Kto słuchał, lub słucha nadal - Radio Caroline - Radio Luxembourg – LUXY (Free Radio Luxembourg)
[quote=SP95094KA][quote=sp9nrb]
    SP95094KA pisze:

      sp9nrb pisze:

      Stasiek czy ty całe życie miałeś pod górkę? Kołchoźnik czyli radiofonia przewodowa w niektórych krajach działa do dziś jako głosowa sygnalizacja o zagrożeniach (Słowacja). Była tania, głośnik z transformatorem z odczepami oraz przełącznikiem. Obudowa pierwszego materiał gipsopodobny a po wymianie (ingerencja małych rączek w transformator) drewniana. Zresztą w akademikach system ten działał jeszcze długie lata. Do tego radio Mazurek lub Pionier obowiązkowo z psem aby miał kto podglądaczom i donosicielom życie utrudnić. U dziadka dwie stacje Watykan Msza oraz RWE aktualny czas i wiadomości. Chyba to były najbardziej znienawidzone stacje przez rządzących duchem i ciałem. Chyba z tamtych czasów wywodzi się nienawiść rządzących do fal średnich i krótkich (tak jak teraz do internetu). A z tamtych czasów, większość szanowała Polskę bo po polsku nadawały Głos Ameryki, BBC, RWE, Niemiecka Fala, Radio Kolonia?, Radio Praga, Radio Albania, Radio Moskwa, Radio Chiny. Oj wtedy można było być nasłuchowcem. I w dobie kłopotów antenowych antena - spirala na sznurku. Można było rozwiesić w dowolnych warunkach.



    Wiesz, różnie bywało - w górach to zazwyczaj raz pod górkę, raz z górki. Bywało i po równym.

    A teraz ci powiem coś w co zapewne nie uwierzysz.

    GBWOP Gliwice - koszary w tych Gliwicach, rok 1972
    Blok II kompani odwodowej, sale żołnierskie I piętro - RWE słychać nie tylko przed blokiem, ale i na ulicy.
    Już po capstrzyku, przychodzi szef kompani, opluł jak zawsze lamperie i do podoficera dyżurnego nawija - czy wojsko musi tej szczekaczki tak głośno słuchać? Całe Gliwice słyszą tą szczekaczkę.



Oj Stasiek znowu chcesz się pochwalić. Telefon kolejowy to miałem z domu ale przez centralę pośredniczącą. Jeden z kolegów z dowództwa tej brygady lub w pobliżu dowództwa był i jest krótkofalowcem. To był klub przy jakiejś kopalni. A kolejny kolega był tam ale jak brygada wyniosła się z Gliwic. Zastanawia mnie ten materac dmuchany, napisz coś więcej o nim. I ty nie kochasz szefa kompanii, który był dla was jak matka? Widać, że był za dobry dla was. [/quote]


Mógłbym i tobie wytknąć, że się chwalisz połączeniem telefonicznym, przez centralę kolejową. Ale tego nie robię HI
GBWOP się chyba nigdy nie wyniosła z koszar w Gliwicach. Najpierw ich chyba przemianowano na Straż Graniczną - potem rozformowano - nie pamiętam dokładnie.
Znam doskonale bataliony:
- w Cieszynie - służyłem tam
- w Raciborzu - służyłem tam
- w Prudniku - bywałem tam często
- w Głubczycach - kiedy już był rozformowany, ale był tzw składnicą i tam jeździłem po żółtą benzynę na ten przykład, i w Raciborzy w MPesie robiłem mieszankę do samochodów STAR 29
Mieszankę etyliny 78 z etyliną 94, aby w ten sposób zwiększyć liczbę oktanową, dla STARa 29 i niektórych samochodów osobowych w tym sztabowych
Znałem wiele strażnic WOP - na paru z nich służyłem. Potem zaopatrywałem je w paliwa i smary. Bo każda strażnica miał swój własny mały MPS

Szef drugiej kompani w Gliwicach
Nie to nie chodziło o to że go nie lubiłem.
Miał taki ekscentryczny zwyczaj opluwania lamperii - potem się przy... dlaczego to wojsko po lamperiach charka - HI

Pozwijany dokładnie materac dmuchany, spięty trokami, noszony do służby na naziemne punkty "podsłuchy" Patrol dwuosobowy, szedł na dokładnie wyznaczone miejsce.
Na przykład
Za Fabryką Farb i Lakierów w Marklowicach - patrząc w kierunku Cieszyna "leciała" linia WN z Polski do Czech Pod linią, która była prostopadle do równolegległych sobie: droga między Marklowicami a Cieszynem w Polsce, graniczna rzeka Olza, linia kolejowa w Czechach, droga w Czechach. Było to ulubione miejsce naruszeń granicy "przerwań" Z doświadczenia wieloletniego, było wiadomo bardzo dokładnie, jaką trasą w nocy przemieszczali się ci co granicę naruszali - miedzy innymi na podstawie trasy, jaką szedł "na ślad" pies służbowy, przywiązany do przewodnika psa służbowego.
Na takich trasach przerwań, były instalowane podsłuchy, czyli patrol dwóch żołnierzy, kładli się na glebie i nasłuchiwali, czy jakiś idiota nie idzie w kierunku Olzy, aby ją pokonać, nurkując pod wodą. Sam osobiście takiego łotra zatrzymałem razem z kolegą z patrolu. Znany wtedy milicji złodziej z Wrocławia o okradał kioski RUCH Do Marklowic podwiózł go brat, kierowca TIRa. Ten w ciężarówce granicę przekroczył legalnie w Cieszynie, łotr miał przekroczyć granicę i brat miał go zabrać dalej - do Austrii
Łotr już u nas mógł zginąć - zamierzał z brzegu Olzy skoczyć w jej nurt w masce do nurkowania z rurką i w płetwach na swych platfusach. Wszystko miał w worku podróżnym.
Zobaczyłem tego idiotę w poświacie od miasta Cieszyn, młodszemu elementu nakazałem go okrążyć od strony Cieszyna, ja się zasadziłem na niego w wyrwie zrobionej w brzegu po ostatniej powodzi. Łotr dotarł do krawędzi brzegu, przeładowałem "kałacha" i wypowiedziałem "sakramentalne" "stój służba graniczna" Na odgłos przeładowanego kałacha i mojego stój... Nadbiegł młodszy elementu, poleciłem mu wezwać przez telefon "patrol pogotowia" Przyjechali i zabrali idiotę najpierw na strażnicę, potem do aresztu w Batalionie Cieszyn

To było chwalenie się

Materac służył do leżenia na nim np w redlinach ziemliaków, w bruździe pod miedzą, na mrozie na śniegu pod Małą Czantorią. Na szlaku, ulubionym szlaku przemytniczym górali.
Pałatka służyła też do tego celu, ale była bardziej uniwersalna w przypadku złej pogody. Żołnierze WOP do służby chodzili, niezależnie od pogody, pory dnia, czy pory roku. Stosunkowo najłatwiejszym był nocny patrol, kontrolujący stan zaoranego pasa kontrolnego. Pierwszy szedł dca elementu, który świecił lampą typu górniczego po pasie kontrolnym, był to doświadczony w tej profesji żołnierz, znał myki tych co naruszyli pas kontrolny, jednocześnie maskując ślady. Czyli patykiem na przykład - robili ślady po bronowaniu. Ale doświadczony żołnierz, przy odpowiednim świeceniu po pasie kontrolnym, wyłapywał charakterystyczne minimalne wgłębienia - pozostałości po zagrabionych śladach. Tego co świecił, ubezpieczał, idący z tyłu w pewnej i umówionej odległości drugi żołnierz - "młodszy elementu" (żargon stosowany w WOPie)

Ja jako wychowany na granicy - dziadek miał pole pomiędzy Gorzyczkami i Uchylskiem, pole dziadka się kończyło, była wydeptana przez patrole WOP ścieżka, zaorany pas kontrolny i ogromne łopiany za tym zaoranym pasem, to latem, dalej krzaki i wierzby, aż po koryto Olzy. Bardzo często chodziło się za potrzebą w te łopiany Dlaczego nie zostawiało się śladów?
Nie zgadniesz - nie nie potrafiłem fruwać, ani daleko skakać haj haj



[/quote]

Kawał geografii Polski . Ja też lubiłem żółty płyn z Głubczyc ale z pianką . Jeszcze robią lol


  PRZEJDŹ NA FORUM