[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
Turn it on Zapakowaliśmy przyczepy campingowe, pojechaliśmy na miejsce, rozbiliśmy obóz na campingu. Następnego dnia rano wjechaliśmy na górę, gdzie na próbę rozwinęliśmy antenę. Ci, którzy nigdy nie mieli do czynienia z dużymi masztami, nie docenią faktu, że zaledwie po czterech godzinach pracy mieliśmy maszty rozłożone, linki naciągnięte i stalowo-drewniano-plastikowa płytka czasza z grubsza wskazywała właściwy kierunek. Niestety było już za późno na próby łączności. Całość trzeba było zwinąć. Ale przynajmniej wiemy, że to się da zrobić. Z radością usmażyliśmy kiełbachę na grillu i po wypiciu małej beczułki piwa poszliśmy spać. Następnego dnia trochę głowa dawała znać o sobie, ale jesteśmy twardzi. Wsiedliśmy w terenówkę. Ojciec nie pił i mógł jechać, ale słabo mu szło, bo dawno nie jeździł z przyczepą. W końcu wjechaliśmy na miejsce i powtórzyliśmy rozwijanie anteny. Rozładowałem z przyczepki kontenerki z nadajnikiem, rozwiesiłem między drzewami dipol na 80m. Litewscy koledzy szybko wywołali nas na osiemdziesiątce i zaczęliśmy ustawianie anten. Na próżno tłumaczyłem jak komu dobremu, by nie wierzyli mapom Google’a. Kierunek trzeba wyznaczyć za pomocą mapy i kompasu, uwzględniając deklinację. Naszą antenę ustawiliśmy dobrze, ale na tę drugą już nie mieliśmy wpływu. Nadajnik i odbiornik ustawiony w ognisku, całość zawiązana sznurkiem, przymocowana śledziami, przewody przeciągnięte. Najpierw nadajemy my, oni ustawiają antenę, potem będzie zmiana. W końcu dostaliśmy sygnał – turn it on. Włączyliśmy agregat, sterowanie, żarzenie, w końcu także wysokie napięcie i schowaliśmy się w krzakach za zboczem góry, z ukosa, by nie oberwać wiązką z amplitronu. Ojciec nacisnął klucz tak, jakby włączał jakiś detonator. W końcu kilka razy już lampy wybuchały w środku, skojarzenie bardzo poprawne. Tym razem nie wybuchło, tylko agregat prądotwórczy zaczął ciężej pracować. Po chwili wyłączył nadawanie, by nie przeciążyć amplitronu. Efekt – żaden. Najpierw okazało się, że suwadło pociągane sznurkiem się zacięło od piasku i złączka jest niedopasowana. Oczywiście znowu się coś stopiło, ale tym razem nieznacznie i po podpiłowaniu pilnikiem udało się ustawić w ognisku. Nadal jednak Litwini nic nie słyszeli. A moc jest, bo jak w wiązkę wleciał wróbel, to się usmażył, ubiło także trochę komarów. W nocy być może widzielibyśmy świecenie przy wylocie oświetlacza, ale nasze oczy są zbyt cenne, by tam zaglądać, gdy nadajnik pracuje. Po kilku podobnych próbach tamci w końcu przestawili nieco antenę i stwierdzili, że chyba coś odbierają. Jeszcze trochę poprawili, potem jeszcze raz. Stary jak w transie zaczął nadawać. Chwilę potem w radiu zatrzeszczał głos Litwina, że coś słyszy, ale stary za szybko nadaje. Tak to jest, dzisiejsi młodzi ukaefowcy słabo znają telegrafię. No i okazało się też, że Litwini mogą tylko odbierać, bo nadajnik im zdechł. Ale paskudny pech. Gdy Litwin odebrał, ojciec przestał nadawać, zwinęliśmy nadajnik, wrzuciliśmy na przyczepkę i Michał odjechał. My gadaliśmy dalej na osiemdziesiątce i zabraliśmy się bardzo powoli za składanie reflektora. Pół godziny później przeleciał helikopter, chwilę potem przyjechały cztery wojskowe terenówki. Wysiadła mocna grupa z wielką awanturą, bo podobno jest tu jakiś niezwykle silny nadajnik, którego sygnał zakłóca wojskowe stacje nasłuchowe w Świadkach Iławieckich oraz w okolicach Giżycka. Podobno śmieci na cały Obwód Kaliningradzki. Długo szukali źródła zakłóceń i nic nie znaleźli. Uspokoili się trochę, gdy zobaczyli FT100 dołączone do akumulatora i nic więcej. Do dziś nie wiem jak to się stało, że nie zwrócili uwagi na częściowo już rozebraną konstrukcję reflektora, rozpiętą do kilku masztów na skomplikowanej kracie. Być może pomógł nam fakt, że chłopaki zbudowali reflektor z wielkich billboardów z reklamą piwa. Tani materiał, a do tego dobry, metalizowany. Stary jest jednak niezadowolony, bo łączność nie była dwukierunkowa. W sumie ma rację, ale niestety wyczyn ciężko będzie powtórzyć. Za drugim razem wojskowi na piwo się nie nabiorą. |