[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Bar na górce
Z nowego systemu antenowego oraz sprzętu nadawczo-odbiorczego na 13cm bardzo ucieszyła się Ewka. Teraz cieszy się z każdej paskudnej pogody, im gorsza, tym lepiej. Gdy świeci słonko i są niewielkie chmurki, w klubie jej nie uświadczysz, prędzej gania na rowerze. Za to w klubie być może będzie jej mąż, który z ojcem dyskutuje na temat nowych konstrukcji spawanych albo tego, co można zrobić z przezroczystym płynem o charakterystycznym zapachu, produkowanym w pomieszczeniu wzmacniaczy mocy. Z kolei gdy żaby lecą z nieba albo zbliżają się tęgie burze, Ewka jest w swoim żywiole. Bombarduje chmury waląc ile się da z naszego nadajnika, słucha i czasami nawet daje się jej coś odebrać. Bywają nawet takie przypadki, że nawet ona nie wie z kim albo czym się połączyła. Właśnie takie coś zdarzyło się podczas solidnej ulewy. Pompa była taka, że zbliżała się do przepływu ciągłego, rynna pełna wody, w ogóle cały czas leje. Ewka znalazła jakiś dziwny przerywany sygnał. Wyglądało to tak, jakby ktoś wprawnie nadawał telegrafią, ale propagacja mu ten sygnał losowo odcinała. Sygnał był drżący, jakby na to nakładał się efekt Dopplera, taki dziwny chirp. Ewka zawołała tatę. Słyszeliśmy i takie rzeczy, najlepiej byłoby jednak przekonać się kto to jest. Poczekaliśmy chwilę, gdy ten ktoś przestał nadawać i ojciec nadał PSE QRS DE SP5OJCIEC SP5OJCIEC PSE QRS QRS K
Sygnał natychmiast odpowiedział, ale wcale nie zwolnił. Nadal to brzmiało jak urywane 40 grup na minutę, dodatkowo zmodulowane przez przydźwięk sieciowy i efekt Dopplera.
- To nie pora na meteory. Nie wiem co to jest. Brzmiało jak UA5, kierunek też by się zgadzał.
Z głośnika cały czas to samo, próbowaliśmy jeszcze kilka razy. I nic. Trudno. Ewka chce jednak próbować dalej.
Gdy deszcz przeszedł, wsiedliśmy z tatą w w samochód i pojechaliśmy do Biedronki po zakupy. Kawałek drogi, bo we wsi nie ma żadnego sklepu, trzeba pojechać do miasta. A niedawno w ramach nagrody za fajną łączność tata kupił sobie mały transceiver z odbiornikiem do 3GHz. Nastawił częstotliwość, na której Ewka nadawała i pojechaliśmy. Gdy byliśmy w okolicach sklepu ojciec zdziwił się, bo ten urywany sygnał było tu słychać. Dziwne, przecież w domu było to ledwo słychać na potężnej antenie. Krótki spacer doprowadził nas w okolice baru na górce. Wchodzimy do baru, a tu niecodzienna scenka. Przed kuchenką mikrofalową do zapiekania kiełbasek stoi pani, klnie po rosyjsku. Kuchenka co chwila się włącza i wyłącza, na wyświetlaczu przelatują kolejno jakieś ustawienia, jakby ktoś losowo naciskał przyciski. Nagle kuchenka startuje i po chwili znowu się wyłącza.
- Nu wot, blin, chłam takoj, kitajcy barachło sdiełali.
W odbiorniku słychać najpierw sygnał Ewki, a potem urywany brum kuchenki. Tata przygląda się bliżej – tak, to jest kuchenka z inwerterem, który za pomocą krótkich impulsów reguluje moc magnetronu.
To już wszystko wiemy. Wyszliśmy z baru. Tata zrobił zakupy i wrócił do domu. Wchodzi do chatki, a tam uparcie Ewa nadaje na telegrafii i słucha urywanych sygnałów, mając nadzieję na to, że propagacja się poprawi i w końcu UA5 da się zrobić.
Gdy powiedzieliśmy o tym, co widzieliśmy, chatką zatrząsł potężny rechot. Tata ma na koncie inne akcje, otwierał sąsiadowi sterowany sensorem kran i leciała woda, gdy nadawał w zawodach, zdarzało się nam otwierać bramę na końcu wsi, kolega taty włączał naświetlacze w willowym osiedlu, ale ogólnie komunikacja zawsze była jednokierunkowa.
Zrobienie czegoś na kształt łączności z kuchenką mikrofalową sterowaną mikroprocesorem to był prawdziwy sukces.
Ewka skomentowała swój jakże ważny wysiłek:
- Szkoda tylko, że kuchenka nie ma znaku i nie podała raportu.
Maładiec na to:
- To tak, jak wasze łączności na FT8. No prawie, bo tam znak i raport jest.


  PRZEJDŹ NA FORUM