[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Przyjaciel
Życie sprawia różne problemy i czasami przychodzi nam się z nimi zmierzyć w najbardziej nieoczekiwanej chwili. Tata czuje się coraz gorzej, mama od dawna ma poważne problemy zdrowotne, z którymi nie bardzo daje sobie radę. Gdy przyjeżdżamy do nich, oczywiście wszystko niby jest OK, ale widzę zmęczenie na twarzach. Tata już nie ma siły tyle działać w chatce, konserwację anten i całego sprzętu robi kto inny, mama ledwo daje radę z codziennymi sprawami w domu. Trochę im pomagamy. Oczywiście tata robi to, co saper, gdy musi – nadrabia miną. Niestety ma też kolejny powód do smutku. W pierwsze cieplejsze dni rozłożył leżak i przyniósł z półki swoje ulubione radio – odbiornik na cały zakres fal, od długich do końca krótkich włącznie. Antenę rozciągnął do drzewa, jakby mało mu było znacznie lepszych anten w okolicy. Pół świata z tym radiem przemierzył, słuchał Wolnej Europy, mnóstwa stacji amatorskich i profesjonalnych, gdy jeszcze eter był pełny pikania telegrafii i gęgały fonii na SSB, było też mnóstwo różnych stacji radiofonicznych. Sam odbiornik cały czas działa dobrze, ale niestety zepsuł się wyświetlacz. Paskudna czarna plama zasłania blade cyferki, zjada go jak rak. Przykro, bo nie da się go naprawić. Nadchodzi przykre rozstanie z przyjacielem, któremu nie można nic pomóc. Myśleliśmy o tym, by kupić drugą sprawną sztukę, gdy jeszcze to się da zrobić. Tata jednak podchodzi bardzo emocjonalnie do tego kawałka elektroniki zamkniętego w szaro-czarnym plastiku i koniecznie chce przedłużyć życie przyjacielowi. Uważa, że kupno drugiej sztuki to nie to samo.
- Ty jeszcze niewiele rozumiałeś ze świata, gdy ja słuchałem wiadomości i z tego radia dowiadywałem się co się dzieje poza naszym krajem. Wiedziałem też co się dzieje w kraju, gdy środki musowego przykazu pomijały istotne tematy. Nawet raz słuchałem na tym Sony zamiast na Bartku, gdy padł scalak w detektorze podczas zawodów. Nie będziesz mi teraz mówił o tym, by robić takie rzeczy. Przyjaciela nie da się kupić.
Na szczęście akurat przyjechał Michał. Obejrzał radio, podrapał się po głowie i powiedział:
- Jeśli nie da rady inaczej i nie da się kupić oryginalnego wyświetlacza, to kupimy uszkodzone na części i zrobimy przeszczep. Albo ja coś dobiorę z kalkulatorów. Musi się dać podstawić, sterowanie LCD jest bardzo proste.
W tatę wstąpiła nadzieja. Może rozstanie z przyjacielem da się odłożyć w czasie. Dwa tygodnie później przyjechała paczka z ebaya, jeden wieczór z precyzyjną lutownicą i… okazało się, że mamy dwa sprawne radia. Wyświetlacz został przeszczepiony, Michał dorobił drugi ze starego kalkulatora, a tata naprawił proste uszkodzenie, wymieniając filtr ceramiczny. To drugie radio zostało nazwane Frankenstein. Zostało przez niego przywrócone do życia, składa się z różnych części, ma lepszy odbiornik, ale ojciec go nie lubi. Swoją drogą nie wiedziałem, że tata tak się przywiązał do swojego ulubionego radia.


  PRZEJDŹ NA FORUM