[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Dopasowanie
Antena już na górze, wszystko podłączone, próbujemy. Coś słychać, antena z grubsza na północ i akurat słychać wujców. Ładny sygnał mają. Rzut oka na reflektometr, wszystko wydaje się OK, ale coś mnie tknęło. Dołączyliśmy analizator i nie udało się znaleźć miejsca, gdzie składowa urojona przechodzi przez zero. Rezonans poza pasmem? Dziwne. W końcu dołączyliśmy krótki odcinek RG58 do anteny i zmierzyliśmy u podstawy masztu. Cóż, właściciel źle złożył antenę, rezonans był gdzieś zupełnie w malinach, a przypadkowo kabel dopasowywał impedancję do około 60 omów i WFS był dobry. Stary od dawna mnie strofował, bym nigdy nie wierzył reflektometrowi, bo o wiele ważniejszy jest rezonans anteny od samego SWR. Aż zadzwoniłem do niego i mu o tym powiedziałem. Odpowiedź była bardzo przewidywalna:
- Bo to sibiści, grucha, pała i dopała, mać. Eswuermiarka i tyle, nic więcej nie wiedzą. Nie sprawdzą czy antena w rezonansie, instrukcji nie czytają!
W końcu rezonans wypadł tam, gdzie powinien, czyli około 14.220, impedancja wyszła 72Ω, plus zero j. Dopasowanie akurat do kabla 75Ω,, transceiver widzi około 70Ω,. Ja bym to tak zostawił, bo jest dobrze i lepiej nie będzie. Właściciel anteny skomentował:
- Ale ja nie wiem w czym problem, SWR jest taki sam, jak był, czyli dobry.
Pół godziny tłumaczyliśmy mu na czym polega istota problemu z rezonansem i dopasowaniem impedancji. Ojciec podjął słuszną decyzję, że tu nie przyjechał. Przecież dostałby zawału.
Na szczęście pani domu poczęstowała nas bardzo dobrą kawą i pyszną szarlotką. Pojechaliśmy do domu. Nadal się zastanawiam, co nas jeszcze czeka.

Lampki i zimne ognie
Następnego dnia rano przyjechaliśmy na miejsce, by mu pomóc przy ostatnich zadaniach. Okazało się, że pracy będzie więcej, niż myśleliśmy. Właściciel stacji mimo zapraszania do sypialni przez swoją żonkę, spędził pół nocy przy radiu. Zrobił sporo łączności, aż w końcu propagacja na dwudziestce całkiem padła. Wtedy on też padł i poszedł spać. Niestety, gdy śpi pani domu, to prawa Murphy’ego rządzą w pełni. Okazało się, że źle podłączył przewody od rotora do sterownika i nie działał wyłącznik krańcowy. Kabel zawinął się wokół rury, a sam rotor był zbyt mały i go diabli wzięli, gdy nad ranem trochę powiało. Teraz kręci się samo po dwadzieścia stopni, bo pewnie zębatka zniszczona. Tak to jest, gdy się kupuje tani rotor, zupełnie niedostosowany do anteny o tych rozmiarach. Ustawiliśmy antenę na stałe na USA i zablokowaliśmy rurę. Komentowałem fakt dołączenia anteny resztką cienkiego, podłej jakości kabla, ale właściciel tylko coś odburknął w stylu, że „a wuj gruby” lub jakoś podobnie. Może ma wujka z nadwagą?
Czara goryczy się przelała, gdy okazało się, że zamontowane oświetlenie przeszkodowe na maszcie totalnie śmieci na krótkich – tanie lampki oprócz światła wydzielają tak mocne zakłócenia, że nic się nie da usłyszeć. Właściciel tymczasowo podłączył wyłącznik w taki sposób, by lampki się świeciły tylko wtedy, gdy nadaje lub ma wyłączone radio. W sumie trudno nie przyznać mu racji, jest to jakieś rozwiązanie.
W końcu przyszła wiekopomna chwila – młody adept sztuki deiksowej podłączył wzmacniacz. Zasilanie, żarzenie, sterowanie, 3000V, pasmo, moc sterująca, PTT. Dostroił stopień mocy i odkręcił tyle, ile było trzeba. Zaczął wołać. Przez okno zobaczyłem zimne ognie spod anteny. Młody stopił i spalił odcinek taniego RG58, iskrzyło się w całkiem niezłym stylu.
Do ojca tym razem nie dzwoniłem, po co go denerwować.


  PRZEJDŹ NA FORUM