu ma miejsce na pudle.
Tylko anteny i masztu żal.
Gdy w końcu odszkodowanie udało się wydębić, załamany chłopina podjął jedynie słuszną decyzję. Nie, nie sprzedał radia i nie kupił wędek, by jego syn kiedyś mógł wlepić pastę „mój stary jest fanatykiem wędkarstwa”. Uszkodzenia anteny udało się naprawić. Maszt również. Całość sprzedał za niezłą cenę, podając oprócz zdjęć także kopie dyplomu za pierwsze miejsce w Polsce. I to był dobry ruch. Prawdziwy krótkofalowiec się nigdy nie poddaje – zaplanował coś takiego, że już nikt się do niego nie przyczepi.


  PRZEJDŹ NA FORUM