Ekspedycje radiowe |
Radiem i radioamatorstwem interesuję się od sześćdziesięciu lat. Mimo tego, nadal pozostaje dla mnie zagadką motywacja tych amatorów, którzy nakładem dużych kosztów i podwyższonego ryzyka, podejmują grupowe wyjazdy do niecywilizowanych, lub czasami bezludnych, miejsc i sprawdzają czy fenomen radia tam działa, wymieniając tysiące razy five-nine lub nadając z komputerów 5NN. Spytałem o to raz kolegę, który kilka lat temu pojechał na koralowy atol o nazwie Clipperton, ale powiedział tylko, że taki wyjazd daje duży zastrzyk adrenaliny. Wydaje mi się, że są tańsze i bezpieczniejsze metody. Nie znam innych uczestników takich wyjazdów, określanych jako ekspedycje deiksowe, więc pomyślałem, żeby zwrócić się na forum do kolegów mających własne doświadczenie i chętnych do tego aby podzielić się nimi z innymi. Na początku lutego 2019, trzech radioamatorów uczestniczących w ekspedycji dieksowej na wyspie Nowa Gwinea, na północ od Australii, zostało kompletnie okradzionych przez lokalnych złodziei. Staruszkowie— G3KHZ, 83 lat, K5WQG, 77 lat, SM6CVX, 73 lata — poszli spać i choć ogrodzony hotel miał ponad dziesiątkę wartowników, to obudzili się bez sprzętu, komputerów, pieniędzy i dokumentów. Taka wiadomość zrodziła w mojej głowie po raz kolejny pytanie — PO CO TAM POJECHALI? Szczególnie, że niektórzy z nich byli tam już kilka razy. Znam kilka innych podobnych przypadków. Ryzykować własne życie, zdrowie i dobytek, płacąc niemałe pieniądze za siedzenie w mało higienicznych warunkach i powtarzanie five-nine przez kilkanaście godzin dziennie, jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Zwykle nie przyznaję się znajomym do mojego hobby, bo większość normalnych ludzi nie rozumie w jakim celu można się tym zajmować. W krajach Trzeciego Swiata, gdy musiałem się ujawnić bo potrzebowałem pomocy przy założeniu anteny, zawsze pytano mnie “A ile się na tym zarabia?”. Czasami zabierałem ze sobą radiostację na wyjazdy, aby mieć co robić wieczorami. Nie chodzę do barów i dyskotek, nie oglądam telewizji, więc mała radiostacja i prosta antena daje sporo przyjemności, szczególnie gdy usłyszy się z dużej odległości swoich znajomych. Nigdy nie pojechałem i nie pojechałbym dokądś po to aby siedzieć przy radiostacji. Wiem, od czasu gdy zrobiłem łączności z Nową Zelandią, Patagonią, Bazą McMurdo na Antarktydzie i wyspą Pitcairn, jakieś pięćdziesiąt lat temu, że fale radiowe docierają wszędzie na Ziemi, a nawet tu i ówdzie, w Kosmosie. Udowodnianie tego po raz kolejny, kosztem dziesiątek lub setek tysięcy dolarów, nie ma sensu i raczej świadczy o szaleństwie. Ja doskonale rozumiem, że podróże mogą być fascynujące, pouczające i przyjemne. Rok temu docierały raporty od grupy starszych panów (3Y0Z), którym udało się obejrzeć z pokładu statku wyspę Bouvet w okolicy Antarktydy. Wątpię, aby była to przyjemna 31-dniowa podróż, choć dobrowolna. Łączność radiowa na falach krótkich miała i nadal ma wiele zastosowań. Pamiętam jak w roku 1948, ekspedycja przez Afrykę utrzymywała kontakt z cywilizacją korzystając z pasm KF i badano propagację m.in. ze szczytu Kilimandżaro. Rok wcześniej, tratwa Kon-Tiki na Pacyfiku miała na wyposażeniu radiostacje KF i radioamatorzy przekazywali wiadomości od załogi. Dziś radiowe urządzenia krótkofalowe są często uzupełnieniem bardziej nowoczesnych systemów, choćby w amatorskiej łączności kryzysowej. Kilka lat temu szwedzka organizacja SSA wyprodukowała filmik mający zachęcać młodzież do zainteresowania się naszym hobby, ponieważ przeciętny wiek radioamatorów w Szwecji przekroczył 65 lat. Na filmie pokazano dużą ekspedycję dieksową na wyspę na Oceanie Indyjskim. oraz jedną z lepiej wyposażonych stacji w Szwecji, z wielkimi obrotowymi masztami i kilkoma stanowiskami dla operatorów. Ja przewidziałem reakcje widzów, ale zarząd był zdziwiony, że taka wizja tego wspaniałego hobby nie przyciągnęła nowych kandydatów. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zainteresuje się hobby, które wymaga tak wielkich nakładów finansowych… i nie daje żadnych dochodów. Od kilku lat IARU organizuje wycieczki dla młodych radioamatorów do największych stacji używanych w zawodach KF. Nie jestem przekonany, że da to jakikolwiek znaczący wzrost zainteresowania takim hobby. Wybudowanie konkurencyjnej stacji kosztuje dziś setki tysięcy i wymaga wiedzy, cierpliwości, kontaktów w urzędach. Po co tyle zachodu, skoro zabawa jest porównywalna z grami komputerowymi, które są tańsze i łatwe w zdobyciu, a jeszcze można je sprzedać, gdy się znudzą? Co dostajesz za dziesiątki tysięcy — PLN lub EUR — wydane na anteny, radiostacje i komputery? Ktoś tam gdzieś, na jakiejś wyspie, zapisze twój znak wywoławczy w swoim komputerze. Podstawy powstania radioamatorstwa jako hobby zanikły niemal zupełnie. Nabycie wiedzy i umiejętności, eksperymentowanie i komunikowanie się z innymi, możliwość nauki języków — wszystko to stało się niepotrzebne. Niewielu jest dziś radioamatorów, którzy naprawdę rozumieją jak działają ich urządzenia i jak je poprawnie obsługiwać. Producenci urządzeń chcą abyśmy kupowali nowe modele i chwalili się nimi. Większość użytkowników tych urządzeń pobiera z Internetu informacje kto i na jakiej częstotliwości nadaje, ogranicza się do naciskania klawiszy i zapisywaniu w komputerze kolejnych znaków wywoławczych. Rozwój technologiczny nie zawsze jest rozwojem ludzkości. Na koniec moje pytanie do kolegów doświadczonych w ekspedycjach: O co tak naprawdę chodzi? Wydać dziesiątki tysięcy, ryzykować swoje zdrowie i życie, przez kilka dni wpisywać do komputera jak najwięcej znaków wywoławczych — gdzie jest przyjemność i korzyść z tego w dalszym życiu? Zależy mi na racjonalnych i przekonywujących argumentach, zrozumiałych dla przeciętnych amatorów radia, takich jak ja. Kilkanaście lat temu głośno było o wielkiej polskiej ekspedycji z udziałem radioamatorów na Francuskie Terytoria Południowe i Antarktyczne, ale nie znalazłem nigdzie wspomnień, ani refleksji uczestników tego wydarzenia, Może ktoś się odezwie. Uprzejmie proszę uczestników forum, którzy nie mają nic do powiedzenia na ten temat, aby nie dopisywali swoich komentarzy. Obserwuję czasami to forum i zauważyłem, że bardzo wiele wypowiedzi jest nie na temat, albo tylko modną obecnie mową nienawiści. |