Odbiór telegrafii z zapisem ręcznym z wykorzystaniem skróconych symboli.
- krótka prezentacja.
Jurek, nie było intencją wywołanie wspomnień, to wyszło raczej "przy okazji". Bardziej chciałem przybliżyć temat zapisu i przypomnieć, że telegrafia to nie tylko "tekst otwarty". Jest jeszcze spora grupa entuzjastów, organizowane są zawody międzynarodowe. Właśnie dzisiaj kończą się zawody w randze Pucharu Europy w Bukareszcie (http://highspeedtelegraphy.com/HST-News), niestety bez naszej reprezentacji, choć na liście uczestników jest np. Albania czy Mołdawia. Przy okazji, LZ2CWW poprawiła rekord w Rufz'ie wynikiem 286 944 punktów.
Fajnie byłoby, żeby ktoś z młodego pokolenia się tym zainteresował, gdyż jeżeli my odejdziemy to dyscyplina popadnie w całkowite zapomnienie.
Jeżeli już wspominamy...
Wrócę jeszcze na chwilę do artykułu zamieszczonego przez Roberta sp6oje. Ja zacząłem swoje starty w zawodach prawie 20 lat później. Nie mam wiedzy jak rozwijała się ta dziedzina w tym okresie. Pamiętam tylko, że na pierwszych moich zawodach LOK-owskich sędziowie, m.in. Antoni SP5ZA opowiadali, że na zawodach w Chinach poodbierali po 300 zn/min., więc musiało to być krótko przed rokiem 1975. Owa cyfra 300 zn/min zrobiła oczywiście na mnie ogromne wrażenie, gdyż wtedy byłem na poziomie 60-70 zn/min (RM). Dopiero później dowiedziałem się, że była to szybkość według słowa PARIS, czyli normalny WPM, a właściwie CPM i dotyczyła tekstu cyfrowego, a więc nie taki kosmos.
Gdy zaczynałem, typowych zawodów międzynarodowych telegrafistów już nie było, albo Polska (LOK) nie wysyłała swojej ekipy, w każdym razie nic o tym nie wiem. Były natomiast organizowane zawody wieloboju łączności Krajów Demokracji Ludowej. Chińczycy nie brali w nich udziału, natomiast Koreańczycy z północy jak najbardziej. W zasadzie we wszystkich konkurencjach, może poza biegiem na orientację, byli nie do pokonania. Ale nie ma się co dziwić, gdy n.p. nasza ekipa wstawała na śniadanie oni wracali już z porannego treningu. Jedną z konkurencji wieloboju był rzut makietą granatu F1 do celu 1.5x1.5m. Koreańczycy na treningach kładli na trawie kartkę papieru A4 i trafiali 10 na 10 rzutów. Na któryś zawodach, gdy jedna Koreanka nie trafiła 3 granatami to była żałoba w drużynie. Złożyli jednak protest, że 3 makiety miały nieco inną wagę (kilka dekagramów) od pozostałych 7 i go wygrali. Z tą konkurencją wiąże się też moja zabawna historia, będąc wątłej postury nie mogłem dorzucić do tego celu, który był odległy o 20m. Gdy wreszcie po kilku latach udało się to opanować, zmieniła mi się kategoria wiekowa i cel oddalił się na 25m i znowu miałem problem wesoły .
Jeszcze jedna pouczająca historia, na zakończenie zawodów międzynarodowych zawodnicy podpisywali się na pamiątkę na plakatach zawierających m.in. flagi uczestniczących państw. Wszyscy składali autografy na flagach swoich państw, które reprezentowali. Wszyscy z wyjątkiem ... Koreańczyków. Oni podpisywali się obok swojej flagi. Na pytanie dlaczego, padała odpowiedz: "to by była profanacja flagi". To tak w nawiązaniu do niedawnego (3.05) święta, co kraj to obyczaj.

Boguś sp7ivo


  PRZEJDŹ NA FORUM